czwartek, 30 czerwca 2016

[30]

Rozdział trzydziesty

"To tak?"
-A jak mam reagować, skoro widziałam jak liżesz się z Amber?!

          Taa... Kiedyś do tego musiało dojść... Do konfrontacji Kentina i Aleksy. Chłopak i dziewczyna mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Szatynka odwróciła wzrok.

-Powtarzam że to było dla zemsty!
-Oh, doprawdy?! Weź nie bądź śmieszny! Całujesz się z dziewczynami, aby się na nich zemścić?!
-Nie rozumiesz!
-Nie, nie rozumiem, bo to jest chore!
-Ja nawet nie wiem dlaczego tak się czepiasz, przecież nawet nie jesteśmy razem!
-Wiem!
-I jesteś dla mnie  tylko przyjaciółką, nie kocham cię czaisz?!
-Wiem do jasnej cholery!
-To o co ci chodzi?!
-To że ze mną też się lizałeś!
-... żałuję.
-... ja naprawdę już nic nie rozumiem.

               On był wściekły, ona smutna. On myślał że ona go nie rozumie, a ona nie rozumiała dlaczego. I uczucia zaplatąły się w warkocz, tworzący niezgodę. A z tego, nigdy nic dobrego nie wynika...

               Dziewczyna odwróciła wzrok. Zagryzła wargę, zacisnęła pięści. Z sykiem złapała oddech. Spojrzała na niego. Chciała mu się rzucić na szyję, wybaczyć, ale nie umiała... To co czuła i to co on czuł, było jak jak mur który ich od siebie dzielił. Jak to się stało, że w przeciągu kilku dni, tak się między nimi działo? Wcześniej byli ze sobą zgodni, jakby byli jedną osobą. A... dlaczego wtedy wszystko się sypało? Jak to się stało, że co chwila się kłócili.

-Uznałam tamtego całusa za coś wyjątkowego, a ty je tak po prostu rozdajesz...
-To nie było nic wyjątkowego. Jesteś... byłaś moja przyjaciółką, więc nie chciałem cię smucić, dlatego to zrobiłem. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie chcę byś czekała, bo może nigdy nie przyjdę. Zakończmy wszystko to co nas łączyło, bo będziemy tylko cierpieć.
-... To jest jednocześnie mądre i... głupie!  Kentin, ja tak nie umiem. Ty też tak nie umiesz. O Sucrette przecież też nie mogłeś łatwo zapo...
-Nie zapomniałem.
-... Wciąż coś do niej czujesz...- uśmiechnęła się smutno.- Przepraszam że na ciebie nakrzyczałam...- odgarnęła mu włosy z twarzy.- Jesteś moim przyjacielem, chcę byś był szczęśliwy....- zagryzła wargę aż do krwi. - Tylko.... uważaj na siebie... Ja.... jeszcze troszkę poczekam...

                Po jej policzku popłynęła łza. Zrobiła krok w tył. Wiedziała że tej wojny nie wygra. Odeszła szybkim krokiem.  Te wszystkie uczucia były strasznie poplątane... Ona sama się w nich pogubiła. Poczuła jak ktoś łapie ją za nadgarstek i przysówa do ściany. Zobaczyła kolorowe tęczówki Lysandra.

-Dlaczego płaczesz?- spytał z uśmiechem
-Nie twój interes!
-Miałaś być grzeczna...- wciąż uśmiechając się, pociągnął ją za włosy.
-Daj mi spokój!- odepchnęła go. - Nie cierpię cię!
-A ja wprost przeciwnie.- objął ją w pasie i przysunął do siebie.
-Tylko przy mnie jesteś taki wredny! Co ja wam wszystkim zrobiłam?!

               Kastiel akurat chciał wychodzić z piwnicy, ale zatrzymał się. Usiadł za schodach i zaczął nasłuchiwać, uznając że takie zachowanie Aleksy może podsunąć mu kilka informacji.

-Hm?
-Nie jestem Debrą! To nie ja przywarłam   Nataniela do biurka i to nie ja zerwałam z Kasteielm.
-Co proszę? - był zaskoczony
-Jajeczko! - była wściekła- Melania mnie zabija wzrokiem, Amber ma ochotę rozerwać mnie na strzępy, Kastiel ma mnie za wroga, ty się nade mną znęcasz a Nataniel ma do mnie sapy! Ludzie, to nie jestem Debra!- wyrwała się z jego objęć.- Nazywam się Aleksa Ewangelia Snow, jakbyście nie zauważyli!
-...
-Poza tym, tobie się podoba Rozalia a nie ja! Więc przestań się do mnie dobierać!

               Białowłosy zagryzł wargę. Powiedziała prawdę, nie skłamała. Oparł się o ścianę. Kastiel wyszedł z piwnicy. Był zły.

-Chcę się jej stąd pozbyć.- oświadczył
-Tamten wykład ci nie wystarczy?
 -... przypomina mi Debrę....- oparł się o ścianę obok Lysandra.
-W czym niby?
-W tym w czym zakochałem się w Debrze...
-... Ona ci się podoba?
-Nie. Po prostu nie chcę powtórki z rozrywki i tyle. A im bardziej się stawia, im dłużej patrzę na to co robi, tym bardziej... Mniejsza.
-Yhym...
-Te, to z Rozalią to prawda?
-Po części.  


_______________________
Hej!
Lilo: Dzisiaj krótko, ale z charakterem!
Tak, powoli odsłaniamy ten cały płaszczyk zemsty i plątaniny uczuć...
Lilo: Wszystko najpierw wydawalo sie proste.... ale tak naprawde jest glebokie.

Pozdrawia Misty i Lilo

Lilo: Spiacy Lilo.

środa, 29 czerwca 2016

[29]

Rozdział dwudziesty dziewiąty

"Kilka słodkich kłamstw..."
-Nie mogę powiedzieć. Wtedy byłoby nudno.
-...
-Ale załóżmy, że jak będziesz cierpliwy to ci powiem.- zabrzmiał dzwonek
-Dokończę to po lekcjach...- wstał z krzesła.
-Chciałeś powiedzieć, "dokończymy to po lekcjach".

* Tymczasem w domu Aleksy*

-Te, a jak wytłumaczysz to że nie było cię w szkole?- spytał Adrian patrząc na Maxa
-Nijak.

             Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Blondyn leniwie podniósł się z fotela i podszedł do drzwi. Zajrzał przez wizjer. Wycofał się dość szybko, złapał za ramię Edwarda i przytargał do wejścia. Szepnął mu coś do ucha. Po chwili zaczął szybko wrzucać wszelkie zbędności ( czyt.śmieci) do szafki na dokumenty.

-To dyrka, idźcie do mojego pokoju.- szepnął głośno
-Wow... A myślałem że nas ganią za niechodzenie do szkoły...- powiedział Dakota i poszedł na górę.-
-A co z nim?- szatyn wskazał na Edwarda.
-On tam ma być! - Maksymilian poszedł za nimi.

           Dyrektorka znowu zadzwoniła. Edward westchnął i odgarnął włosy do tyłu. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ujął klamkę i otworzył drzwi. Starsza pani zdziwiła się.

-Przepraszam że musiała pani tyle czekać...
-Kim pan jest?
-Jestem przyjacielem Maksymiliana.
-Dobrze się składa, wiesz może dlaczego nie był dziś w szkole?
-Musiał wraz z ojcem pójść do szpitala, na badania kontrolne.
-Rozumiem.
-Ah gdzie moje maniery!- schylił się i ucałował dłoń staruszki- Może eszłaby pani do środka? Na dworze przecież jest strasznie chłodno.
-Ooo...- była BARDZO pozytywnie zaskoczona i nieśmiało weszła d środka.
- Kawy, herbaty?- spytał
-Herbaty poproszę.  Najlepiej zieloną.- kobieta usiadła w jadalni na krześle.- Jak na nie swój dom, to nieźle się rządzisz.

