sobota, 21 maja 2016

[20]

Rozdział dwudziesty 

"Duch przeszłości"


-Hm? Dobrze usłyszałam Max? Mam zostać jakiejś koleżanki na noc?
-Taa... To nie kłopot, prawda?

         Minął około tydzień, od biegu na orientację. Aleksa nadal bała się odezwać do Kentina. To jej brat musiał pojechać po telefon. Czułą się z tym źle. Chciała się z nim pogodzić ale nie wiedziała jak. Tak się składało ze akurat obok była Rozalia, która z wielkim uśmiechem na twarzy oczekiwała odpowiedzi Aleksy.

-No.. ja nie mam..

       Białowłosa rozradowana pobiegła od niej i wyrwała jej telefon. Miała olbrzymi uśmiech na twarzy i wręcz delikatnie podskakiwała z podekscytowania.

-Ma, ma! Ja mogę ja do siebie wziąć na noc!
-Rozalia, co ty robisz?- jęknęła szatynka próbując odzyskać telefon
-Naprawdę spoko z ciebie koleżanka. Przyjadą do mnie znajomi, więc wolałbym zostać z nimi sam na sam. Muszę kończyć, chyba przyjechali. Na razie!
-Papa!- wesoła oddała Aleksie telefon i śmiejąc się głośno mocno ją przytuliła.
-To się nie dzieje...- jęknęła

       Tymczasem Maksymilian odetchnął z ulgą. Gucio patrzył na niego z rękom skrzyżowanymi na piersi. Okazało się że jego paczka przyjechała trochę wcześniej, o czym został poinformowany, jednak komu by się chciało czytać SMSy?

-I tak prędzej czy później się dowie.- powiedział szatyn.
-Lepiej później. Wątpię by była zadowolona z przyjazdu Edwarda i Dakoty. Ciebie jakoś przetrawi.
-Bez przesady...- Edward oparł się o framugę.-Przecież my zostajemy na trzy dni, a nie na jeden.
-To was gdzieś schowam! Dzisiaj nie mam do tego głowy.- blondyn padł na kanapę.
-Edward, to nie do końca tak z tymi trzema dniami...- Adrain podrapał się po karku.
-Trzy dni u niego.  Ty i Dakota pewnie gdzieś pojedziecie z rodzicami. Mi tam marzy się odrobina wolnego w Francji.
-Co proszę?- Maksymilian od razu odżył
-Szkoła jest w remoncie. Na jakieś dwa tygodnie. Ja jadę do Mediolanu,. Dakota pewnie pojedzie w rodzinne strony do Sydney Edwardowi wymarzyła się Francja. Chociaż znając życie pewnie znowu coś kombinuje na boku...
-Oj tam, wyolbrzymiasz.- brunet uśmiechnął się- Po prostu tu jest tyle wspomnień, że aż miło.
-Tak o suchym pysku gadacie?- Dake wszedł do domu rzucając na stolik reklamówkę z piwem.
-Myślałem że nie lubisz alkoholu.
-Skoro dziewczyną się to podoba to oczywiście że go nie lubię. Ale z wami to już inna bajka

           Rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy ucichli. Max niepewnie wstał z kanapy. Zapomniał o tym że jego siostra nic nie wzięła z domu na noc u koleżanki... "Do schowka"- szepnął głośno. Wszyscy z wyjątkiem Edwarda, który w najlepsze się śmiał, weszli. Blondyn zgromił go wzrokiem.

-No co?
-Właź.
-Ja idę do kibla. Mam potrzebę.- brunet wszedł na piętro.
-Max otwórz. Zapomniałam kluczy...- usłyszał głos Aleksy.
-Już, już.- podszedł do drzwi i je otworzył.
-Dzięki.- poszła na górę do swojego pokoju. Wywaliła książki z plecaka na biurko, po czum podeszła do szafy by spakować kilka rzeczy.- Że tak spytam, dlaczego mam nocować u koleżanki?
-Jutro ci to wyjaśnię...
-Załóżmy że ci ufam. - chciała pójść do łazienki
-ĘĘĘ... Poczekaj! Em.. kibel się popsuł!
-Chce tylko szczoteczkę do zębów.
-Aaa...!

         Dziewczyna weszła do środka. Edwarda nie było. Maksymilian odetchnął z ulgą. Wzięła co trzeba i zeszła na dół. Nagle stanęła. Źrenice jej się rozszerzyły. Zagryzła wargę. Blondyn podszedł do niej. Już się domyślił co się stało. Zobaczyła Edwarda.

-Czy TO jest ten powód?
-Tak?- powiedział niepewnie.
-... - zbiegła na dół.
-Witaj Gwiazdko.- usłyszała przy drzwiach.

       Zatrzęsła się. Ten głos.... przemawiał głośnej, wyraźniej niż przez telefon. Chciała uciec ale coś trzymało ją w miejscu. Jakby ktoś uczepił jej kulę u nogi. Brunet podszedł do niej.

-Nie poznajesz mnie?
-...

        Położył dłoń jej policzku. Chciała go odepchnąć, nakrzyczeć i pozbyć się go raz na zawsze. Ale jedyne co mogła to patrzeć wystraszona w jego szmaragdowe oczy. Nie chciała go, a jednocześnie tęskniła. Nienawidziła, a jednak czuła że nadal coś ich łączy. Unikała go, a pragnęła jeszcze raz
spojrzeć w jego zielone oczy. Czuła się rozdarta. Zacisnęła powieki. Odepchnęła go.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęła.

       Po chwili wybiegła z domu. Rozalia spojrzała zdziwiona na dziewczynę. Złapała ją za ramię.

-Wszystko okey?
-.... Chodźmy stąd. Nie chce o nim mówić.
-Nim?
-... po prostu chodźmy.




2 komentarze: