środa, 30 marca 2016

[13]

Rozdział trzynasty 

"Ale wtopa..."
-Co jest?- spytał Kastiel
-Mój ojciec tu jest!
-Ale wtopa...
       Uśmiechnął się pod nosem. Sięgnął po komórkę z kieszeni i szybko napisał SMS do Lysandra. "Dobra robota. Jej stary już tu jest. Szykuje się akcja lepsza niż na tym filmie,." . Aleksa spojrzała na niego kątem oka. Próbowała coś wyczytać z jego twarzy, jednak chłopak zbyt dobrze ukrył zadowolenie. Chociaż być może, gdyby nie zżerał ja od środka stres, to by wyczytała. Jednakże na jego bladej twarzy widziała tylko beznamiętnie patrzące na ekran, szare oczy. Serce miała niemalże w gardle, nie wiedziała że jej ojciec przyjedzie tak wcześnie. Zazwyczaj wracał pod koniec października, a był początek września.
      A teraz, słyszała jak powoli idzie ku górze, by przyłapać ja na tym jak ogląda film erotyczny. I powoli krok za krokiem. Słyszała jak podkowa buta w rozmiarze 45.5, stuka w kolejne stopnie, zakłócając jęki kobiety na filmie. Zacisnęła powieki. Dźwięk był głośniejszy i bliższy. Był bardzo blisko. I stop. Cisza. Był obok. Otworzyła niepewnie jedno oko. Zobaczyła twarz ojca kucającego przy niej. A także na oczy w kolorze dojrzałych kasztanów, dobrze zbudowaną szczękę o mocnych rysach. Kilka zmarszczek pod oczami, gęste wąsy i cudowne, choć dość krótkie, czekoladowe włosy. Otworzyła drugie oko. Dokładnie patrzyła jak mężczyzna zamyka oczy i otwiera usta, z których wydobywa się westchnięcie. Gdy powieki się unoszą, niczym kurtyna odsłaniająca scenę w teatrze, ukazują zatroskane spojrzenie ojca dla córki.
-Kochanie, co ty tu robisz?
-Ja...
      Nie umiała od niego oderwać wzroku. Czuła się jak małe dziecko, które coś przeskrobało i czeka na burę od rodzica. Była troszkę pogubiona i zawstydzona. A najgorsze było to, że nie umiała ubrać swojego wytłumaczenia, w odpowiednie słowa.
-Mój Boże..- delikatnie pogładził jej rozczochrane włosy- Co ty najlepszego robisz?
-Bo...- zagryzła wargę- Chciałam pójść do kina z kumplem... ja no.. bo.. Mocno mam przechlapane?
-Trochę tak.Kara cię nie ominie.
-Wiem...
-Pożegnaj się z kolegą i wracamy do domu. Tam dokończymy rozmowę.
     Ustawiła się do pionu wraz z ojcem. Rzuciła krótkie, ale pełne zażenowania"Przepraszam Kastiel" i zeszłą na dół.; Pewnie zastanawiacie się, dlaczego ojciec Aleksy nie nakrzyczał na nią, albo nie zrobił rabanu? Pan Eliasz Snow, gdyż tak właśnie się nazywał, był osobą z natury bardzo opanowaną. Można powiedzieć że cechował go stoicki spokój. Ale był też zdecydowany i konsekwentny.  Aleksa wiedziała że czeka ją kara, ale że na pewno nie skrzyczy jej. Eliasz zawsze dbał o Aleksę wyjątkowo. Był dla niej bardziej troskliwy, przez co nagrabiła sobie u rodzeństwa. Było tak do ósmego roku życia dziewczynki, wtedy Max dowiedział się czegoś, co sprawiło że stał się dla niej miły. Ale o tym dużo później...
      Ciekawska publiczność filmu patrzyła jak Aleksa wychodzi z ojcem z kina. Jedni się śmiali, drudzy plotkowali, a jeszcze inni puszczali to koło uszu. Niestety, ostatnia grupa była najmniejsza... Nie było to przyjemnie uczucie... Uczucie gdy większość patrzy i z ciebie otwarcie się naśmiewa. Jednak ku niezadowoleniu Kastiela, ona była nieugięta. Stąpała spokojnie, nijako dumnie. Nie wstydziła się i nie bała, jedyne czego było jej szkoda, to ojca. Wyszli z spowitej mrokiem, oraz dudniącej odgłosami "zabawy" na filmie, sali kinowej. Z dusznego holu w kolorze beżu, wyszli wyjściem głównym, na świeże powietrze. Stanęli przed zadbanym i drogim kabrioletem marki porsche, w kolorze wiśni. Dla nie obeznanych, ten model nie posiada dachu. Przypomina te z amerykańskich filmów.
-Wsiadaj.
-Jedziemy do domu?- spytała przeskakując przez drzwi (zamiast jak człowiek po prostu je otworzyć). Rozsiadła się na fotelu pasażera obitego w beżową skórę. Możecie mi uwierzyć, było bardzo wygodne.
-Nie. Chce cię jeszcze gdzieś zabrać po drodze.
-UŁ...hmm... no niech będzie.- wzruszyła ramionami z obojętną miną, ale z wielką ciekawością w oczach.
        Mężczyzna wsiadł w przeciwieństwie do córki, normalnie, otwierając drzwi. Włożył srebrne klucze do stacyjki i ruszył. Zgrabnie wyjechał z parkingu i ruszył w kierunku obrzeży miasta. Aleksa zamknęła oczy i oparła się o tył siedzenia. Czułą jak wiatr bawi się jej włosami i jak ochładza jej ramiona i twarz. Wiatr był dość zimny, wskazywał że idzie nieunikniona jesień. Po chwili rozchyliła powieki i spojrzała kątem oka na tatę.
-.. Niepraktyczny ten samochód.
-W Hiszpanii jest w sam raz. Tylko na zimę stoi w garażu.
-Dlaczego tak szybko przyjechałeś?
-To miała być niespodzianka. Godzinę temu ktoś do mnie zadzwonił i opisał sytuację w jakiej się znajdowałaś.
-Kto to był?- spytała zaskoczona
-Niestety nie wiem. Przekonało mnie dopiero zdjęcie przez tą osobę wysłane. Pokazywał jak wchodzisz do sali kinowej na tamten film.
-Aha...
-Nie chcę o tym rozmawiać w domu przy Maksymilianie. To będzie tatka rozmowa rodzica z córką.

*** 15 minut później***

-Grób mamy?- spytała Aleksa patrząc na samotny nagrobek za miastem.
       Była to piękna polana, na której był mały cmentarz jej rodziny, kupiony już zanim się urodziła. A samotnie na szczycie, był grób jej matki. Słońce zachodziło, oświetlając kamienną tablicę z napisem "Maria Snow". Data była już zatarta, a po inskrypcji zostały tylko słowa "zawsze w naszej pamięci". Mężczyzna położył obok tablicy białą różę.
-W Paryżu poznali się moi pradziadkowie. I zawsze tu chcieli zostać pochowani. Więc wykupili tu ziemię. Maria, twoja matka, nigdy nie chciała zostać pochowana w swojej ojczyźnie. Zawsze marudziła że w Polsce cmentarze są jak pokazy nagrobków. Kto ma piękniejszy i lepiej zadbany, ten lepszy. Tu, są tylko kamienne płyty, pod którymi można zostawić kwiaty.
-.... Jak ją poznałeś?
-W mieście nad morzem. W Polsce rzecz jasna. Byłem wakacjach z siostrą. Latem jest tam pełno ludzi. A ona, była na studiach i pracowało dorywczo w jednym z plażowych barów. Była naprawdę piękna. Zauroczyłem się w niej, gdy tylko ją zobaczyłem. Ta kobieta miała złote serce. Nie nadawała się do pracy za barem, co od razu zauważyłem. Była kobietą niezwykle skromną i nie była zamożna. Ale bardzo nieśmiała...
-Od razu tyle się o niej dowiedziałeś na jednym spotkaniu?
-Skądże. Przychodziłem tam codziennie przez tydzień.Ale nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. Widzisz, ona zawsze bardzo kochała swoje dzieci. Ciebie, Max'a i Debrę. Każde z was równo. Zawsze starała się by niczego wam nie brakowało. Jednak zachorowała i niedługo potem umarła. Zanim to nastało, zawsze prosiła bym dbał o was jak najlepiej.
-...
-Proszę Alekso, bądź uważna. Aby to, o co tak starała się twoja matka, nie przepadło na dobre. Wiem że prawie w ogóle nie ma mnie w domu i że kiepski ze mnie ojciec oraz..
-Rozumiem.- powiedziała z delikatnym smutkiem w głosie.- Obiecuję że zrobię co w mojej mocy, by nie zawieść ciebie i matki.
-Ale jak się domyślasz,  to nie była kara.
-Ta...
-Muszę się zastanowić. Powiem Ci dziś p kolacji.

_______________________________________________________
Hejo!
Końcówka dość smutna prawda?
No i obrazek... nie miałam innego pomysłu więc jest tablica ;-;
Trochę kiepski, ale naprawdę nie umiem rysować nagrobków... xD
I jak wam podoba się rozdział? Jest więcej opisów i mniej błędów!
Szablon zmieniony, stronka o której mówiłam jest już prawie gotowa. Postanowiłam że będę na niej też zamieszczać te obrazki.
Rene: Nie ma ta jak na starcie narysować nagrobek. Serio, pomysł wręcz idealny!~*mówi z sarkazmem*
Znajdź lepszy pomysł.
Rene: Mogłaś narysować tatę Aleksy?
... Za dużo roboty. Poza tym, mam pełno spraw na głowie i mało czasu.
Rene: Gdybyś tak wstawała szybciej, zamiast spać 10 godzin dziennie, nie licząc drzemek...
Pff! Mam już cię dość. Muszę zrobić kolejny obrazek do rozdziału.