 "Przecież nie dalej niż wczoraj Aleksa powiedziała że jak chcę się napić, to nie muszę wychodzić z domu.W takim razie ja chcę herbaty, ale odstąpiłem ją tej staruszce która się z nią męczy."

         Edward postanowił wykorzystać przyjście dyrektorki, na swoją korzyść. Usunąć kilka przeszkód, dodać kawałek drogi. Bo musicie wiedzieć, że syn barona Baltimore, nie poddawał się łatwo, co to to nie. Gdy czegoś chciał, to to dostawał.I nie przebierał w tym celu w środkach.

-Aleksa mi pozwoliła.
-... Jeśli można spytać, kim ona da ciebie jest?
-...- zastanowił się chwilę.-Dziewczyną.- spojrzał a kobietę  na jego ustach aż sam pojawił się uśmiech.- Trochę się pokłóciliśmy ostatnio, bo uczę się w Londynie i nie mogę za często jej odwiedzać.
-Oh, rozumiem.- powiedziała. - Właściwie to przyszłam tu w jej sprawie. Niestety, jej ojciec wyjechał z Maxem do lekarza...
-Coś się stało?- spytał dodając do swego głosu troskę  podał kobiecie herbatę
-Dziękuję.  Skoro jesteś jej chłopakiem to może ty do niej dotrzesz.
-Niech pani śmiało mówi.
-Aleksa ostatnio w szkole upiła się.
-.. naprawdę?
-Martwi mnie to. Nie chciała z nikim na ten temat rozmawiać. A od początku oku szkolego izoluje się od innych. Może ty coś zauważyłeś?
-Faktycznie trochę inaczej się zachowuje.. Ale na pewno nie posunęła by się do picia alkoholu. Ona nawet ni ewie jak on smakuje.
-Ehh.... może rozmowa z ojcem coś da...
-Chociaż....- "Teraz jest idealna okazja."- Ostatnio zaczęła się zadawać z jakimś Kentinem... ze szkoły wojskowej. W sumie początek roku szkolnego nakłada się z okresem gdy zaczęła się z nim przyjaźnić.
-Nie interweniowałeś?- uniosła brew ku górze.
-Ufam jej. Niemniej, gdy wróci dzisiaj ze szkoły, to postaram się z nią pogadać.
-Dobry z ciebie chłopak, powinna sie od ciebie uczyć zachowania.- upiła łyk napoju- Wyborna herbata.
-Dziękuję.

          Ale to nie był koniec problemów Aleksy. To był dopiero początek... A jedno kłamstewko, miało się zmienić w tysiące...

______________________
Hejo!
Lilo: Niech zgadnę, w kolejny ]m albo Kentin albo Lysander...
Może. Postanowiłam olewać twoje spojlery.
Lilo: Serio?
Serio.
Lilo: Super! Ej, wiecie że Aleksa nie jest....
Kya!!!! Takich rzeczy nie wolno mówić! To ściśle tajne!

Pozdrawia wkurzona Misty i rozbawiony Lilo.

wtorek, 28 czerwca 2016

[28]

Rozdział dwudziesty ósmy

"Rzeczy których nie wiemy"
-Śledzisz mnie?
-Nie.
-Prześladujesz?
-Też nie.
-Zakochałeś się?
-Na zabój.
-Nie kłam!

            Aleksa piorunowała wzrokiem rozbawionego Edwarda. Nie tylko on z resztą. Dake śmiał się w najlepsze, a Adrian nie mógł powstrzymać uśmieszku. Aleksa w najlepsze przesłuchiwała bruneta, próbując się dowiedzieć, co robił pod szkołą gdy tak lało. I miała sporo determinacji.

-Chciałeś mnie napaść?
-Nie.
-Zabić?
-Nie.
-Zgwałcić?-spytał Dake i wybuchł śmiechem.
-Nie skrzywdziłbym jej, to ona mnie tak oskarża. W sumie to słodkie jak tak sobie wisi nade mną z wściekłą miną.

          Faktycznie tak było. Chłopak spokojnie sobie siedział w fotelu, zakładając nogę na nogę, a ona ordynarie oparła dłonie po obu stronach jego głowy i spokojne sobie nad nim wisiała. Z wściekłym wyrazem twarzy, rzecz jasna. A on to uważał za słodkie. Mnie nie pytajcie dlaczego, ta postać żyje własnym życiem.

-Zamknij się!
-Dlaczego po prostu nie spytasz dlaczego tam byłem, zamiast wymieniać opcje?
-Bo byś wymyślił historyjkę na poczekaniu!
-Chciałem cię wziąć na kawę, ale się rozpadało i... a psi!- kichnął
-I złapałeś katar?- jej wyraz twarzy trochę złagodniał.
-Tak jakby. - pociągnął nosem

             Dake wyciągnął telefon i zaczął coś pisać. Po chwili komórka Edwarda wydała specyficzny dźwięk SMSa. Chłopak wyjął telefon i odczytał wiadomość. Potem odpisał. I tak sprawa się toczyła. Następnie dołączył też Adrian.

-Dlaczego piszecie SMSy, skoro siedzicie w tym samym pokoju?- spytała.
-Bo sprawa dotyczy ciebie, a ty nie możesz się dowiedzieć o co chodzi...- powiedział Dakota.
-... to chore.
-Tak jak teraz Edward.- dodał Adrian.-A chciał dla ciebie dobrze...

         Szatynka weszła do kuchni. Nalała kawy do kubka i wróciła do salonu. Podała czarny kubek z kawą brunetowi. Spojrzał na nią kątem oka.

-No kawa, halo!-pomachała u nią przed nosem- Jak chciałeś się jej napić, to nie musiałeś nigdzie wychodzić.
-Jesteś niemożliwa...- uśmiechnął się i wziął kubek do ręki- Dzięki Gwiazdko.- pocałował ją w policzek.
-Nie nazywaj mnie tak...- otarła rękawem bluzy ucałowany policzek i poszła do swojego pokoju,
-Chyba cię nie lubi.- stwierdził blondyn
-Lubi, tylko jeszcze o tym nie wie.- upił łyk napoju- Nawet smaczna ta kawa.

*Kolejnego dnia w szkole*

              Dziewczyna już chciała wejść do pokoju gospodarzy z przysłowionego "z buta wjeżdżam", ale powstrzymała się. Wzięła wdech i podniosła dłoń. Delikatnie zapukała. Usłyszała ciche "proszę". Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Nataniel dosłownie tonął w papierach. Usiadła na jednym z stolików,po czym wzięła jakąś kartkę

-Chcą cię wykończyć?- spojrzała na niego kątem oka.
-Zapomniałem wczoraj zrobić, więc dzisiaj robię część z dzisiaj i wczoraj. - powiedział nie odrywając wzroku od dokumentów.
-Pomóc ci?
-Nie wiesz jak.
-To mnie naucz.- spojrzał na nią kątem oka.
-Ehh... Specjalnie przyszłaś o siódmej do szkoły, gdy mamy na dziewiątą?
-Być może. To teraz nauczaj, panie gospodarzu.

*Godzinę później*

            Ze spokojem siedziała obok blondyna i pomagała mu uzupełniać dokumenty. Wymagała to sporego skupienia. Gdy Aleksa robiła jedną kartkę, to chłopak trzy. Westchnęła ciężko. Spojrzała na niego kątem oka. Miał spokojny wyraz twarzy... i worki pod oczami.

