sobota, 7 maja 2016

[19]

Rozdział dziewiętnasty 

"Czasem wróg jest lepszy od przyjaciela""
-Aleksa, przestań się kręcić w kółko, tym sposobem raczej nie znajdziesz drogi.
-Ugh... zachciało mi się iść na skróty... - kopnęła kamień stojący na drodze.

      Bieg rozpoczął się trzy godziny temu. I jak wynika z powyższych wypowiedzi, zgubili się na dobre. A dlaczego? Lysander nawet nie zdążył zaproponować pójścia krótszą drogą, a ona już ich zgubiła. Usiadła bo drugiej stronie drzewa, o które opierał się białowłosy. Westchnęła głęboko. Czuła że kręcić jej się w głowie i było jej dziwnie zimno. Zakaszlała. Od rana czuła się niemrawo. "Jeszcze będę chora..."

-A jak znajomości w szkole?- uśmiechnął się i spojrzał za drzewo, by ujrzeć dziewczynę
-Rozalia trochę za mną chodzi... Ale rzadko. Z nikim się nie zadaję.- spojrzała na niego kątem oka.- Już się tak nie szczerz. To nie dlatego że mi groziłeś.
-A więc zapamiętałaś...- przysunął się do niej.
-Zaczniesz mnie znowu dusić, to wydrę się na całe gardło.
-Nikt cię nie usłyszy. Jesteśmy daleko od ścieżki. Poza tym zrobiłbym to tak, że nawet byś nie zdążyła zareagować.- owinął sobie kosmyk jej włosów wokół palca.
-Zostaw...- niezadowolona strzepnęła jego dłoń.
-Oj, prosiłem byś była grzeczna..- złapał ją za nadgarstek i pchnął na trawę po czym zawisł nad nią.
-Idź sobie!- oparła dłonie na jego torsie i próbowała odepchnąć.
-Nie mam ochoty.
-Przestań zachowywać się jak Edward!- krzyknęła.

      Zasłoniła usta dłonią. Nie chciała tego powiedzieć. Patrzyła wtedy z zielono-złote oczy chłopaka. Zamknęła oczy.

-Otwórz oczy, chce je wciąż oglądać...

       Otworzyła szeroko oczy. Nad sobą widziała Edwarda. Jego szmaragdowe oczy, kruczoczarne włosy łaskoczące policzek oraz uśmiechnięte usta. Nie wiedziała że to wyobraźnia płata jej figle. Nie wiedziała że to Lysander, a nie ten który ją zostawił...

     Zaczęła się rzucać i krzyczeć "Zostaw mnie kretynie! Idź Edward!". Białowłosy spojrzał na nią zszokowany. Dotknął dłonią jej czoła. "Ma gorączkę... Ale od czego? I kim jest ten Edward?". Złapał ją za ramiona i spojrzał głęboko w oczy.

-Alekso Ewangelio [ czyt. Ewandżelio]  Snow, proszę cię uspokój się. Chce ci pomóc, ale jak będziesz...
-Już pomogłeś odchodząc sobie bez słowa! Nie chce od ciebie niczego!
-Eh....- "I w co ja dałem się wpakować?"- To ja Lysander, błagam cię uspokój się! Żadnego Edwarda tu nie ma!

     Zamknęła oczy. Po jej policzkach popłynęły łzy, ręce miała zaciśnięte w piersi. Zagryzła wargę aż do krwi. Odgarnął jej włosy z twarzy. Usiadł i położył głowę dziewczyny na swoich kolanach. Zdjął z siebie bluzę i okrył ją. Oparł głowę o spore drzewo. Czuł się zmieszany. "Nawet nie chcę wiedzieć jak zły musiał być człowiek który umiał doprowadzić do łez tak silną dziewczynę...".

-Tu jesteście!-pan Williams, szybko podbiegł do niech.- Co się stało?
-Aleksa zgubiła drogę. Chyba ma gorączkę, coś mamrocze... Pomyliła mnie z jakimś Edwardem.
-Nie mam zielonego pojęcia o kogo chodzi, ale ot za dobrze nie świadczy o jej stanie zdrowia...

Jednak ona już odpłynęła...

* Dwa dni później*

-Aleksa ktoś od ciebie!- usłyszała głos ojca z parteru
-Jestem chora, nie chce nikogo widzieć!- powiedziała ochrypłym od zapalenia oskrzeli głosem.
-Zachowuj się jak dziewczynę w twoim wieku przystało!
-Yhym...
-Wybacz ... em...
-Lysander. - powiedział białowłosy chłopak
-Zapamiętam. Możesz wejść. Rzadko ktoś odwiedza Aleksę. On ma mało znajomych,  a jeśli już nawet ma,  to jej starszy brat jest zazdrosny o każdą minute,  ha ha!
-Rozumiem.
-"Rozumiem!"- powiedziała do siebie dziewczyna imitując w dość śmieszny sposób głos Lysandra- Ugh... jak tak dalej pójdzie to i seryjnych morderców będziemy wpuszczali do domu drzwiami.

        Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Jednak nie zwróciła na to zbytniej uwago. Obróciła się na plecy i utkwiła wzrok w sufit. Nie lubiła być chora. Wkurzało ją to, jak niemal każdego. I nawet opcja ominięcia kilku lekcji w szkole jej nie pocieszała.

-Tak panie morderco zapraszam! Skoro pan rozumie tę sprawę to proszę wchodzić! I wcale mnie nie obchodzi że chce pan kogoś zabić...- powiedziała niezadowolona
-Ja cię nie zabiję, spokojnie...- usiadł na brzegu łóżka- Zakładając że będziesz grzeczna.
-Paszoł won!-odparła po polsku i odwróciła się do niego plecami.
-Pi jakiemu to?- spytał rozbawiony.
-Po polsku. Moja mama była polką.
-Musiała być piękna...
-Dlaczego tak zakładasz?
-Bo ty też taka jesteś.
-... Była piękna. Ale ja nie jestem do niej podobna. Z resztą sam zobacz. Na biurku jest jej zdjęcie.

     Chłopak wstał i podszedł do biurka. Zobaczył zdjęcie kobiety o złotych włosach i zielonych oczach. Miała zupełnie inne rysy twarzy niż Aleksa. Dziewczyna w przeciwieństwie do matki, miała też bure oczy i ciemnobrązowe włosy. "Do ojca przecież też nie jest podobna...". Spojrzał na szatynkę. Skuliła się. Od małego czuła się trochę inna od reszty rodziny. Inaczej też do niej podchodzono. Nawet w inny sposób ją przytulali i mówili "Dobranoc".

-Inna...- powiedziała do siebie po cichu w języku polskim.- To często mówiła, gdy rozmawiała na mój temat z tatą. "Inna". Nadal sądzisz że mogłabym być do niej podobna?
-Tego nie powiedziałam.- usiadł obok dziewczyny na łóżku. - Kim jest Edward?
-Skąd ty...
-W lesie, podczas biegu na orientację, pomyliłaś mnie z nim.
-Nie twoja sprawa.

     Poczuła jak kładzie się na łóżku i ją przytula. Zaczęła się wyrywać ale nic jej to nie dało. Chłopak tylko mocniej ją do siebie przysunął. Odwróciła wzrok i prychnęła.

-Nie musisz mówić. Po prawdzie to chyba nie chcę wiedzieć jak podły musiał być człowiek, który złamał tak silną dziewczynę.- oznajmił to, o czym był przekonany już podczas biegu na orientację.
-Wróg umiał mnie wysłuchać.... a więc co zrobiłam nie tak, że przyjaciel nie chciał...- powiedziała do siebie cicho i wtuliła się w chłopaka.

      Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Może być sam dzień lub dwa. Ale potem powoli umiera od środka.  Nie bez powodu Bóg po stwarzaniu stworzył dwoje ludzi.  Lysander patrzył na nią ze spokojem czując właśnie to. "Niech będzie Kastiel... nie będzie miała nikogo w tej szkole. Jednak nie łudź się. Ciebie też się to tyczy. Nie zranisz jej." Wtulił policzek w jej włosy. "Nawet byś nie dał rady..."
______________________________________

Hej!
I tak oto mamy kolejny rozdział!
Trochę spóźniony, ale jest xD 
Postanowiłam... no znowu trochę pomieszać.
Rene: Jeszcze raz mnie zignoruj a...
Jasne Runuś, Na czy to ja skończyłam? A! O mieszaniu.  No to tylko krótko powiem że rozdział kolejny zamiast poprawić przypadkiem usunęłam i trzeba robić od nowa, ale w przyszłym tygodniu na 100% się pojawi.
Rene: Czytajcie 50%...
Z boku...
Rene: Lysander, niestety nie autorstwa Misty.
No i to w sumie tyle!
Narazka!

Misty Blue

2 komentarze:

  1. Awww, mówiłam ci już, że kocham Lysandra? Tak? Nie? Nieważne, i tak to powtórzę jeszcze z tysiąc razy, póki ktoś mi za to nie da w łeb xD No bo ej! Nie mówię, że to ideał, nie ślinię się za nim jak jakiś fangirl, ale jest w nim takie coś, że... No po prostu nie mogę. Do tego podoba mi się jak jest przedstawiony w twoim opowiadaniu. Wiesz, nie przepadam za ludźmi perfekcyjnymi, a w większości fanfiction Lysander jest właśnie takim typem. Dlatego czytanie twojego opowiadania sprawia mi przyjemność, choć wciąż chwieje się ku granic lekkich fantazji, to wbrew pozorom jest takie żywe i ciekawe, że jako wierna czytelniczka potrafię docenić. Buziaki!~

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... Przez ciebie nie wiem kogo shipować z Alexą :o Lysandra czy Kentina? Rozdział super

    OdpowiedzUsuń