No i to by było tyle! Narazka!

Misty Blue

czwartek, 17 marca 2016

[12]

Rozdział  dwunasty 

"Kino z Kasem, czyli kolejny fail"
-Mój łeb...- Aleksa zeszłą w wymiętolonej piżamie na dół, łapiąc się za głowę.
-Dopiero piątek rano, a ty już masz weekendowego kaca?- spytał rozbawiony Max
-Bardzo śmieszne...
-Z kim ty gadałaś wczoraj koło północy?
-Gadałam przez sen?- padła na kanapę w salonie.
-No to wychodzi.
-Edward mi się śnił... śniło mi się że do mnie dzwoni, ja coś zaczęłam bredzić i... Ogólnie masakryczny sen.
-Edward?- przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z Guciem.- To na pewno był sen?
-Na sto procent. Przecież zmieniłam numer i mu nie dawałam.
    Podrapała się po głowie i przeciągnęła. Blondyn ze świstem wypuścił powietrze i podrapał się w tył głowy. Wlał kawę do kubka.. On doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie wpakował się w niezłe tarapaty. Wziął dwa kubki z cieplutka kawa i jeden dał szatynce, która upiła niemalże wrzącą kawę. Wytykając poparzony język zacisnęła powieki.
-Gorąca.
-A... co by było gdyby to nie był sen?
-Z resztą, Dwa lata się nie odzywał, po co miałby teraz?
-Może sumienie go ruszyło.
-On mnie ma sumienia.- przeciągnęła się po raz kolejny.- Jest bezwzględnym kłamca i łamaczem serc. I za to go lubię.
-Lubisz czy lubiłaś?
-Lubię. Ludzi nie zawsze łączą wspólne cechy, lubienie tej samej muzyki czy ta sama przynależność. Częściej łączy ich czas, który ze sobą spędzają. Więzi czasu, ciężko zniszczyć wierz mi.- powiedziała biorąc kubek z ławy i niepewnie upiła łyk.- Apro pos czasu. Dziś po szkole idę z Kasem do kina.
       Max zadławił się kawą. Dziewczyna stała i poklepała go po plecach. Chłopak po chwili ogarnął się po tym jak kawa poleciała mu w niemiecki otwór i wyprostował się. W podzięce uśmiechnął się do siostry.
-Dzięki, jesteś kochana.
-Wątpię.
-A;e... jesteś pewna że to dobry pomysł?
-Tak.
* A po szkole*

Aleksa spokojnie podeszła do Kastiela. Uśmiechnęła się do niego od niechcenia.
-To idziemy?
-Yhym...- rzucił papierosa na ziemię i zgniótł go piętą
-Super.
     I tak szli. W ciszy. Szatynka jakoś chciała rozpocząć rozmowę, ale właściwie nie zbyt dobrze się na tym znała. Lukała na niego co jakiś czas kątem oka. Grzebał w telefonie.  Weszli do budynku kina.
-Te, mogę wybrać film?
-Hmm? A na co chcesz iść?
-To.- wskazał kciukiem na plakat jakiegoś filmu.
    Dziewczyna przyjrzała się mu. Nie wychwyciła zbyt wielu treści, ale na pewno nie spodziewała się tego co zastanie potem w sali kinowej. Podrapała się w tył głowy. Wertując plakat który był najzwyczajniej we wszechświecie zwykłym napisem bez żadnych dodatkowych treści, wiedziała tyle co nic.
-o czym to jest?
-A czy to ważne?
-Ehh... nich ci będzie.
-Załatwię nam wejście.
-Bilety jeszcze umiem kupić...
-Jest od osiemnachy, a ani mi ani tobie nie wydano "przepustki"
-...- jeszcze raz spojrzała na plakat.- O czym to cholera jest?- szepnęła do siebie cicho -
Po chwili chłopak zniknął gdzieś i właściwie zostało jej tylko doszukiwać się czegoś na plakacie. Po 5 minutach się poddała. Zobaczyła dłoń chłopaka przed oczami.
-Już.

*Około pół godziny później.*
Dziewczyna wtopiła się w fotel. Ugryzła siwe  w wargę. "Zabrał mnie na erotyk.." Około 80% widowni to była płeć brzydsza, więc Aleksa czuła się jak owca wśród wilków. Chłopak wyglądał jakby spał. Warknęła i spuściła głowę, ukrywając za kaskadą włosów czerwona jak burak twarz. Czerwonowłosy otworzył jedno oko i uśmiechnął się cwanie. znowu je zamknął.
-Ile ten film jeszcze trwa?- spytał szeptem chłopaka
-Tak z godzinę.
-Yhym...
   Podłamana na duchu spojrzała w stronę wyjście z kina. Jej źrenice przypominały spodki. Takiego widoku się nie spodziewała.

______________________________

Hej!
Wiem ze rozdział strasznie krótki...
No ale następnym razem postaram się aby był lepszy i dłuższy!
Trochę się rozleniwiłam...
Bo mimo  że napisane teoretycznie to i tak jest kupa czasu z poprawkami i ewentualnymi dopiskami... Serio, to zajmuje więcej czasu niż samo pisanie a i tak skutki nie są zbyt wielkie :P
No, ale koniec tych tłumaczeń.
Domyślacie się co zobaczyła Aleksa?
Z boku (znowu) losowy obrazek.

Pozdrawiam!
Misty Blue

niedziela, 13 marca 2016

Bonus [2500]

Cześć kochani! Niedawno skoczyło nam 2500 wyświetleń... I z tej oto okazji, zapodaję wam kolejny bonus! A nosi on tytuł :



-Coś mi tu nie gra.- powiedziała Debra wsiadając do pociągu wraz z resztą zespołu.
-Co?- spytał blondyn z niezłą kolekcja kolczyków. Ze trzy na jedno ucho, w wardze, i przez bluzkę było widać jeden w pępku.
-No Max i Aleksa.- cały zespół westchnął głęboko. Debra prawie za każdym razem poruszała ten temat.
-Jak na moje, to Max wie o niej coś więcej niż ty.- powiedział niebiesko-włosy chłopak, który wszedł do przedziału jako ostatni.
-Tylko niby co?
-Jest gejem?- zaproponował brunet z trzema czerwonymi pasemkami. Chłopak miał bladą cerę i brązowe oczy. Wyglądał jak punk.
-Odpada.- szatynka rozsiadłą się wygodnie
-Aleksa jest lesbijką?-odparł wcześniej wspomniany blondyn. Cała grupa wybuchła śmiechem.
-Nie.- pokiwała przecząco głową niebiesko-oka.
-A pomyślał ktoś, że to nie jest twoja siostra?- spytała różowo-włosa dziewczyna, drapiąc lewe ucho w który były wpite cztery kolczyki.
-Głupi pomysł. Moja matka wywiesiła w sypialni zdjęcie gdy byłyśmy niemowlakami, a ona nas trzyma w szpitalu jeszcze. 
-To może laska po prostu jest jego ideałem kobiety?- powiedział niezwykle poetycko niebiesko włosy, a w przedziale znowu rozległ się śmiech.
-Ideał... Te, ale że ona mogłaby się mu niby podobać?
-No ba.- powiedziała różowo-włosa otwierając piwo i wzięła głęboki łyk- Ten no... o! Carol, ta dziewczyna co z nami grała rok temu, ona na przykład chodziła ze swoim bratem. I to trwało aż całe trzy miesiące!
-Trzy? Kto by wytrzymał przez trzy miesiące z kimkolwiek? Ja z Kastielem byłam dwa i już powiem wam że strasznie mi się przejadł.
-Ja czasem na 24h jestem i już zaczyna mi się nudzić.
-Nick! Ty mówisz o "nocce" a my o związku.- powiedziała Debra karcąc wzrokiem bruneta
-A jest różnica?
-Nie zawsze, ale bywa. Może być związek bez nocki.
-Serio znasz kogoś takiego?- prychnęła dziewczyna odstawiając pustą puszkę piwa obok siedzenia
-Aleksa.- uśmiechnęła się
-On ogólnie jest dziwna, więc się nie liczy.- rzekł Nick
-Dlatego pytałam czy to twoja siostra a nie podrzutek z kosmosu.
-Nie zdziwiłabym się gdyby to było to drugie!- Debra i cała reszta wybuchła śmiechem.
    Gdyby nie to że młodsza siostra Edwarda siedziała nieopodal, pewnie nic by się nie stało. Ale siedziała i dokładnie wszystko słyszała...
-Mamo, kiedy będziemy w domu?
-Niedługo.- powiedziała kobieta o ściętych na pazia, rudych włosach.
-Musze pogadać z braciszkiem.
-Meg, możesz do niego zadzwonić. Mogę ci dać telefon.- powiedziała kobieta wyjmując telefon z torebki i wybrała numer do syna, po czym podała córce urządzenie.
-Halo?
-Eduś! Bo ja muszę porozmawiać.
-Nie mam teraz czasu.
-Ale to...
-Proszę, pogadamy jak wrócisz.
-Na pewno będziesz miał czas?
-Tak, tak.

sobota, 12 marca 2016

[11]