-Spałeś ty dzisiaj?- spytała
-Tak.
-Nie wygląda. Masz worki po oczami, sięgające do Chin.
-...
-i...- przejechała dłonią po jego plecach. - Nowego okazałego siniaka.
-...
-Wszystko okey?
-Jak ci się znudziło, to możesz iść.
-I weź się tu o takiego troszcz...
-Co proszę?- spojrzał na nią.
-Żaden człowiek nie zasługuje na takie traktowanie. Ty tu siedzisz, wypełniasz dokumenty a ludzie myślą że jesteś sztywy bo co? Bo jako jedyny masz zdrowy rozsądek? A nawet nie wiedzą że dzięki tobie, będą mieli w Grudniu co żreć.- wskazała na odpowiedni dokument.- A potem dyrektorka bierze cię na dywanik, oskarżając że mógłbyś kogoś upić, Plus... Ktoś dość często wali ci po plecach. I chyba nawet nie chcę wiedzieć gdzie jeszcze.  I..- zasłonił jej usta dłonią.
-Błagam cię, nie w szkole... Jeszcze ktoś usłyszy...
-Mghft!
-Nikomu o tym ani słowa. - polizała jego dłoń- Ble!- odsunął rękę
-Smakuje miodem... Mniejsza, mam pewien pomysł.
-Nie.- wytarł rękę w chusteczkę.
-Ty dasz sobie pomóc, a ja nikomu nic nie powiem.
-Pomóc?
-Po lekcjach i przed lekcjami. Dokument itp.
-...Niech będzie.
-I muszę ci opatrzyć plecy. Niektóre zadrapania już zaczynają się knocić,
-N....
-I przestań mówić nie, bo jak ja cię zbiję to...!
-Ciszej!- szepnął głośno- Niech będzie.

            Uśmiechnęła się do niego. Sama nie wiedziała dlaczego, ale cieszyła się że może mu pomóc. Wróciła do uzupełniania dokumentów. Blondyn spojrzał na nią.

-Dlaczego to robisz?

___________________
Hej!
Lilo: Odpowiedź na zadane powyżej pytane, w kolejnym rozdziale!
Lilo! Jestem z ciebie dumna!
Lilo:Hę?
Nie zdradziłeś nic ważnego!
... wow...

Pozdrawia dumna Misty i zaskoczony Lilo.

niedziela, 26 czerwca 2016

[27]

Rozdział dwudziesty siódmy

"Małe kłamstwo"
-Mówię że to nie on!- Aleksa po raz czwarty wydarła się na dyrektorkę.
-Alekso Snow, proszę cię o spokój!
-Mam w dupie spokój! Nataniel nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
-Wszystkie dowody wskazują na niego.- dyrektorka usadowiła się wygodniej w fotelu.
-Gów...
-Wyrażaj się. Natanielu, otrzymasz uwagę do dziennika, a twoja ocena z zachowania spadnie o jeden stopień.- staruszka zwróciła się do przybitego blondyna.
-Oczywiście...- odparł ściszonym głosem.
-Nie zgadzam się!- szatynka wstała z krzesła
-Droga panno, za twoje zachowanie też zaraz dostaniesz uwagę.
-Ale... No nawet jeśli on to zrobił, to ja mu wybaczam! Nie trzeba żadnych uwag!
-To tak nie działa.
-... niech pani da czas do jutro, udowodnię że to nie on!
-Nie będzie żadnych śledztw. Natanielu, przeproś Aleksę.

            Blondyn wstał. Wyciągnął dłoń do Aleksy. Był przybity. Został oskarżony o coś czego nie zrobił i na dodatek miał tego ponieść konsekwencje. Spojrzał na dziewczynę. W jego oczach wirował przygnębienie, jednak twarz miała kamienny wyraz.

            Aleksa zagryzła wargę. Nie miała zamiaru, tak zakończyć tej sprawy. To nie było w jej stylu. Złapała jego nadgarstek i opuściła jego dłoń. Spojrzała wściekłą na dyrektorkę.

-Nie.
-Alekso, pójdź na ugodę, nic nie ugrasz.- powiedział blondyn.
-Nie jestem Debrą! Ja nie chodzę na skróty!
-Snow, zachowuj się!- dyrektorka podniosła się z fotela.
-Jeśli ten uczeń dostanie uwagę i obniżoną ocenę z zachowania, to obiecuję że sama nachlam się w szkole, puki nie padnę trupem!
-Przestań bredzić dziecko. Uspokój się.
-Nie!
-Musze go ukarać.
-Nie rozumie pani że on nie mógł tego zrobić?!
-Ale zrobił.
-Nie!
-Alekso, ostatnie ostrzeżenie. Zaraz dostaniesz uwagę do dziennika.
-To ja byłam pijana a nie on!
-Ale przez niego!
-...

               Była wo rozterce. Widziała tylko jedno wyjście. Zacisnęła powieki i pięści. Spojrzała prosto w oczy dyrektorki. W tamtej chwili znała tylko jedno wyjście. Skłamać. Po raz pierwszy w życiu świadomie skłamać.

-Nie mógł bo to ja sama się upiłam i podrzuciłam mu butelkę do torby, bo myślałam że ta jest Kastiela.

-...

*Po lekcjach*

               Dziewczyna zapukała do pokoju gospodarzy. Miała duszę na ramieniu i straszne wyrzuty sumienia. Usłyszała "Proszę" z środka. Wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi. Blondyn był zajęty papierkową robotą i nawet nie zwrócił na nią uwagi.

-...hej.- podeszła do niego.
-Po raz pierwszy zapukałaś.- powiedział obojętnie.
-Sory za tamtą akcję...
-Nie mogłaś od razu powiedzieć ze...
-Skłamałam.- uśmiechnęła się smutno.- Po raz pierwszy świadomie skłamałam.
-...- spojrzał na nią katem oka.
-Nie powinnam... Ale musiałam. To nie twoja wina. To ja byłam nieuważna.... Nigdy w życiu nie miałam w ustach alkoholu i po postu myślałam że sok jest jakiś inny...
-...- odwrócił wzrok i wrócił do pracy.
-A no. Jesteś spoko. Tylko czasem powinieneś walczy o swoje.
-...- zatrzymał się.
-Wiele osób myśli że jesteś sztywny i tak dalej. - usiadła na stoliku.- Ale ... mylą się. Po prostu mylą bycie sztywnym z zdrowym rozsądkiem.
- Dlaczego mi to mówisz?
-Bo to jest powód dla którego to nie ty to zrobiłeś.
-Hmm?- spojrzał na nią.
-Jesteś rozsądny. Nie włożyłbyś butelki to torby.
-Tylko dlatego?
-N:ei cierpisz mojej siostry. Napsuła ci krwi, wiem. Najpierw pomyślałam że chcesz się zemścić, ale ty jesteś rozsądny. Ja... wtedy miałam taką cichą nadzieję że wiesz, że to tylko jej wina, a nie moja. I że... ona i ja to dwie różne osoby, a więzy rodzinne nie mają wpływu na nasze charaktery...Może i się mylę, ale miałam wtedy taką cichą nadzieję.
-... Nie. Myślałem że jesteś taka jak ona. Puki nie zaczęłaś drzeć się an dyrektorkę i nie przyszłaś tutaj.
-...- wyciągnęła do niego rękę.- Kwita?
-...- uśmiechnął się.- Kwita.- uścisnął jej dłoń.-Tylko już więcej nie kłam, zgoda?
-Zgoda. Nawet nie mam zamiaru więcej kłamać. No chyba żeby znowu obronić cię z błędnych zarzutów.
-Jesteś niemożliwa.
-A no.- zeskoczyła z biurka i mocno go przytuliła. Zaczerwienił się.- Walcz o swoje. Jesteś facet co nie?- puściła go, po czym poklepała po ramieniu.
-Em...
-Naprawdę jesteś spoko. Też kiedyś czytałam Cobena.- skierowała się w kierunku drzwi.
-Skąd ty...
-Ja wiem wszystko.
-A tak na serio?
-Tak na serio to leżała na stoliku. Ostatnim razem gdy do ciebie wpadłam to też czytałeś tego autora. - otworzyła drzwi.- Na razie panie gospodarzu. Wpadnę jutro, bo mam pytanie co do twoich zadrapań na plecach. Wyczułam je gdy cię przytulałam.

           Podeszła do szafki i wyjęła z niej bluzę. Zarzuciła ja na siebie. Na dworze było co raz to zimniej. Skierowała swoje kroki do wyjścia. Nagle zobaczyła Kentina całującego się z Amber. Serce jej zamarło. Ręce jej opadły, krew odeszła z twarzy. Zagryzła wargę. Czuła jakby miała się zaraz rozpaść na tysiące kawałków. Wybiegła ze szkoły mijając ich.

             "Jak... Dlaczego?" Padał deszcz, było szaro. A świat miał kolor jej oczu, bury. Serce jako jedyne było żywotne, bijąc jak szalone. Zacisnęła powieki i pobiegła w kierunku bramy, wpadając na kogoś.

-Przepraszam...
-Aż tak źle ci w szkole Gwiazdko, że uciekasz z niej aż się kurzy?
-...Edward...- podniosłą głowę i spojrzała w jego szmaragdowe oczy. -Co ty tu robisz? Jesteś przemoczony do suchej nitki.
-I?
-...nic.
-Przystojnemu chłopakowi, deszcz nie zaszkodzi. - odgarnął mokre włosy do tyłu.- Przed kim tak uciekasz?
-Nie ważne.
-Teraz faktycznie. Jak wrócimy od ciebie, to już będzie ważne. I to bardzo.

__________________________________

Elo!

Lilo: w kolejnym rozdziale Edward i Nataniel!
A w kolejnym rozdziale, w dopisce od autora, Lilo nie będzie. Gdyż znajdować się będzie na cmentarzu.
Lilo:Ja tylko ich przygotowuję psychicznie! W jeszcze następnym będzie ryk i Kentin, więc lepiej ich przygotowywać.
Chodzi o to by nie przygotowywać ich! Gdy nei są przygotowaniu, to jest frajda!
Lilo:Bo są zszokowani i załamani?
Tak!
Lilo: i niby ja jestem sadystą...

Pozdrawia sadystyczna Misty i psycholog Lilo.

sobota, 25 czerwca 2016

[26]

Rozdział dwudziesty szósty

"Pijana"
-Ciszej.- syknął Kastiel
-Alkohol?! - Lysander zgromił go- wzorkiem.
-Słuchaj, my jej to tylko dolejemy do soku na stołówce. Dzisiaj jest sok wiśniowy, wiec nawet się nie kapnie. A potem komuś podrzucimy butelkę. Na przykład gospodarzynie. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Poza tym, trzeba jakoś zabić czas drobnymi uprzykrzeniami. Puki co planuje coś dużego, wiec potrzebuję czasu.
-Upicie jej to dla ciebie drobne uprzykrzenie?!
-Błagam, bądź ciszej! To tylko trochę alkoholu, przecież nie proszę cię byś podrzucił jej narkotyki.
-Jeszcze tego by brakowało.- białowłosy ukratkiem włożył butelkę od Kastiela do torby.
-Zajmę ją czymś, a ty to szybko wlejesz.
-I co dalej?
-Posłuchaj...

* Minęła godzina*

                Lys patrzył jak jego przyjaciel zagadauje Aleksę i zabiera ją ku tablicy gdzie napisany był jadłospis na dane dwa tygodnie. Po chwili zaczęli się śmiać. Lysander odlał połowę soku szatynki do swojej szklanki, po czym dolał jej alkoholu. Posmakował. Różnice w smaku faktycznie były niewielkie. Po chwili zakaszlał. "Strasznie mocny..."

                Po cichu wycofał się. Już zaczął mieć wyrzuty sumienia. Ze smutnym wyrazem twarzy wszedł do pokoju gospodarzy. Wiedział że akurat wtedy Nataniela w nim nie ma. Podszedł do stolika i wziął do ręki czarną torbę blondyna. Otworzył przednią przegrodę i włożył do niej szklaną butelkę. Zamknął i odłożył torbę na miejsce. Szybko wyszedł z pomieszczenia.

                Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje. Chłopak wraz z tłumem uczniów rozchodzący się do klas, ruszył korytarzem. To był jeden z niewielu razy gdy za pierwszym razem trafił do odpowiedniej klasy. Usiał na swoim miejscu. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczęła się lekcja. A po Aleksie ani śladu. Nagle weszła roześmiana do klasy. Wszyscy na nią spojrzeli. Chwiejnym krokiem podeszłą do ławki i usiadła obok Lysandra.

-Snow, dlaczego się spóźniłaś?- spytał nauczyciel
-Nie wiem.- zaśmiała się
-Czy ty jesteś pijana?
-Nic nie piłam!- rzuciła dziwnym jak na nią głosem i znowu się zaśmiała.

Nauczyciel podszedł do niej. Zaczęła cicho śpiewać Odę do Radości.

-Od ciebie ewidentnie czuć alkohol. Do dyrektorki!
-Ale ona naprawdę nic nie piła, prawie cały czas przy niej byłem. - zapewnił Lysander
-Ja tam widziałem jak gospodarz się kręcił przy jej obiedzie.- powiedział Kastiel huśtając się na krześle.
-To nie prawda!- rzucił Nataniel
-Nie? Wychodząc ze stołówki wkładałeś jakąś szklaną butelkę do przedniej kieszeni torby.
-Nic tam nie mam!

            Buntownik wstał i zabrał mu torbę. Blondyn zaczął się rzucać. Jednak czerwonowłosy w porę otworzył torbę i wyleciała z niej szklana butelka po wiśniówce. Nataniel był w szoku. Zaczął się tłumaczyć , krzyczeć, oskarżać Kastiela i tak dalej...

-On mnie nie lubi!- krzyknęła pijanym głosem Aleksa i położyła głowę na ramieniu Lysandra. - Kocham cię Lysiu... I pana nauczyciela tez kocham! I Rozalię i Armina i ALexy'ego! A ona ma fluorescencyjne włosy!

*Pół godziny później*

-Kocham cię tato!- krzyknęła Aleksa oparta o ramię ojca
-Tak, tak... Piętnasty raz to wykrzyczałaś. - ojciec poklepał ją po plecach.

            Znajomi Maxa spojrzeli zaskoczeni an dziewczynę,  apotem po sobie. Zazwyczaj jej ojciec o tej porze siedział w firmie, a Aleksa nigdy nie tykała alkoholu. Byli więc zaskoczeni. Dziewczyna podbiegła do Adriana i rzuciła mu się na szyję.

-Kocham cię!-0 krzyknęła.
-Eeee...- szatyn zrobił się cały czerwony ze wstydu
-Nie przejmuj się, ona wszystkich kocha.- załamany ojciec oparł się o futrynę. - Chłopaki... Mam do was nietypową jak na ojca nastoletniej córki prośbę. Przypilnujecie jej? Maksymilian za dwie godziny skończy lekcje to się nią zajmie.
-Przydałoby się więcej takich rodziców na świecie, co sami zostawiają córki.- powiedział Dake.
-Bardzo śmieszne. A teraz zasady. Bez macania, całowania, dziwnych zabaw i figli.
-Jasne- powiedzieli zgodnie.
-Powodzenia.- wyszedł z domu.