Rozdział jedenasty 

"Sen, który nie był snem"
-Edward, wdziałeś może mój lewy but?- spytał chłopak o rudawobrązowych włosach z niebieskimi okularami na nosie. Miał na sobie biały T-shirt z kolorowym nadrukiem i poszarpane jeansy.
-Nie.- powiedział brunet, o imieniu Edward. Odwrócił się i spojrzał mocno zielnymi oczami na przyjaciela. - Sprawdź czy Angela znowu go nie zabrała.
-Ta klacz jest wredna...
   Warknął idąc do boksu z tabliczką "Angela". Biała klacz tylko wesoło prychnęła, jakby chciała wyśmiać chłopaka. Wychylił się i sięgnął swój but ze żłoba. Angela ugryzła go w makiet bluzki i nie chciała puścić.
-Puszczaj!
-Haha.- Edward zaśmiał się zdejmując siodło z grzbietu karego konia, który zaczął się wiercić.- Spokojnie piękna..- pogładził jej kark zarzucając siodło na ramię.- Już po wszystkim.
-Ty mała wredna..! Znowu odgryzła mi mankiet!- krzyknął szatyn.
-Spokojnie Adrian, to tylko bluzka. Aleksa by się nie rzucała.
-Aleksa i Aleksa. Gadasz jakbyś widział ja codziennie, a ostatnio spotkałeś ja dwa lata temu.
-I co w tym złego?
-.... Dlaczego po prostu do niej nie zadzwonisz?- wydarł resztki swojej bluzki z pyska konia.
-Bo ona pewnie nie chce mnie znać.
-I tylko dlatego? Nie tęsknisz za nią?
-Jakoś nie.. Poza tym, jej beze mnie będzie łatwiej.
-Wiesz, mam świetnego newsa. Jedziemy do Francji.
-Do Francji?- spojrzał kątem oka na niebieskookiego.- Po co? Już tam byłem na kilka lat.
-Dake też jedzie.
-Może po kolei.- powiedział zarzucając na umięśnione ramiona granatową bluzę- Po co, kiedy i czym jedziemy do Francji?
-Do Maxa. Około końca września. Z wujkiem Dakoty samolotem.
-Po co jedziemy do Dzikiego?
-Nie, nie nie. Ja i Dake jedziemy do Maxa. Ty idziesz to Aleksy.
-Po co?
-A ty ciągle po co i po co!- powiedział zdenerwowany- Bo macie niezamknięte sprawy!
-Gucio, nerwy na wodzy. Nie mamy nic do dokończenia.
-A więc, zostaw ją w spokoju, zapomnij, nie mów już o niej i ogólnie pozbądź się wszystkiego co z nią związane.
-Z wyjątkiem zapomnienia, wszystko już zrobiłem. Za rok nie będę widział kim jest Aleksa Snow.
-I prawidłowo. A więc ty też jedziesz do Dzikiego.
-Super. A co z nią?
-A czy ona musi o czymkolwiek widzieć?
-Teoretycznie nie. - pogładził pysk swojego konia.
-Właśnie. Gdyby nie to że masz skłonności do kłamania, to bym ci odpuścił.
-Hmm?- spojrzał na niego kątem oka
-Masz.- podał mu białą kartkę papieru.
-Czyj to numer?
-Aleksy. Masz do niej zadzwonić i pogadać.
-Nie.
-Nie robisz tego dla siebie, ani dla mnie. Robisz to dla niej. Ten rok który z sobą spędziliście zobowiązuję cię do czegoś.
-Pomyślę o tym.- westchnął.- Muszę się zbierać.
-Jasne, ja też.
-Na razie.- powiedział brunet wychodząc z stajni
-Ed!
-Hmm?- spojrzał na niego przez ramię
-Ty chciałeś od niej wyjechać?
-Może...
    Chłopak odszedł w kierunku dużego domu w kolorze białym. Wszedł po szerokich schodach ku wejściu głównemu. Pchnął duże drzwi i ruszył kremowym dywanem ku schodom na środku holu. Wszystko było niezwykle eleganckie i drogie. W pokoju dominowały kolory od białego do ciemnego kremu, a miejscami można było znaleźć błękit i złoto.
-Jak udała się przejażdżka paniczu?- spytał wysoki, łysy lokaj po 60.
-Może być. - wszedł na schody, a lokaj za nim.
-Dziś o 18 na kolację będzie...
-James, nie musisz mi tego mówić. Nie jem dzisiaj kolacji.
-Dlaczego paniczu?
-Straciłem apetyt. Gdy będę głodny to ci powiem.
-Pańska matka nie będzie zadowolona.
-To powiesz jej że źle się czuję i że pod żadnym pozorem nie wolno mi nic jeść.
-Rozumiem paniczu. Choroba jelitowa?
-Idealnie wręcz.- uśmiechnął się. - A. I powiedz mojej młodszej siostrze że dzisiaj nie mogę dla niej znaleźć czasu,
-Oczywiście.
-Koło 19 możesz mi przynieść szklankę wody. Albo nie. Przynieść mi herbatę.
-Może być biała?
-Wybornie.- otworzył drzwi do swojego pokoju, który miał wielkość mniej więcej taką jak boisko do koszykówki.-Do tego czasu proszę nie zawracać mi głowy.
-Oczywiście.
    Chłopak zamknął drzwi i wszedł do pokoju w kolorze granatowym, z jedną szmaragdową ścianą. Meble miały jasny kolor, a łóżko miało miękką, czarną pościel. Na przedniej ścianie były duże okna i wejście na mały balkon. Chłopak usiadł na łóżku obok swojej gitary.
-Straszny ze mnie kłamca, doprawdy.- przeczesał dość długie kruczoczarne włosy.- Oczywiście że za nią tęsknię. To moja przyjaciółka.- prychnął.- Ale jak teraz się odezwę to tylko utrudnię jej życie...- spojrzał na kartkę z numerem.- zadzwonię wieczorem.

*Około godziny 23:30*
Chłopak nagle zerwał się z łóżka.
-Szlag... miałem do niej zadzwonić...- sięgnął telefon z szafki i kartkę. Zapalił śliczną lampkę z ciemnozielonym abażurem, stojącą sobie spokojnie na szafce nocnej koło budzika i kilku szpargałów. Wybił numer do dziewczyny i oparł się plecami o wysoki zagłówek łóżka.
-Halo?
-...
-No halo!
-To ja, Edward.
-O boże... co raz głupsze mam te sny...
-Sny?
-Po raz trzeci śni mi się że do mnie dzwonisz. Ale pierwszy raz się odezwałeś.
-Naprawdę?
-Uśmiechnąłeś się?
-Hmm?- był z lekka zaskoczony tym pytaniem
-No czy się uśmiechnąłeś mówiąc "naprawdę" po mojej wypowiedzi.
-Uśmiechnąłem.
-Czyli to ty.
-Miałaś wątpliwości?
-Tak. Edward,  jak teraz wyglądasz?
-Chyba tak jak wcześniej.  Włosy mam trochę krótsze.  A ty?
-Tak samo. Tylko  trochę mniej się uśmiecham. Dlaczego o to pytasz?
-A dlaczego ty spytałaś o to mnie?
-Chciałam sobie ciebie wyobrazić.
-Rozumiem. A jak się czujesz? Wszystko u ciebie w porządku?- spytał z troską. Zmartwiły go słowa "Tylko trochę mniej się uśmiecham".
-Tak, w miarę.- usłyszał jak ziewa głęboko. - Edward...- mruknęła, a chłopak usłyszał jak ta pada na poduszki
-Tak?
-Przyśnisz mi się jutro? Jestem zbyt zmęczona... W-F'ista chce mnie chyba wykończyć jak Mortal Combat..- chłopak zaśmiał się cicho.
-No nie wiem. Ludziom śnią się rzeczy które chcą zobaczyć. Jeśli będziesz bardzo chciało to ci się się przyśnię.
-Dobra. Bo muszę cię o coś spytać, nawet jeśli odpowiedź we śnie może nie być prawdziwa.
-..- uśmiechnął się. -Nic się nie zmieniłaś...
-A ja jeszcze nie wiem czy jesteś taki sam.
-Na razie Gwiazdko.
-No proszę, w śnie też mnie tak nazywasz...- słyszał że jest już naprawdę padnięta.
-Dobranoc.
-Branoc...- rozłączyła się.
   Chłopak z uśmiechem zgasił lampkę i położył się wygodnie na poduszkach."Sen hmm?"- uśmiechnął się szeroko. Gdyby Aleksa tylko widziała ze to nie sen...

___________________________________

Hej! 
A oto rozdział... 
W troszkę innej oprawie.
Niemniej mam nadzieję że wam się spodoba.
Poznaliście już cholernie bogatego Edwarda, ale wierzcie mi, nie jednego okłamał że tak nie jest. Edward jest strasznym kłamcą, o czy, zresztą później się dowiecie.
Jutro bonus, a o poniedziałku nadal myślę.
No i to tyle ode mnie! 
Z boku podobizna Edwarda.

Pozdrawiam
Misty Blue

piątek, 11 marca 2016

[10]

Rozdział dziesiąty 

"Pomysł nie zbyt dobry"
-Mam pomysł...- powiedziała Aleska wracając ze szkoły razem z Max'em.- Pogadam z Kastielem.
-Po co?- spytał wyjmując z plecaka kanapkę
-Debra go skrzywdziła. Więc... zrekompensuje mu to.
-Niby jak?- zatopił zęby z chlebie z sałatą, serem oraz innymi dodatkami.
-Za kumpluje się z nim.
-To zły pomysł. On prędzej ci łeb urwie niż odezwie się słowem.
-Być może. Ale to pewne nie jest.
      Pogoda która była rano, podobnie jak wczoraj, zaczęła się psuć i znowu zbierało się na deszcz. Na dodatek zaczęło nieprzyjemnie wiać. Wiatr był chłodny i leciał z dużą prędkością wprost w twarze rodzeństwa. Aleksa zamknęła oczy i wystawiła twarz w całej okazałości na działanie wiatru, który wpletł się w jej włosy.Gdy podmuch ustał, szatynka otworzyła oczy.
-A ja jestem pewny, że zadowolony z tego że chodzisz z nim do klasy to nie był.
-Pogoda się psuje... wracajmy do domu. To wszystko muszę jeszcze przemyśleć.
-Mądra decyzja.
      I tak, wracali do domu, pod szarym już niebem. Aleksa westchnęła głęboko. Przetarła zmęczone oczy dłonią, po czym głęboko ziewnęła. Nie wyspała się. Ale chyba bardziej do jej zmęczenia przyczynił się ciężki dzień w szkole. Zgłoszenia jak nie było nigdzie, Lysander tylko patrzył czy przypadkiem z kimś nie rozmawia, a na dodatek W-F'ista dał jej niezły wycisk.Weszli do domu w którym już panował półmrok. Dziewczyna przeciągnęła się i głęboko ziewnęła.
-Zmęczona jesteś?- brat z uśmiechem ją pogłaskał.
-Może troszkę...- przetarła prawe oko
-Połóż się i odpocznij. a o zgłoszenie się nie martw.
-Może i masz rację... chwila odpoczynku mi się przyda.
      Poszła na górę i weszła do swojego pokoju. Maksymilian uśmiechnął się. Wyjął komórkę i szybko wyszukał w kontaktach pewien numer. Rozpoczął połączenie. Wziął do ręki kluczyki od skrzynki pocztowej po czym wyszedł przed dom.
-Halo?
-Hej Gucio. Słuchaj, masz kopię tego zgłoszenia które ci wysłałem?
-Cześć Dziki, jasne że mam.
-Słuchaj, skopiuj je, a jedną z kopi mi wyślij.- powiedział blondyn otwierając skrzynkę z listami.
-Okey. Na kiedy to potrzebujesz?
-Na wczoraj.- wyjął listy
-Szybko żeś się obudził. Dziki, poleconym będzie za dwa dni.
-Tak późno?- westchnął
-Niestety.
-Szkoda.- oglądał spokojnie listy. Zatrzymał się na jednym, z nich i przyjrzał się.- W sumie to chyba nie będzie problemu..- uśmiechnął się.- Może być za dwa dni.
-Świetnie.A właśnie, Dakota pytał kiedy do niego wpadniesz.
-Wyleciało mi z głowy. Powiedz mu że będzie lepiej jak to on do mnie wpadnie. Jestem tak jakby uziemiony.
-Ta twoja "anielica" się nie wkurzy?
-Aleksa? Może. Ale należy mu się ochrzan za tamtą akcję sprzed miesiąca.- Wszedł do domu i rzucił listy na stół.
-Aleksa to aż za duża kara...
-E tam. Przesadzasz.
-Apropos przesadzania... Kiedy twój stary wraca? Nie ma go już od 4 miesięcy.
-Myślę że koło października/listopada powinien być. Czyli podobnie jak Debra.
-No co ty, a czego ona znowu u was szuka?
-Nie wiem. I nawet nie chcę wiedzieć.
-Może to i lepiej.  A właśnie! Zapodasz numer Aleksy?
-Po co?- spytał blondyn siadając w salonie na kanapie
-Edward prosił.
-CO?- chłopak wyglądał na zaskoczonego.- Co tak nagle?
-Nic nie chciał powiedzieć.
-Słuchaj, to mój kumpel, ale jak znowu...
-Dobrze wiesz że ten wyjazd od niego nie zależał!
-Ehh.... Niech będzie.
        Tymczasem Aleksa spokojnie przeszukiwała komórkę w poszukiwaniu numeru Kastiela. Warknęła nerwowo i padła na łóżko. Problem polegał na tym że nie wiedziała który numer jest aktualny, gdyż miała wprowadzone trzy. Westchnęła głęboko i zaczęła je po kolei sprawdzać.
-No do trzech razy stuka... Halo?
-Słucham.- usłyszała głos po "drugiej stronie"
-Cześć Kastiel. Masz chwilę?
-Czego chcesz?
-Masz może jutro czas po szkole? Tak z dwie godziny?- zakręciła kosmyk włosów wokół palca
-Powtórzę pytanie. Czego chcesz?
-Pójść od kina.
-.... że co?- głos chłopaka wskazywał na zdziwienie
-No, na film. Jest taki jeden niezły... Problem w tym że Max ma już plany. A samemu to nudno.
-.... A dlaczego ja?- spytał wzdychając
-Bo jak ostatnio poszliśmy to nie dość że mi się nie podobał to i ty przysypiałeś. Ja stawiam. Seans jest jutro o !5:30. Idziesz czy nie?
-W sumie... Podoba mi się ten pomysł. Nie ma problemu.
-Super. To do jutra!
   Oj, gdyby tylko Aleksa wiedziała, jak bardzo zły był ten pomysł...

________________________________________________________

Hej! A oto i niespodzianka xD
A więc, dostałam wyzwanie od mojego młodszego brata. 
Muszę w piątek, sobotę, niedzielę i poniedziałek, codziennie wstawiać co najmniej jeden post. Dzisiaj to rozdział. Jutro również to bezie rozdział. Niedziela to bonus, a poniedziałek... Coś muszę jeszcze wymyślić xD 
Albo wy napiszcie, co chcecie w poniedziałek?
No i to w sumie tyle ode mnie. Z boku podobizna Gucia, który tak naprawdę ma na imię Adrian, ale o tym sporo później... 
Pozdrawiam!
Misty Blue

wtorek, 8 marca 2016

[9]