Chłopacy spojrzeli na przytulającą się do zawstydzonego szatyna dziewczynę.

-Weźcie ją ode mnie...- powiedział zażenowany
-Edek, to twoja działka.
-Ehh...- brunet westchnął. wstał z fotela i podszedł do dziewczyny. -Alek...
-Edwarduś!- mocno się do niego przytuliła. Reszta chłopaków wybuchła śmiechem. - Ciebie kocham najbardziej!
-... jak jesteś pijana?
-Nie jestem pijana!- zrobiła minę małego niezadowolonego dziecka.

               Po raz kolejny westchnął. Ostrożnie wziął ją na ręce i wszedł na piętro. Otworzył drzwi do jej pokoju, po czym położył ją na łóżku. Ta złapała go za rękę. Spojrzał na nią do bólu obojętnym wzrokiem. Była pijana i w żaden sposób nie przypominała trzeźwej Aleksy.

-Edward... połóż się ze mną.
-Nie.
-Proszę!- pociągnęła go za rękę.- Kocham cię!
-Tak jak całą resztę świata?
-Ciebie bardziej!
-Wątpię.- wyrwał swoją rękę. Skierował swe kroki w kierunku drzwi.
-Znowu mnie zostawisz?- stanął.- Tal jak wtedy?

Obejrzał się.

-Ruch twój wykonuję, gdy chcesz to stoję.
Twe zielone oczy mnie hipnotyzują...
To tak boli, gdy przywiązujesz mnie sobie....

Ah, bo uwiązałeś mnie na sznurkach.
Nie mam woli, ani sił, ani nawet głosu.
Jestem twoją marionetką, czyż nie?

I wystarczy jedno słowo, jeden ruch.
Ty mną ruszasz i kierujesz, mój lalkarzu.
Jedno twe spojrzenie obraca mnie o 180 stopni...

-Gwiazdko starczy..- podszedł do niej.
-Ah, bo uwiązałeś mnie na sznurkach.
Nie mam woli, ani sił, ani nawet głosu.
Jestem twoją marionetką, czyż nie?
-Przestań!- usiał obok niej.
-Ja tak cie kocham mój lalkarzu...
-Ty mnie nienawidzisz, zapomniałaś?
-Ty mi dajesz życie i wszystko inne...
-Nie, nie daję.- potrząsnął jej ramieniem.- Starczy śpiewania.
-Gdy odejdziesz, umrę, zbiorę kurz na półce.
-Aleksa!
-Dlaczego się denerwujesz? To ta piosenka którą chciałeś usłyszeć.
-Nie chciałem.
-Ale prosiłeś w parku aby zaśpiewać ci piosenkę którą tak ukrywałam przed tobą..
-... to ta?
-Zostań, proszę... Kocham cię, wiesz?
-....

          Przytuliła się do niego. Alkohol uderzał je do głowy, ale w jej słowach było ziarnko prawdy. Tą piosenkę naprawdę ułożyła przed jego wyjazdem i chciała mu kiedyś zaśpiewać. Chłopak delikatnie ją pogłaskał. Po jego policzku popłynęła łza. Uśmiechnął się smutno.

-Zabiłem cię Gwiazdko?
-Zabiłeś... Ale zostaniesz, prawda?
-... zostanę moja ty pijana Aleksiu.

____________

Elo!
Lilo: Oto rozdział dla tych którzy lubią umoczyć dzioba w procentach!
.... ty mały...
Lilo: Pamiętajcie drogie dziewczynki, niech ktoś was upije, wtedy przyjdzie przystojny brunet i was przytuli!
Kłamca podły.
Lilo: a bynajmniej tak twierdzi Misty Blue!
Idiota...
Lilo: Skończyłem.
No naresz...
Lilo: A w kolejny rozdziale Nataniel!
Kya!!! Zabiję cię!

Pozdrawia nerwowa Misty i spojlerujący Lilo.
 PS. Zaktualizowano bohaterów!

środa, 22 czerwca 2016

[25]

Rozdział dwudziesty piąty

"Będę czekać."
              Szatyn oderwał się od dziewczyny. Spojrzał głęboko w jej oczy. To co mu powiedziała było dla niego szokiem. Ale jednocześnie cieszyło go to. Aleksa odgarnęła mu włosy z twarzy. Uśmiechnęła się do niego. Serce biło jej szybciej niż zazwyczaj.Jednak miała przeczucie że coś nie gra... Odrzucała je od siebie, tak jak trzymany w dłoni gorący kartofel. 

-A teraz mów, co chcesz wiedzieć, aby mi wybaczyć?
-... Edward... Kim on jest?- puścił ją.
-... był kiedyś moim przyjacielem. Ale zostawił mnie gdy akurat go potrzebowałam. Heh... A teraz siedzi u mnie w domu, bo to kumpel mojego brata. 
-Czujesz coś do niego jeszcze?
-... - odwróciła wzrok
-Aleksa, nie mogę...
-Tak.

              Chłopakowi rozszerzył się źrenice. Zaczął się trząść.Zacisnął dłoń w pięść. Zagryzł wargę tak mocno, że aż popłynęła z jej krew. 

-Tak?!- odrzekł wściekły
-...ale on do mnie nie. Nigdy nie czuł. Byłam tylko zabawką. Znudziłam mu się, to mnie wyrzucił. Chce o nim zapomnieć, ale nie mogę. Nigdy nikt nawet nie pytał dlaczego. 
-To powiedz!
-BO nikt nie chciał być na jego miejscu!

             Spojrzała na niego. Uczucia zeszły z Kentina jak powietrze z pękniętego balona. Nie wiedział jak się czuć. 

Zdradzony? 
Zaskoczony? 
Zasmucony?

           Podniosła dłoń. Wytarła krew z jego wargi palcem wskazującym. W jej burych oczach widział smutek. Uniósł niepewnie dłoń. Chciał coś zrobić, ale nie wiedział co. Dziewczyna złapała tą dłoń.

-Ja nigdy nie kłamię. I teraz też tego nie zrobię, więc słuchaj uważnie.
-...
-Powiedziałam ci minutę temu że jestem tobą zauroczona. Tobą, nie Edwardem. Chce żebyś to ty był w pustce w moim sercu,a  nie on. Kentin... proszę, nie zostawiaj mnie teraz.
-Muszę to wszystko przemyśleć.
-Dobrze. Będę czekać.- puściła jego dłoń - Nie musisz się spieszyć. Ja będę czekać. - uśmiechnęła się do niego smutno. - Na Edwarda też czekałam, ale na ciebie będę inaczej czekać.

           Po prostu odeszła wolnym krokiem."Ken... będę czekać, do puki ty nie powiesz stop, a nie kiedy ja to zrobię."

***

                Kastiel obudził się. Coś go dręczyło, sprawiało że nie mógł spać. Przetarł oczy dłonią. Usiadł na łóżku, czując jak boli go kark. Przejechał po nim dłonią. W pokoju było zimno i pachniało dymem papierosowym. Nie lubił swojego pokoju. Od dłuższego czasu tak było. Od kiedy Debra go wykorzystała. Czuł się jak obcy. 

                Wstał z łóżka, kładąc nagie stopy na podłodze. Zaczął stąpać po dębowych panelach w kierunku biurka znajdującego się pod oknem. Wziął do ręki dokumenty Aleksy. Przeczesał włosy palcami, odgarniając je przy tym do tyłu. 

-Coś musiałem przegapić...

               Zaczął wertować wzrokiem tekst który znał niemalże na pamięć. Zaczął nerwowo stukać w blat biurka. Jednak nie znalazł nic nowego. Nagle palce przestały uderzać. Skupił wzrok na pewny zdaniu. "Trzecie miejsce w konkursie 'Piosenka Mojego Życia- ostatni etap'." Włączył laptop. Wpisał w wyszukiwarkę nazwę konkursu i wszedł na jego oryginalną stronę. 

"Konkurs dla uczniów szkół gimnazjalnych, odbywający się co dwa lata. Udział biorą w nim przedstawiciele poszczególnych szkól. Przedstawiciele musza być zespołem składającym się co najmniej trzech osób, jednak nie przekraczającym siedmiu. Konkurs dzieli się na trzy etapy. Pierwszy etap odbywa się między szkołami w danej miejscowości, następnie zwycięscy rywalizują z resztą szczęśliwców, na obszarze danego województwa. Końcowy etap odbywa się w stolicy, a biorą w nim udział osoby wybrane z poprzednich etapów i zespół który zwyciężył poprzednim razem." 

    Uniósł brew ku górze

-Śpiewała? Skoro to trzecie miejsce, to musiała być niezła... a jej zespół prawdopodobnie został zapisany na tej stronie. 

             Zaczął wertować stronę. W końcu znalazł odpowiednią notatkę.

Zespół zajmujący trzecie miejsce, wzbudzał wielkie kontrowersje. Jak to ujął jeden z sędziów : 'Członkowie diametralnie się różnili. Pochodzili z różnych środowisk i różnili się charakterami oraz wyglądem'. W skład jego wchodził uczniowie szkoły im.Izaaka Joguesa, a dokładniej : Andre Pierre ( klasa druga - basista), Rosalina Michel (klasa pierwsza - perkusistka), Aleksa Snow (klasa druga - klawiszowiec i wokalistka), Edward Baltimore (klasa trzecia- gitarzysta i wokalista) oraz Maksymilian Snow (klasa trzecia - trębacz)." Zespół jednak rozpadł się tydzień później, z nieznanych powodów. 

       Zaczął kolejno wpisywać nazwiska członków zespołu w wyszukiwarkę. Andre nic nie wyróżniało, był dzieckiem ludzi trudniących się w mało ambitnych pracach. Z Rosalina było podobnie.

-Dzieciaki z rodziny muzycznej i bachory z zwyczajnych. Nic inte...wow.

            Nie spodziewał się że właśnie to zobaczy. Nie miał zielonego pojęcia o tym że Edward... był kimś takim. Zaczął czytać. Nagle uśmiechnął się szeroko. 

-A więc tu cię mam ty mała żmijo...

Zadowolony wyłączył laptopa i padł na łóżko. Zamknął oczy. Miał już tysiące planów, jak jej zaszkodzić.

_________________________________
Hej!
Lilo: No w końcu rozkręcimy tą zabawę... Trzeba będzie kupić popcorn. 
Ciekawe skąd weźmiesz forsę.
Lilo: Z banku banku Milenium. Albo BNP Paribas... 
Zapomnij. 
Lilo: Dobra, to kiedy dobijemy Aleksę?
Na spokojnie... Poza tym, znowu zdradzasz fabułę.
Lilo: Raczej łatwo się domyślić że Kenitn ją...
Cicho!
Lilo: A wtedy Edek...
Bo cię uduszę! 
Lilo:.... W wakacje będzie więcje rozdziałów?
Może                    .                                   

Pozdrawia podenerwowana Misty i rozgadany Lilo.

piątek, 17 czerwca 2016

[24]

Rozdział dwudziesty czwarty

"Nie do końca tak."
-... przepraszam.-powiedziała po polsku
-Mało mówię po francusku. CO dopiero po polsku.
-Ja jeszcze mniej. Umie tylko kilka pojedynczych słów.
-Zapamiętałaś od matki?
-... przecież dobrze wiesz. Po pytasz?
-Pamiętam jak kiedyś mówiłaś że lubisz mi patrzeć w oczy. Bo przypominają ci takie cukierki, które miała mama. Opowiadałaś mi wtedy długie historie związane z mamą i resztą rodziny.
-...pamiętasz...

                Niepewnie uniosła wzrok. Szklistymi oczami spojrzała na jego szmaragdowe tęczówki. Zadrżała. Zagryzła wargę. Spojrzała i już nie mogła przestać. Czuła jakby te oczy chciały jej opowiadać historie i mówić o uczuciach ich właściciela. Chwilami nawet zdawało jej się że świecą w ciemnościach. Jej serce wywinęło koziołka. Jakaś dziwna siła sprawiała że nie chciała odwrócić wzroku.

                   Chłopak delikatnie dotknął dłonią jej policzka. Chciał by znowu była przy nim. Pragnął wszystko odbudować. Problem w tym, że miał świadomość że ona sama z siebie mu nie zaufa, ani nie wysłucha wyjaśnień. Wiedział, że będzie musiał to zrobić innym sposobem. Jeszcze nie wiedział jakim, ale miał pewność że nie będzie to przyjemne rozwiązanie. Prawdopodobnie pozostanie taki sam, jednak zmieni się kierunek i cel tego.

                  Pochylił się nad dziewczyną. Zacisnęła powieki. Jego usta zetknęły się z jej czołem. Ten pocałunek był tak delikatny, że dziewczyna aż cichutko westchnęła. Uśmiechnął się smutno. "Wybacz Aleksiu. Ja chyba inaczej nie umiem."

-Muszę iść Gwiazdko...- delikatnie ją pogłaskał.- I nie musisz mi śpiewać.
-...- niepewnie rozchyliła powieki
-Kurtkę możesz sobie zostawić.- zaśmiał się.
-Nie trzeba... Oddam ci ją.
-Ale ja jej nie chcę. Jest dla ciebie.

                 Odszedł z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jednak po chwili uśmiech zniknął. Wyraz twarzy jak u gracza pokera. Przeczesał włosy palcami i odgarnął je do tyłu. Spojrzał na zegarek na ręce. "Trzecia...". Ostrożnie zawrócił. Schował się w krzakach. Kentin  już tam był. Rozmawiali. Po pięciu minutach wszystko wróciło do normy. Edward dokładnie wszystko obserwował.

                     Nagle Aleksa złapała Kentina za rękę. Wypowiedziała kilka słów patrząc mu w oczy. Na twarzy Kentina wymalował się szok. Zrobił się cały czerwony. Dziewczyna odwróciła wzrok i znowu coś powiedziała. Szatyn uśmiechnął się. Zakłopotany delikatnie pogłaskał ją. Znowu na niego spojrzała. Dodał od siebie coś krótko. Szatynka aż promieniała. Podniosła się na palcach i pocałowała go w policzek., a ten ja przytulił.

                      Edward był wściekły. A jeszcze bardziej się wkurzył gdy zobaczył... Jak Ken całuje Aleksę. Po cichu odszedł. Aż trząsł się z nerwów. Poprzysiągł sobie, że tak tego nie zostawi.

_____________________________
Dziś mega krótko i mega się spieszę.
Lilo: Nic nowego.
Rozdział bardzo krótki, niemniej mam nadzieję że wam się spodoba.
Lilo: I to tyle.