Rozdział dziewiąty

Debra stworzyła mur.
-To nie możliwe... Przecież, ci go dawałam!- powiedziała Aleksa stojąc obok Melanii w klasie.
      Był piękny środowy dzień... ale nie dla Alexy. Ten dla niej od początku był zły. Zgubiła telefon, zaspała, nie mogła znaleźć swoich butów w szatni, spóźniła się... można powiedzieć że tym razem szczęście nie szło w parze z tym jakże pięknym i ciepłym dniem.
-Nic od ciebie nie dostałam. Musiało ci się zdawać.- powiedział patrząc na szarooką.
-To nie jest śmieszne!- powiedziała oburzona
-Oczywiście. Wiesz ile informacji o tobie było w tym zgłoszeniu?
-Wiem bo sama go uzupełniałam!- powiedziała już nieźle zirytowana
-Nieodpowiedzialne jest gubić tego typu dokumenty. Jeśli się nie znajdzie będziesz musiała bawić się spora ilością papierów aby pozostać w tej szkole.
-.. Ja...
-Eh. Idź powiedź Natanielowi że nie masz go. I tyle.
-...- spojrzała na nią krzywo i wyszła z klasy -Na pewno go jej dałam...
-Wczoraj mi uciekłaś, trym razem ci się to nie uda!- Rozalia stanęła przed dziewczyną, jakby dosłownie właśnie wyrosła spod ziemi.  Szatynka głośno przełknęła ślinę.
-Czego chcesz?
-Pogadać.
-O czym? Mam parę spraw do załatwienia.
-Jakich?
-Nie powinno cię to obchodzić.- powiedziała chłodno i ruszyła holem w poszukiwaniu pokoju gospodarzy.
-No, a może mogę ci jakoś pomóc?
-...- stanęła zrezygnowana.- Gdzie jest pokój gospodarzy?
-Chodź za mną!- złapała ją za rękę i zaciągnęła pod drzwi na drugim końcu korytarza. Aleksa zauważywszy tabliczkę z napisem pokój gospodarzy po prstu otworzyła drzwi i weszła do srodka.
-Panie gospodarz, jest problem.
-Po pierwsze pukaj, po drugie..
-Dobra, dobra! Rozumiem. Przejdźmy może do problemu. Jestem pewna że dałam papiery Melanii, ale ona mówi że tego nie zrobiłam.
-Czyli jednak tego nie zrobiłaś.
-A dlaczego od razu to ona ma mieć rację?
-Bo ona nigdy nie kłamie.
-A ja niby...- wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Spojrzał na nią katem oka. - Ja nie mogę... ty serio myślisz że... haha! - uśmiechnęła się podłamana.- Że niby Debra, hmm? Słuchaj, nie mam zamiaru cie przyciskać do biurka, uwodzić, bawić się i kłamać. Przysięgam że dawałam tamtej niebieskookiej te papiery.
-Nadal nie mam pewności. Spytam ją potem. A ty, lepiej znajdź te papiery...
-...
    Podeszła i z całej siły uderzyła go w twarz z przysłowionego liścia. Spojrzał na nią zaskoczony. Dotknął dłonią policzka na którym obecnie widniał ślad dłoni Aleksy.
-Wiem co Debra ci zrobiła. Wiem że jej nie cierpisz i za mną też nie przepadasz. Ale na miłość boską, oddałam te dokumenty Melanii. Po co miałabym robić sobie samej trudności? - zagryzła wargę.- Wybacz, poniosło mnie.
    Wyszła z pokoju gospodarzy. Rozalia tam na nią czekała. Aleksa spojrzała na jej twarz. Jej wieczny uśmiech ja zastanawiał. Próbowała rozgryźć co w tej głowie o białych włosach się kręci... ale nie za bardzo jej to wychodziło. Zawinęła kosmyk włosów za lewe ucho. Wygięła usta jak to miała w zwyczaju.
-Roza!- nagle przybiegła do niej zdyszana Sucrette- Musisz mi w czymś pomóc!
-Dobrze, potem pogadamy Al!- powiedziała złotooka idąc z Su gdzieś na dziedziniec.
-Al?- uniosła jedną brew ku górze- ,Czy wszyscy którzy mają białe włosy muszą mieć coś z głową?
 W zaistniałej, dość trudnej sytuacji, postanowiła się zgłosić do osoby z którą jako jedyną mogła pogadać. Do Maxa. Poprawiła plecak na ramieniu i zaczęła spacerować zatłoczonym holem, w poszukiwaniu złotej czupryny Maksymiliana. A w tym gąszczu kolorowych włsoów, nei bło to aż takie łatwe.
-Fioletowe, zielone, białe, czarne, brązowe, niebieskie, czarne, złote.... Jeszcze tylko różowych kudłów tu brak.
-Wybacz, niestety to nie możliwe.
Dokładnie poznała głos brata. Zaczęła iść w kierunku klasy 35, przy której stał blondyn. Uśmiechał się cwanie do jakiejś brunetki, która najprawdopodobniej próbowała go gdzieś zaprosić, a teraz stała zawiedziona przy szafce.
-A-ale...
-Jesteś zbyt głupia by spędzać ze mną czas...- puknął ją w czoło- Pójdź do domu, zastanów się co jest z tobą nie tak, a jest tego sporo, a potem jak...
-Max, o co ja cię prosiłam.- Aleksa stanęła obok brata. Jego uśmiech od razu stał się ciepły. Spojrzał na siostrę. Delikatnie pogładził jej włosy.
-Wybacz siostrzyczko, to silniejsze ode mnie..
-Właśnie widzę. Słuchaj mam problem. Mój formularz zgłoszeniowy rozpłynął się w powietrzu.
-Ale wiesz że to niemożliwe? - spytał rozbawiony
-Tylko z tego co mówi gospodarz i przewodnicząca klasy, to tak się stało.- prychnęła - Na dodatek gdzieś zniknęła mój telefon, a w szatni chyba pół godziny szukałam butów zanim odkryłam że były w koszu na śmieci. Na szczęście był jeszcze pusty. I łazi za mną jakaś białowłosa wariatka.
-Nie za dużo tego jak na jeden dzień?
-O wiele...
-Why do we worry at all? Why? Just tell me why do we worry? When worry is never helping tell me why worry at all?
-Czy to przypadkiem nie twój dzwonek?- spytał blondyn
-Mój. Możliwe że...
      Szatynka szła w kierunku cichutko nucąc pod nosem piosenkę która wciąż brzmiała. Stanęła przed jedną z szafek. Próbowała otworzyć drzwiczki ale te były zamknięte. Warknęła. Melania wyszła z klasy. Zobaczyła jak Aleksa stoi pod jej szafką słysząc swój dzwoniący telefon, aż przeszedł ją dreszcz. Cofnęła się. Kastiel spojrzał na dziewczynę kątem oka.
-Nie wyciszyłaś?
-Zapomniałam!
-To teraz będzie problem...
-Puki się nie dowie że to moja szafka to nie. W końcu sobie pójdzie...
-Mogłaś mi go dać od razu...
-Znowu spóźniłeś się na lekcje, więc jak?!- spojrzała na czerwonowłosego wściekła
-Nie wiem.- wzruszył ramionami. Wychylił się trochę- Ona zaraz otworzy twoją szafkę.
-Co?- Melania wyszła z klasy. Zobaczyła jak Aleksa zaczyna kawałkiem druta otwierać zamek jej szafki.- Ewentualnie znowu go zabiorę... na szczęście wszystko wczoraj wyjęłam.
-Nie widzę nic szczęśliwego w tym że musisz robić coś drugi raz.
-Mam.- powiedziała Aleksa biorąc telefon do ręki. Zamknęła szafkę łokciem i odebrała połączenie.- Halo? Cześć Kentin.- uśmiechnęła się- Wiem, wiem. Ktoś mi zabrał telefon...- odczekała chwilę- Nie, nie wiem kto to.
-Mel, chcę ten telefon. Muszę wiedzieć do kogo dzwoniąc, tak się szczerzy.- powiedział czerwonowłosy
-Po pierwsze nie nazywaj mnie tak. Po drugie, wiem co mam robić. Po trzecie złaź z biurka nauczyciela!
-Ale jesteś burzliwa...- uśmiechnął się cwanie


___________________________________________

Hejo! 
Oto kolejny rozdział. 
Jak widać edukacja w szkole Słodki Amoris, nie rozpoczęła się dla Aleksy zbyt kolorowo... 
Można wręcz namalować ją jedynie szarym i czarnym kolorem.
A wy? Jakie były wasze początki w nowej szkole albo początku gimnazjum/liceum?

Zaktualizowałam zakładkę bohaterowie i serdecznie zapraszam do przejrzenia jej ;)
Obok macie podobiznę Aleksy.

Pozdrawiam!
Misty Blue

Dziś nasze święto!

Hej!

     Postanowiłam wam złożyć życzenia z okazji Dnia Kobiet ( czyli poniekąt też sobie xD ).
Na ale jakoś mi nie wygląda aby to dziewczyna dziewczynie składała życzenia z okazji święta które same obchodzą. A więc zagoniłam tu chłopaków z opowiadania, niech to oni nam złożą życzenia! Niektórzy byli dość oporni.... ( tak mówię o tobie ty małpo jedna! ) ale jakoś się udało.


Nataniel.



Nataniel: Ale ty serio mówiłaś?
Misty: Ja zawsze mówię serio. A bynajmniej w 65% przypadków.
Nataniel: Obawiam się że to nie zalicza się do tamtych 35%...
Misty: To chyba oczywiste.
Nataniel: No ale co ja mam powiedzieć?
Misty: No, życzenia.
Nataniel: Nie pomagasz.
Misty: Pomagam i to bardzo. Come on chłopie bo już Ka się śmieje!
Nataniel: No to... (rumieni się) Z Okazji Dnia Kobiet, życzę wszystkim dziewczyną tego co najlepsze. Dobrych ocen w szkole, kwiatów i... tego co jeszcze lubią dziewczyny.
Misty: Ale zaszalałeś... (mówi rozbawiona) A ja myślałam że przemówienie walniesz.

Kastiel

Kastiel: Nie.
Misty: Tak.
Kastiel: Nie.
Misty: Ale przecież oczywiście że tak.
Kastiel: Powiedziałem nie i odwal się.
Misty: Słuchaj, bo jak ja się za pisanie wezmę to zamiast czerwony to będziesz różowy.
Kastiel: Nie odważysz się.
Misty: A zakład?
Kastiel: Okey.
Misty: No dobra, masz rację nie dam rady bo twoje.. eghehem... fanki mnie uduszą.
Kastiel: Pff...
Misty: No ale proszę...
Kastiel: No to Natanielowi życzę...
Nataniel: Co proszę?!
Misty: No gratuluję... Zrób chociaż raz coś porządnie.
Kastiel:  Eh... żebyście nie były płaskie tak jak Sucrette.
Misty: ...
Kastiel: Coś nie pasuje?
Misty: Nie, nie. Okey... Idź. Zejdź mi z oczu, błagam...

Lysander

Lysander: ...
Misty: Proszę no...
Lysander: Ale po co?
Misty: Aby było miło i przyjemnie...
Lysander: A może być wiersz?
Misty: Chłopie, jesteś wielki! Dawaj ten wierszyk.
Lysander: Życzę Ci abyś odnalazła:
                 w ciszy swoje myśli i marzenia,
                 w bliskich Ci osobach siłę i piękno stworzenia,
                 w otaczającym świecie radość istnienia,
                 w kolorach, smakach i zapachach wielkość natchnienia,
                 a w sobie miłość.
Misty: No z ciebie to można brać wzór...
Lysander: Dziękuję. Mogę już iść?
Misty: Oczywiście! Dzięki, ratujesz ten cały post...

Armin

Armin: Ale czego życzy się kobietom?
Misty: No... Co chcesz.
Armin: Szczęścia, zdrowia, pomyślności i dużo gier.
Misty: Lepiej niż Kastiel przynajmniej...
Kastiel: Co proszę?!
Misty: To co słyszysz! Poza tym, kto ci pozwolił wrócić?! Byłeś już!
Kastiel: Ja robię to co chcę i kiedy chcę.
Armin: Em.... Mogę już iść? Mam jeszcze misję w Ac...
Misty: Hę? A! Jasne. Dzięki.


Alexy

Alexy: Mi nie musisz tłumaczyć.
Misty: No spoko.Mów.
Alexy: A więc wszystkim pięknym dziewczyną życzę wszystkiego dobrego;. Pięknych ciuszków, miłości no i żeby zawsze były radosne.
Misty: Alexy... Ty to jednak jesteś anioł nie człowiek. Bez niczyjej pomocy tak ślicznie..
Alexy: A dziękuję.

Kentin

Kentin: Zdrowia szczęścia, pomyślności. I koniec.
Misty: To było... szybkie. Ale spokojnie, bo już jesteś czerwony jak burak...

Max

Max: Że życzenia?
Misty: Tak.
Max: Wybacz, ale nie.
Misty: No proszę...
Max: Możesz prosić. Z chęcią pooglądam jak się przede mną płaszczysz...
Misty: No ale... Aleksa też jest dziewczyną, przecież. Pomyśl o niej...
Max: Eh... Wszystkiego Dobrego. I żeby Debrę szlag trafił.
Misty: ... Piękne życzenia. ( mówi ze sarkazmem)
Max: Pff... Nie wybrzydzaj. Ciesz się że w ogóle się do tej sielanki dołączyłem.