Pozdrawia pośpiesznie Misty i... nad wyraz spokojny Lilo.

niedziela, 12 czerwca 2016

[23]

Rozdział dwudziesty trzeci 

"Dlaczego?!"
       Poczuła jak ktoś delikatnie potrząsnął jej ramieniem. Mruknęła coś niezrozumiale. Czułą że strasznie jej zimno. Niepewnie otworzyła oczy.
-Zasnęłam?- spytała niewyraźnie.
-Tak jakby.- usłyszała głos Edwarda,

Aż odskoczyła. Od razu poczuła że jest pełna energii. Spojrzała w rozbawione zielone oczy chłopaka. Przełknęła ślinę.  Odsunęła się na drugi koniec ławki.
-Kiepskie było tamto powitanie.,
-I niechciane! Czego chcesz?!
-Porozmawiać...
-Tak się akurat składa że....

           Próbowała wstać, jednak ten oparł dłonie na ławce po obu stronach jej głowy. Pochylił się nad nią z obojętnym wyrazem twarzy. Wbiła plecy w tył ławki. Zagryzła wargę. Odwróciła wzrok. Chciała uciec. Jednak czuła że nie da rady. Że jest po raz kolejny zdana na jego łaskę lub niełaskę. To strasznie ja denerwowało i smuciło.

-Od razu przypomina mi się tamta noc w wesołym miasteczku.
-...Pamiętasz?
-Takich rzeczy się nie zapomina. Może odświeżyć ci pamięć?- jeszcze bardziej się pochylił. Zasłoniła jego usta dłonią.
-Poddaję się... Pogadajmy, tylko błagam, daj mi już spokój...

          Z tym samym wyrazem twarzy dotknął jej policzka. Nie miała już siły stawiać mu oporu. Nie umiała. Czuła się tak jakby zamknął ją w klatce.

-Nadal jesteś taka uległa...- wpletł palce w jej włosy- Zmarzłaś głuptasie.
-...
          Usiadł obok niej. Zdjął kurtkę i spróbował ją okryć. Wyciągnęła dłonie i zatrzymała jego ręce. Wciąż nie zamierzała nawet na niego spojrzeć. Faktycznie zmarzła i pewnie chętnie przyjęła by kurtkę od każdego, tylko nie od Edwarda.

-Hm?
-Nie potrzebuję twojej łaski...
-Haha...- zaśmiał się cicho. Wyminął dłonie i okrył ją.- To nie łaska. To dobry uczynek.
-Pff..- wtuliła ramiona w skórzany materiał.
-Naprawdę zmarzłaś Gwiazdko... Jeszcze się przeziębisz.
-Nie nazywaj mnie tak...
-Dlaczego?
-Bo nie chcę!

         Cisza. Zaczęła cicho nucić. Chłopak spojrzał na nią kątem oka. Była smutna. Nie chciała by wracał. Żałowała że go poznała. Nie, nie zmieniłam przypadkiem postaci. To Edward to powodował. Wciągał z niej emocje i dokładnie badał.

Tak robił zawsze.
Tak ją poznawał.
Tak ja do siebie przywiązywał.

-Zaśpiewaj mi coś.
-N..nie ma mowy!- rzuciła szybko.
-Chociaż to co nucisz...
-Jeden warunek. Znikniesz mi z oczu.
-Drugi warunek. To co nucisz i to co tak starannie ukrywałaś miesiąc przed moim wyjazdem.
-...Na jak długo znikniesz?
-Do puki ty mnie nie zawołasz.
-Czyli na zawsze. Niech będzie.
Był sobie był, książę z bajki
Cudny był, przystojny, miły i odważny
Każdy go takim pisał i widział, o takim marzyła każda dziewczyna

Był sobie był, książę z bajki
Nikt nie wiedział, nikt, ah nikt...
Nikt nie wiedział że to kłamca jest i oszust, że nie kocha i że okrutny jest

Był sobie był, książę bajki
Poznałam go i wierzyłam
Jednak ten odszedł i zobaczyłam jego czarne serce, które miało być ze złota

Był sobie był, książę z bajki
Ten bolesny ślad po nim mam
Ah, dlaczego nikt, nie wie nikt, że jest księciem z najgorszego koszmaru?

Ucichł. Nie odezwał się ani słowem. Po Prostu wstał i przeczesał palcami włosy.

-Kurtkę oddasz i zaśpiewasz kolejną piosenkę następnym razem.

              Odszedł. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Nagle wstała i podbiegła do niego. To nie ona tak chciała, to nogi same ją tam poniosły. Jakby coś jej kazało tak zrobić. Dlaczego? Nie wiem. Być może i nienawiść sprawia że za kimś tęsknimy. To w końcu też głębokie uczucie.

Może to te tryliardy słów, które nie zostały jeszcze wypowiedziane, ciągnęły ją do niego.
Może te wszystkie nie skończone rozmowy i tajemnice, sprawiały że nie mogła usiedzieć na miejscu.
Może te całe pokłady skrywanego bólu.
Może to wszystko lub nic z tego...

               Złapała go za rękę i spuściła głowę. Z beznamiętnym wyrazem twarzy spojrzał na nią. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Był w szoku.. Zobaczył to czego w niej szukał cały czas, a wyciągnąć nie mógł. Coś co przedtem było dla niego sensem tej całej znajomości.

Jej zakłopotanie.
Czerwona twarz.
Drżąca dłoń.
Szkliste oczy.

              To wszystko wcześniej chciał zobaczyć. Jednak nie mógł. Nie mógł z niej tego wyciągnąć. To ona sama mu to wtedy pokazała. Po jej policzka popłynęła łza. Jej dygocząca dłoń mocniej ścisnęła jego rękę.

-Dlaczego... ty tak robisz?!
-... Aleksa ty...
-Dlaczego tak się mną bawisz?! Najpierw zostawiasz, potem wracasz i robisz takie rzeczy... Przez ciebie wariuję! Płaczę, boję się, drżę, śmieję się jak idiotka...- po jej policzkach płynęły słone łzy- Mam tego dość! Sama nie wiem już jak mam się czuć!Chciałabym ci powiedzieć tak wiele, a jednocześnie mam ochotę wbić ci nóż w twoje serce z kamienia!

            Była niczym eksplodująca bomba. Wyrzucała z siebie wszystko. Nawet nie zważała na to że mówi to Edwardowi. Na to że jest środek nocy. Serce wywijało jej koziołki. Policzki piekły mimo że na dworze panował chłód. Była roztrzęsiona.

-...nie jestem z kamienia. Ja też chyba mam prawo coś czuć!- dodała żałośnie - A śmiej się teraz! Tryumfuj! Zachowuję się jak rozbeczana słaba panienka! Gratuluję! Pewnie się teraz cieszysz i...- umiała z siebie wydobyć już tylko szloch.
-Nie śmiał bym...

             Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Zaczęła się rzucać i krzyczeć "Puszczaj!", jednak brunet tylko mocniej ją do siebie przysunął. Strażnik miejski zawiadomiony przez mieszkające koło parku osoby, zaczął do nich iść. Było tak ciemno, że ledwo co było widać jego sylwetkę, jednak odznaka aż świeciła. Dziewczyna nie miała już sił. Rozpłakała się na dobre.  Strażnik był coraz bliżej. Edward wyjął z kieszeni jakiś kawałek papieru

-Wiem, naruszamy cisze nocną.- rzucił mu kawałek papieru.- Na wizytówce jest mój numer. Zgłoszę się na komendę jutro rano.
-... Ostatni raz robię taki wyjątek. Następnym razem od razu się tym zajmę.- mężczyzna odszedł.

              Zielonooki spojrzał na rozpłakaną dziewczynę. Delikatnie pogładził jej włosy. Taką własnie chciał ją zobaczyć. Chociaż w tamtej chwili kompletnie mu się odechciało. Od razu przypomniał sobie wszystkie uczucie które do niej żywił, zanim wyjechał. Między innymi to... że kochał ją. 