Edward

Edward: Po co?
Misty: No proszę...
Edward: Ale on nawet do końca nie wiedzą kim jestem.
Misty: Ale ja wiem. No proszę...
Edward: Mogę tobie złożyć.
Misty: Nie mnie. Mi tam nawet nie zależy. Innym... Bo na przykład...
Edward: Dobra, nie musisz układać już ckliwych historii. Powiem.
Misty: Super!
Edward: Drogie Panie, dziękuję Wam, że czynicie ten świat piękniejszym i lepszym.



No i tak oto kończymy! Mam nadzieje że się wam podobało! Rozdział dodam wieczorem. Bonus za 2500 wyświetleń dodam między środą a niedzielą.
Pozdrawiam!
Misty Blue

sobota, 5 marca 2016

[8]

Rozdział ósmy

Gdy zło czyha, aby mnie dopaść... 
      Usiadła na łóżku z białą pościelą i kakaowymi poduszkami. Materac delikatnie się pod nią ugiął. Zaczęła wybijać na telefonie numer do siostry. Mimo że nie było jej to w smak nie miała innego wyboru. Jej jakże kochana siostra uczyła się tam, więc pewnie dobrze znała Słodki Amoris. A skoro szkołę to i uczniów, a w tym białowłosego. Aleksa nie chciała by Lysander tak się do niej odnosił.
-Pff.. Grzeczna dziewczynka? Gdyby nie to że... eh... Przecież ja nic nie zrobiłam...
-Tak kochana?-po "drugiej stronie" rozbrzmiał głos Debry
-Cześć Debra... słuchaj jest sprawa...
-Mów śmiało.
-Kojarzysz Lysandra?
-O nie!
-Szkoda, bo...
-Oczywiście że znam! Wierz mi, nie opłaca sobie nim zawracać głowy.
-Ale ja...
-Dlatego między innymi plan był z Natem a nie Lysem. Lysander jest zbyt spokojny.
-Spokojny?- zdziwiła się
-Kijem by dziewczyny nie tkną. Istny dżentelmen. No, ale to nie w moim stylu.
-... on mnie podrywał i w związku z tym ch.....
-Co?!
-Słuchaj, ja też tego nie rozumiem.- powiedziała szybko- Najpierw się do mnie zaczynał, a potem dusił, a potem znowu się przymilał i chcę aby on prze...
-To ty taki pies na chłopaków jesteś?
-Nie! Mówię ci ze on sam z siebie...
-Nawet nie musiałaś nic robić? Wow! Normalnie moja krew. Jestem z ciebie dumna.- powiedziała wesoło Debra
-Wielkie dzięki za pomoc.- Aleksa rozłączyła się.- Pies na chłopaków... Pff.
       Padła na łóżko plackiem i westchnęła głęboko. Złapała mięciutką poduszkę i przytuliła ją do siebie. Spokojnie oglądała biały jak śnieg sufit na którym wisiał złotawy żyrandol. Szatynka wzięła gumową piłkę z podłogi i rzuciła w lampę która zaczęła się bujać. Spokoje nie śledziła ją wzrokiem.
-Trochę nudno...- nie wstając z łóżka otworzyła szufladę, po czym wyjęła z niej drewnianą ramkę z zdjęciem. Przyjrzała się zdjęciu.- Mogłabym się po wyżywać na twoim zdjęciu, wiesz?- zamknęła oczy i schowała ramkę z powrotem do szuflady.- Ale to już ostatnie zdjęcie... Wiesz, to takie dziwne uczucie. Jednocześnie uwielbiam i nienawidzę oglądać, tych twoich zielonych oczu...
     Wstała z łóżka i podeszła do okna. Jej bure oczy spokojnie spoglądały na to co było za szybką. Złote słońce, niebo błękitne i pływające niczym statki, chmury... Statki jednak te nie miały biały żagli, a bure, szare, poszarpane, wyzute z wszelkiej radości. Tak jak oczy Aleksy. Były to chmury burzowe. Po chwili zaczęło padać.
-Czasami mam ochotę byś wrócił, ale to tylko na chwilę. Bo gdy wraca mi rozum do głowy, chcę byś był jak najdalej ode mnie... Edwardzie. Nawet twoje imię teraz brzmi mi obco.
-Aleksa, chodź na obiad!- zawołał Max
-Pizza? - spytała rzucając poduchę na łóżko i wyszła z pokoju
-Domowej roboty.
-Gdyby nie to pomarlibyśmy z głodu. Ja w ogóle nie umiem gotować...- powiedziała wchodząc do jadalni o ciepłych kolorach i usiadła na drewnianym krześle przed talerzem z pizzą.
-Mogę cię nauczyć.- uśmiechnął się do niej szeroko i postawił szklankę z
Colą obok jej talerza.
-Prędzej spalę kuchnie niż czegokolwiek się nauczę.- powiedziała z pełną buzia i wzięła łyk Coli.
    Po pokoju rozległ się dźwięk telefonu stacjonarnego. Max przestał się uśmiechać i podszedł do urządzenia. Wziął w rękę czerwoną słuchawkę. Powiedziała "Czego?", a po drugiej stronie rozległ się czyiś krzyk.
-Je obiad, czego od niej chcesz?- minęło trochę czasu- Nie moja wina że jesteś taka głupia że nie wiedziałaś że się rozłączyła...- znowu minęło trochę czasu- Jak to? Kiedy?
-Co jest?- spytała Aleksa oblizując palec z ciepłego sosu pomidorowego.
-To jest zły pomysł.
-Z kim rozmawiasz?
-Ciii...- uśmiechnął się do siostry i położył palec na wardze.- Rozmawiam z naszą nieznośną siostrą.Halo? Dobrze usłyszałem, że za miesiąc? - nagle wykrzywił usta w grymas- Za miesiąc najwcześniej. Nie mam zamiaru cię tutaj wcześniej widzieć.- nagle zobaczyła jak jego brwi ściągają się jeszcze niżej niż zazwyczaj- Rób co chcesz. Byle zdała ode mnie i Aleksy.- powiedziawszy to niezwykle chłodnym tonem odłożył słuchawkę.
-Czego chciała?- spytała szatynka
-Chce przyjechać- prychnął.
-Niedawno wyjechała...
-Fakt.- delikatnie pogłaskał siostrę- Może przyjeżdżać, byleby była z dala ode mnie i ciebie. - tym razem zadzwoniła komórka blondyna.- Co oni wszyscy dziś ode mnie chcą... Tak?- powiedział nerwowo, odbierając telefon. Wysłuchał. uśmiechnął się delikatnie.- Czego od niej chcesz gospodarzyno?- oparł się o ścianę- No już, już nie denerwuj się bo zamiast blond kłaków będziesz miał siwe. - po chwili zaśmiał się lekko- Podejdź do niej jutro w szkole. Jest zajęta.- poczekał na odpowiedź.- A co ja to niby obchodzi? Ty masz problem a nie ona.- wybuchł śmiechem.- Serio? - znowu się zaśmiał- Że niby Debra? Jeszcze chyba mnie nie znasz w takim razie... Debra w porównaniu ze mną to niewinna szara myszka. - przetarł lewe oko w którym zakręciła się łezka od śmiechu-  Aleksa? Wierz mi to prawdziwy anioł... - westchnął głęboko- Natanielui Eryku Golden , nie mam ochoty tracić na ciebie czasu. Jak znajdzie wolny czas to do ciebie podejdzie, albo zagadasz ją po lekcjach. I nie obchodzi mnie to że musisz mieć to na dzisiaj.- znowu skrzywił usta w grymas- Nie podejmuję za nią decyzji ty baranie tylko...
-Max, proszę daj telefon.- wyciągnęła do niego dłoń.
-Masz farta złotooki.- oddał telefon siostrze
-Słucham?- weszła do salonu i padła na pomarańczową kanapę.
-Tu Nataniel, główny gospodarz.
-Te... to ty jesteś tym blondynem z drugiej ławki?
-Tak.
-A, kojarzę. Wszedłeś ze mną ostatni do klasy. Czego chcesz?
-Nie mam twojego formularza zgłoszeniowego.
-Hę? Serio? Założyła bym się że dawałam go dziś jakiejś Melanii po angielskim.
-Niestety nie dostarczyła mi tego dokumentu.

*Tymczasem w parku*

    Szatynka weszła do parku. Stanęła w jednej z uliczek. Spojrzała na Kastiela opartego o drzewo. Był w cieniu, ale jego srebrne oczy niemalże świeciły się. Kończył palić papierosa, a z kieszeni spodni wystawała czarna smycz dla psa. Przeczesał włosy i spojrzał na dziewczynę.
-Masz to?
-Mam. - z krzywą miną podała mu zgłoszenie na którym widniało imię i nazwisko "Aleksa Ewangelia Snow".
   Chłopak dmuchnął dymem papierosowym w twarz niebieskookiej i rzucił papierosa na ziemię. Wgniótł go w ziemię piętą. Wziął do ręki kartkę i obejrzał ją. Spojrzał kątem oka na Melanię która nerwowo skubała mankiet niebieskiej bluzki.
-Dobra robota.- uśmiechnął się
-Nie robię tego dla ciebie świnio. Chce tylko by jej tu nie było.
-Niby jestem świnią, ale robisz to ze mną, a nie sama..
-Ugh... bądź już cicho. Powiem że nie dostałam od niej żadnego formularza.
-Jestem pewien że uwierzy dziewczynie która go tak bardzo lubi, a nie siostrze tamtej suki.- uśmiechnął się.
-...- zagryzła wargę
-Nie martw się za bardzo. Prędzej czy później rzuci ci się na szyję. Będę umiał to załatwić...- z cwanym uśmiechem przejechał dłonią po policzku Melanii
-Bierz ode mnie te łapy!- warknęła oburzona
-Hehe. Ciesze się na naszą współpracę...
-To nie jest współpraca.
-Jest. Ty też masz z tego korzyści. Nie chcemy przecież by powtórzyło się to co pół roku temu...
-Oh...- była naprawdę oburzona- Mogę już iść?
-Możesz. Powiem ci jeśli będę potrzebował coś jeszcze z teczki Aleksy.
-Jasne...- powiedziała gorzko i odeszła.
    Chłopak uśmiechnął się szeroko. Oparł się wygodniej o pień, po czym zaczął czytać całe zgłoszenie. A to tak, jakby z każdym kolejnym słowem znał coraz bardziej Aleksę. Bo żeby pokonać i pozbyć się wroga, trzeba najpierw go poznać. A Kastiel, właśnie to zrobił...
    Zagwizdał. Duży owczarek francuski przybiegł do niego. Chłopak wciąż szatańsko się uśmiechał. Złożyła kartkę i wepchnął ją do kieszeni, po czym sięgnął telefon i zaczął wybijać numer Lysandra.
-Demon, chyba już wiem co Lysander zrobi najpierw...

___________________________________________________

Witam, witam!
A oto kolejny rozdział.
Kastiel wkracza do akcji, a do tego Melania mu pomogła!
Jak widać, ona tez raczej nie chce uczyć się pod jednym dachem z siostrą Debry...
A o tym jakie maja miedzy sobą układy, dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
A wy, macie już jakieś podejrzenia?
Obok będziecie mieć podobiznę podobiznę Maxa,
która trochę lepiej oddaje jego wygląd niż ta w zakładce "Bohaterowie.", którą do poniedziałku zaktualizuję.

Pozdrawiam kochani!
Misty Blue

czwartek, 3 marca 2016

[7]

Rozdział siódmy

Lysander daje ultimatum
-Przypomnisz mi, dlaczego siedzimy po lekcjach i układamy te cholerne książki?- spytała Aleksa kładąc na półce książką "Leksykon fizyki dla początkujących-tom drugi".
-Przez twoje rozmowy z nauczycielem, roześmianego Alexy'ego, moją konsolę.. i to chyba tyle.- podsumował Armin oglądając książkę o fizyce kwantowej.- Po co w ogóle mamy uczyć się tych hieroglifów?
-Bo tak zadecydował Minister do Spraw Edukacji.
-Gdybym ja został takim ministrem...- powiedział Alexy przestawiając książki które układała Aleksa tak aby pasowały do siebie kolorystycznie- Zarządziłbym w każdej szkole kolorowe mundurki, zero fizyki i same fajne przedmioty. A ty?
-Hmm... W sumie to nie wiem... Chyba dałabym muzykę jako zajęcia nieobowiązkowe. Nie lubię jej.
-Nie idzie ci z niej za dobrze?
-No tak jakby...
-Ja wolę słuchać niż tworzyć.
-Z Kingdom Heart są fajne.- powiedział Armin kładąc książkę na regale.
-A właśnie! Powiesz mi dlaczego oni też tu siedzą?
      Wskazała kciukiem na Lysandra i Kastiela. Czerwonowłosy bawił się telefonem, jednak nikt nie miał ochoty narażać się na jego krzyk, więc nie wiadomo było co dokładniej co robi w owej komórce. Za to Lysander ze spokojem czytał jakąś książkę, a co jakiś czas doznawał olśnienia i zaczynał coś pisać w notesie.
-Gbur jak zwykle pyskował, a albinos próbował go obronić i tez tu wylądował.- powiedzieli jednocześnie bliźniacy.
-Dobra, możemy wrócić do tematu muzyki...Kingdom Heart to ta gra gdzie jest Sora, postacie z Disney'a i tak dalej?
-Tak. Grałem gdy byłem dzieciakiem.
-A jakich zespołów słuchasz?- zapytał Alexy oglądając ułożenie książek po czym zaczął znowu je poprawiać.
-Ostatnio to żadnych... Nie lubię muzyki.- Lysander potajemnie uniósł wzrok znad książki.
-O nie!- Alexy mając w ręku ciężką encyklopedię (oczywiście fizyki, a jakże...) spojrzał na nią- Tak być nie może! Zaraz to naprawimy.- uśmiechnął się po czy wzbił rękę w górę, a ciężka encyklopedia przypadkiem wymsknęła się z jego dłoni i wylądowała na ławce Kastiela.
-Ja po ta książkę nie idę.- powiedziała zajmując się książkami. Po chwili na jej uszach wylądowały słuchawki.- Hę?- nagle poleciała z nich muzyka.
-Jak nie wysłuchasz tej piosenki to obrażę się na ciebie na wieki.
-Nie wytrzymasz tyle.
-Wytrzymam.
-Ehh... no dobrze.- wróciła do roboty.- Oooo... I really, really, really like you...- zaczęła cichutko nucić piosenkę która leciała w słuchawkach.  I długo nie usiedziała na nuceniu. Zaczęła śpiewać.- O! I really, really like you!- zaczęła uderzać dłonią to w książkę to w stolik, wybijając przy tym rytm. Lysander nadal patrzył. "Jest szczęśliwa gdy śpiewa.... dlaczego więc mówi że tego nienawidzi?"- pomyślał Piosenka jednak się skończyła. Zdjęła słuchawki i oddała Alexy'emu. Nadal była delikatnie uśmiechnięta. .
-Te... a dlaczego są tu książki od muzyki?- spytał Armin
-Pewnie ktoś podrzucił.
-Mogę zanieść. A wy ułóżcie resztę.- Aleksa zgarnęła książki o których mówił Armin
-Dasz radę sama, czy mam ci pomóc?
-Dam radę.- wyszła z klasy
-Zauważyłeś coś?- spytał Kas Lysandra
-Eh... serio chcesz to zrobić?
-Tak...- nadal patrzył na telefon- ...to chyba już ustaliliśmy.
-Armin i Alexy. Jeśli będzie z nimi w bliskich kontaktach to w żaden sposób nie będzie można jej złamać.
-Bingo. Więc leć do niej i zrób coś z tym.
-... Jak ja ciebie teraz nie rozumiem.- skierował się w kierunku wyjścia. Westchnął głęboko. Nie chciał jej robić krzywdy... Ale był między młotem a kowadłem. Mając wybór ona albo Kastiel, wolał starego przyjaciela niż dziewczynę którą zna od kilku godzin. Ustał w przejściu klasy. Zobaczyła Aleksę stojącą przy fortepianie. Szybko cofnął się. Wyszła z klasy, a chłopak szybko schował się za drzwiami. Rozejrzała się. Myśląc że nikogo nie ma, wróciła do klasy.
-Tylko troszkę... nie zaszkodzi przecież, prawda? On grał przecież na gitarze...
Usiadła przy fortepianie. Dotknęła klawisza i delikatnie go wcisnęła. Przejechała po wszystkich. Strzeliła palcami i zaczęła grać.

Odchodzisz,
ledwie oddycham,
tak, jakbym leżała na podłodze.
Zabierz moje serce.
Skoro odchodzisz,
nie potrzebuję go już więcej.

Jesień przyniosła deszcz,
lecz ja ciągle widzę Twoją twarz.
I nie mogę umknąć przeszłości.
Wkrada się do wewnątrz,
przypominając mi, że ja
nigdy nie będę mogła sprowadzić Cię z powrotem.


   Gdy skończyła uśmiechnęła się smutno. "Teraz, albo nigdy"- pomyślał Lysander. Uśmiechnął się zalotnie oraz zaklaskał. Dziewczyna aż podskoczyła. Spojrzała na chłopaka. Podszedł do niej i oparł się o fortepian.
-A więc nie tylko pięknie śpiewasz, ale i grasz...
-Słyszałeś...
-Oczywiście. Ale nie po to tu przyszedłem.
-A po co?
-Bo wiesz...- wpletł palce w jej włosy- Mogę być dla ciebie albo bardzo miły... albo bardzo zły.- złapał ją za szyję z tym samym uwodzicielskim uśmiechem. Przestraszyła się, mimo że nie dusił jej tylko puki co trzymał jej szyję.Nie okazała tego jednak.
-Puszczaj mnie...
-Sprawa jest prosta..- delikatnie zacisnął palce na jej szyi.- Jesteś tu tylko i wyłącznie dla mnie. Z nikim innym nie rozmawiaj, ani nie przebywaj.
-Co..?- powiedziała łapiąc go za nadgarstek i próbując odsunąć jego dłoń
-Rozumiesz? Przecież nie chcemy by tak śliczniej dziewczynie stało się coś złego...- tym razem mocno ścisnął, tak iż ta zaczęła się dusić
-Tak...- powiedziała głucho czując że nie może oddychać. Chłopak uśmiechnął się szerzej. Puścił ją. Szatynka zaczęła łapać nierówne oddechy, byleby złapać powietrze. Delikatnie pogładził jej włosy.
-Grzeczna dziewczynka...
-Po co to robisz?
-Hm... dobre pytanie.- zadzwonił dzwonek- Muszę już wracać do domu... Żegnaj. Chyba że chcesz iść ze mną.
-Po moim trupie.- warknęła
-Spokojnie... Jak będziesz zbyt szarżować to będę musiał cię zatrzymać. -Wyszedł z klasy. Odetchnął cicho. - Co ja najlepszego robię...
-Samo ci to przyszło?- spytał Kas oparty o ścianę nieopodal.
-O dziwo tak... jakbym dokładnie wiedział co robić.
-Być może to twoja ukryta natura. Chodź, zanim zobaczy.