____________________________

Hej!
Z okazji wystawiania ocen, dodaję dziś dłuższy rozdział i na dodatek wcześniej ^^
Lilo: Kolejne były tak długie ja...
-Nie musisz kończyć. Jest pełno emocji, mnóstwo zwrotów akcji, a ta miękka przyjemna atmosfera która była poprzednio, zaczyna się kruszyć.
Lilo: Czyli zaczyna się w końcu coś sensownego.
Fakt. Dopiero teraz zaczyna się zabawa...
Lilo:No i w końcu ruszy bolesny wątek miłosny, od którego tęczą rzygać nie będę, bo będzie w tym tyle uczuć i tyle bólu że...
Starczy z tym spojlerem!
Lilo: Więcej chłopaków dla mnie.
Pff!
Lilo: Obok jestem ja. W takim pudełku siedziałem. W środku jeszcze był lizak którego UCZCIWIE UKRADŁEM.

Pozdrawia nakręcona fabułą Misty i spojlerujący Lilo.

środa, 8 czerwca 2016

[22]

Rozdział dwudziesty drugi 

"Daj mi szansę."
      Stała przy oknie. Ze spokojem patrzyła w gwiazdy. Była zmęczona, może nawet trochę pogubiona. Chyba po prostu miała zbyt wiele niepoukładanych myśli. To tak jakbyś miał nauczyć się całej książki z fizyki, na jutro. W głowie na stówę miałbyś karuzelę i chaos, a nie wzory i definicje. Zakład że nie umiałbyś nawet rozróżnić próbówki od zlewki? Podobnie było z Aleksą. Usłyszała dzwonek w telefonie. Wyjęła urządzenie z kieszeni. Na ekranie zobaczyła numer i napis Kentin. Westchnęła głęboko. Nie miała zamiaru odebrać. Odłożyła telefon.

     To nie tak że nie chciała z nim gadać. Chciała. Tylko nie wiedziała do końca jak zacząć. Bała się że tylko pogorszy sytuację. Po pięciu minutach znowu spojrzała na telefon. Zostawił jej dokładnie ósmą wiadomość głosową Tym razem, postanowiła odsłuchać.

-"Aleksa, błagam cię odbierz. Nawet nie wiem o co do końca chodzi... Albo doskonale wiem, ale nie umiem się z tym oswoić."- uważnie słuchała każdego słowa.- "Chce pogadać. Dasz mi jeszcze szansę? ...- cisza. Dość długa.-"Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi... co nie?"- I na tym był koniec.


     Zagryzła wargę. Nie za bardzo wiedziała co robić. W końcu podjęła decyzję-trzeba działać. Niepewnie zaczęła pisać wiadomość do niego, o treści : "Zadzwonię. Ale nie odbieraj. Nagram się.". Po chwili odpisał jej że zgadza się na taki układ. Zrobiła tak, jak napisała.

-Em... Cześć? Nie będę owijać w bawełnę, nie za bardzo wiem jak zacząć... Może po prostu powiem co leży mi na sercu. Głupio to brzmi, co nie? -Rozalia zajrzała do pokoju.- Przepraszam. To nie twoja wina... To nasza, a głównie moja wina. Chciałabym z tobą pogadać... tylko nie za bardzo wiem jak. Ehh... Wiesz, że był bieg na orientację? A to, że w szkole będzie koncert? Pewnie nie... Bo zapomniałam języka w gębie. Gadałam ciągle o sobie. Jak egoistka. Nie pomyślałam o tobie. A jeśli chodzi o szansę... to ja o nią powinnam prosić. Bo.... - "Nie, jeszcze nie teraz."- Nie powiem ci tego teraz. Przepraszam. Chce ci to powiedzieć prosto w oczy. Mogę mówić te słowa przez telefon, ale nie zrozumiesz ich wtedy... Dasz mi szansę...przyjacielu?- zakończyła.

      Po chwili otrzymała wiadomość "Chcesz? A więc przyjdź do parku o 3:30. W nocy. Będę czekać na ciebie." Zaśmiała się cicho. Włożyła telefon do kieszeni. Rozalia cofnęła się. Wolałaby, aby Aleks anie wiedziała że wszystko słyszała. Po chwili zapukała.

-Idziesz już spać? Jest dwudziestej pierwszej.- powiedziała białowłosa
-Nie... Musze gdzieś iść. Nie wiem kiedy wrócę.- zarzuciła plecak na ramię. -Dzięki za wszystko.

Wybiegła z budynku. Poszła do parku. Usiadła na ławce. Westchnęła głęboko. Siedziała i czekała. Chciała jak najszybciej zobaczyć Kentina. Wcześniejsza chęć uniknięcia spotkania, zmieniła się w potrzebę zobaczenia się.

*Godzinę później u Maxa*

     Edward  niepewnie wziął komórkę Maxa. Po cichu wyszedł z domu. Trzeba wam wiedzieć, że nie był on osoba która odpuszcza gdy czegoś... a w tym wypadku kogoś chce. "Ostatnie połączenie z tego numeru... czyli od znajomej Aleksy." Wpisał numer do swojej komórki i wykonał połączenie.

-Słucham?
-Dobry wieczór, tui przyjaciel Aleksy. Czy...
-Ah! To ty jesteś pewnie Kentin, ten z którym dziś gadała. Dziwne godzin spotkań wybierasz, trzecia w nocy?
-...-"No chyba nie..."- Chciałem się z nią jak najszybciej zobaczyć, a wolałem... nikogo nie obudzić.
-W tej twojej szkole wojskowej pewnie i najmniejszy szmer słychać.
-Taa....
-A... mógłbyś być szybciej? Ona tam na ciebie już czeka...
-Zobaczę co da się zrobić.
-Nie nie mów jej o tym że cokolwiek ci powiedziałam, dobrze?
-Nie ma problemu.
-A no, po co dzwoniłeś?\
-...Chciałem tylko spytać czy poszła spać. Pewnie jest zmęczona. Ale skoro poszła, to pewnie Nie śpi.
-Muszę kończyć, Pa!
-Dobranoc.- rozłączył się.- Co jest z tym gościem nie tak? - oparł się o ścianę.- Teraz to mnie zdenerwował... Najwyraźniej trzeba będzie zastosować coś mocniejszego...

___________________________
Hej!
Może.... zacznijmy od przedstawienia wam mojego nowego towarzysza... Siedzi w pudle.
Uwaga... 3...2...1...
Lilo: Hejo!
....Pikachu?
Lilo: Pika! Mów mi Lilo!
..... Skąd ty masz tego lizaka?
Lilo:Wycyganiłem od takiego jednego dzieciaka. Tą moją słodyczą wewnętrzną.
Toż to jest cwany złodziej a nie słodki Pikachu!
Lilo:Wypraszam sobie, sam mi go dał.
No to... powiedź co o sobie.
Lilo:Jestem rasistą Lubię słodycze. Jestem gejem i jestem nieczuły na cudze krzywdy.
... jesteś potworem.
Lilo: O nikt mnie nie kocha...
...
Lilo:....
No nie patrz tak na mnie!
Lilo:...
Dobra, możesz zostać!
Lolo: Ow yeah!
W skrócie, Edward wkracza do akcji i na pewno nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw między Kentinem a Aleksą.
Lilo: Więc pewnie zrobi niezłą aferę.
Być może... o tym w kolejnym rozdziale!
Lilo: Ej! Unio momento koziołki. Po lewej moje zdjęcie! Cudny jestem, co nie?
Narcyz.... zapomniałeś dodać sobie tytułu Król Słońce.

Pozdrawiam!

Znowu złamana Misty i narcystyczny Lilo.