________________________________________

Hej~!
Oto dodaję wam rozdział. 
Kolejny dam zgodnie z umową w sobotę.
Oczywiście jest już gotowy...
No gdyby nie mój brat to pewnie bym do rana pisała xD
Ogólnie niedawno miałam testy próbne...
Wierzcie mi lub nie,  ale prawdopodobnie zaliczyłam ta przeklętą historię i wiedzę o społeczeństwie.
A więc, prawdopodobnie rozdziały nadal będą się pojawiać regularnie.
A jak wam mija szkoła?
Z boku... no znowu Lysander.

Pozdrawiam!
Misty Blue

wtorek, 1 marca 2016

[6]

Rozdział szósty

Armin i Alexy
*Tymczasem Lsyander...*

-Oj, teraz to mi nie uciekniesz!- krzyknęła Rozalia i złapała przerażonego chłopaka za ramię.- Wszystko mi tu śpiewaj!
-O radości iskro bo...
-Dobrze wiesz że nie o to chodzi!!!
-Nie wiem...- odwrócił wzrok.
-Nie udawaj niewiniątka! Kiedy zamierzałeś powiedzieć że ona ci się podoba?!- chłopak zrobił sie cały czerwony.- Nie zaprzeczaj! Sama widziałam! Co jak co, ale ja powinnam wiedzieć pierwsza.- powiedziała niezadowolona
-To nie...
-Stary chodź.- powiedział Kastiel wiedząc że taka gaduła jak Rozalia, może nieźle pokrzyżować jego plan.
-No to teraz to dopiero... Poza tym to od początku był zły pomysł. Aleksa jest zupełnie inna od Debry.
-Zdaje ci się.
-Nie lepiej to zostawić w spokoju?
-Wolisz żeby ja to zrobił?- spojrzał na niego kątem oka.
-Wolę aby nikt jej nic nie robił. Łącznie ze mną.
Aleksa wyszła z łazienki, przebrana w szarą koszulkę na W-F. Spojrzała na idących chłopaków. Zainteresowana po kryjomu zaczęła za nimi podążać.
-Trzeba się jej stąd pozbyć. To chyba zrozumiałe.
-Nawet jeśli, to w ten sposób będzie to trwać wieki. Ją to nie rusza.
-Więc trzeba trochę to zaostrzyć... 
-...- "Kogo pozbyć? Co oni knują..."
-To ty jesteś Aleksa?
   Rozalia stanęła nagle przed dziewczyną z wielkim uśmiechem. Lysander i Kastiel aż podskoczyli. Niepewnie obejrzeli się za siebie. Udając że nic się nie stało, poszli hen daleko, a właściwie to tylko na klatkę schodową.
-Um... tak?
-Miło cię poznać! Jestem Rozalia.
-A... Lysander coś o tobie wspomniał.
-Wiesz, mi się coś zdaje że on cię lubi.
-Nonsens.- szatynka poprawiła plecak na ramieniu i ruszyłam holem w poszukiwaniu jakiegoś spokojnego miejsca.
-Znam go od dawna! Jestem pewna że wpadłaś mu w oko.- poszła za nią.
-To spójrz na niego a na mnie. Ja nie widzę niczego co nas łączy.
-Czasem przeciwieństwa się przyciągają.
-Znam go 15 minut.
     Po chwili zaczęła biec i w ciągu 5 minut zgubiła Rozalię. "Jak na te jej kozaki na ma niezłe tempo..." weszła do jednej z klas. Siedzieli tam Armin i Alexy. Ci nowi uczniowie, o których wspomniano w drugim rozdziale. Pozwólcie że trochę o nich opowiem. Armin to brunet o jasnej cerze i błękitnych oczach. Zazwyczaj bywa spokojny i wyjątkowo opanowany. Bardzo rzadko wpada w złość. Ma cichą osobowość i nie lubi być przez innych zauważany. Według niektórych jest lekkim pedantem. Czas najchętniej spędza na graniu w gry wideo i jedzeniu frytek, natomiast unika zielonych warzyw. Alexy to jego brat bliźniak. Ma niebieskie włosy i oczy w kolorze różu podchodzącego pod fiolet. To chłopak pełen życia, wyjątkowo radosny i czasem trochę dziecinny. Zdarza mu się być egoistycznym i bardzo zazdrosnym wobec swych przyjaciół i Armina. Niemniej jednak jest sympatycznym bohaterem, który lubi poznawać nowych ludzi i zawierać nowe przyjaźnie. Jednym z jego ulubionych zajęć jest robienie zakupów w czyimś towarzystwie i łażenie po mieście.Nie cierpi deszczu, smutnych filmów a także wszystkiego co jest ponure. Aleksa zatrzymała się. Spojrzała do na Alexy'ego który po prostu na nią patrzył, to na Armina zajętego grą. Podrapała się w tył głowy. Znowu spojrzała to na jednego to na drugiego.
-Wy jesteście bliźniakami?
-Tak.- powiedział wesoło Alexy znowu spojrzała kolejnego na jednego to na drugiego.
-Farbujesz włosy?
-Nie, są naturalnie fluorescencyjne i niebieskie. To Armin farbuje włosy, ponieważ nie potrafił się z tym pogodzić.
-On ściemnia.- powiedział Armin nie odrywając się od konsoli.
-Nie, bo ty nie chcesz się przyznać. 
      Aleksa zasłoniła dłonią usta, próbując ukryć śmiech. Nie wyszło jej jednak. Po chwili wybuchła śmiechem. Max stanął przed klasą. Zaskoczony zdziebko. Aleksa zbyt często się nie śmiała.Zaliczała się do osób które miały twarz niewzruszoną jak kamienień, a tu nagle zaczęła się śmiać. Spojrzał na bliźniaków zaciekawiony, ale tak aby nie zauważyła.
-Jaki fajny śmiech! - ucieszył się niebiesko-włosy.- Jestem Alexy, a ten zajęty grą to Armin.
-Aleksa.- powiedziała uśmiechając się.
- Chodzisz do 2c?
-Tak. Teraz była muzyka.
-Jesteśmy w tej samej klasie!- powiedział wesoło
-To dlaczego nie byliście na pierwszej lekcji?
-Ten tutaj do 2 w nocy grał...
-Ej!- Armin oburzony spojrzał na brata- Nie do 2! Do 1:57!
-Haha!- dziewczyna znowu się zaśmiała
-To nie zmienia faktu że nie mogłem spać.
-Mogłeś iść na wycieraczkę.
-Ejejej! Przecież jesteście rodzeństwem!- powiedziała powstrzymując śmiech- Jedno by drugiego na wycieraczkę wysłało?
-On przecież wie że go kocham...- Alexy poczochrał brata
-Ty..!!! Przez ciebie znowu przegrałem!- Armin niemal wyszedł z siebie.
-Heh...- dziewczyna uśmiechnęła się zrezygnowana.
-A właśnie! Chcesz usiąść z nami w ławce?
-Już widzę jak to się skończy. Obudzę się pod ławką bez nerek, albo na ławce, a nerki pod nią. Dobra, niech będzie.- uśmiechnęła się szerzej
-Super! - po chwili zadzwonił dzwonek.
     Ławki były trzyosobowe. Armin siedział przy oknie, Alexy na środku, a Aleksa z brzegu. Reszta uczniów weszła do klasy.Lysander widząc że szatynka siedzi już z kimś innym odetchnął z ulgą. Zaciekawiona Sucrette spojrzał na rozbawioną trójkę, która najspokojniej we wszechświecie sobie rozmawiała gdy nauczyciel fizyki stał przed ich ławką czekając aż zwrócą na niego uwagę.  Sucrette była... ujmijmy to szczerze, dość głupiutka. O wszystkim co się dowiedziała zawsze rozmawiała z resztą świata. Była strasznie ciekawa, a jej oczy wiecznie poszukiwały czegoś nowego. M brązowe oczy i szmaragdowe tęczówki. Wyglądała dośc zwyczajnie, nic ją na dobrą sprawę nie wyróżniało. Aleksa uniosła głowę i zobaczyła nauczyciela który miał taką minę, jakby wrąbał kilo cytryn.
-O, Dzień Dobry.- Alexy ledwo powstrzymywał śmiech - Ładna dziś pogoda, prawda?
-Ładna.- odparł gorzko
-To dlaczego pan ma kwaśną minę?
-A co robiła minutę temu?
-Rozmawiałam z Alexym. To ten który jest na granicy śmiechu. Bo ma jeszcze brata bliźniaka Armina. Ale idzie ich rozróżnić. Bo Alexy ma naturalnie fluorescencyjne i niebieskie, a Armin tego nie lubił, więc pofarbował na czarno... albo było było na odwrót. 
-Haha!!!- Alexy nie wytrzymał i padł plackiem na ławkę wijąc się ze śmiechu, co nauczycielowi zbytnio się nie spodobało...

_______________________________________

 Hey! A oto wtorkowy rozdział.
Do naszej zabawy dołączają Alexy i Armin.
Osobiście świetnie się bawię pisząc o nich.
Zawsze wtedy szczerze się jak głupia.
A wy też ich lubicie?
Obok macie ich podobiznę.
Pozdrawiam!
Misty Blue