- Rene: Tak i oto jak zapowiadałem, pojawiłem się na początku. Pierwszy rozdział który mi się podoba. Taki kontro...
Rozdział siedemnasty
"Pierwsze straty"
|
-McGraw, jesteś biały jak ściana.
To rzeczywistości przywołał go głos Kuflona. Wyprostował się. Czuł że go mdli. Jakby węzeł przeniósł się na jego żołądek i tam właśnie zaczął się zaciskać. Myśli wirowały w głowie niczym tornado, sam nie wiedział już co czuje i co myśli. To tak jak kręcące się koło fortuny...
-Już wczoraj coś nie tak z tobą było, jak chcesz to wróć do pokoju.
I wtedy koło uczuć stanęło. Czuł złość. Zastanawiał się dlaczego wcześniej mu nie powiedziała. Zacisnął dłoń w pięść. Od razu wróciły mu siły. Spojrzał na generała.
-Wszystko ze mną w porządku.
-Szeregowy, nie zgrywaj bohatera. Po śniadaniu wracasz do pokoju. Jeszcze nam omdlejesz i tylko sprawisz problemu.
-Tak jest.- kiwnął głową.
Czas mijał mu zaskakująco szybko. Nim się obejrzał już było po śniadaniu. Skierował swe kroki w kierunku swojego pokoju. Chciał jej wszystko wykrzyczeć, spytać dlaczego. Miał taki samolubny plan. Jednak gdy wszedł do pokoju i zobaczył dziewczynę smutno patrzącą przez okno zawahał się.
Przyjaźń?
Czy właśnie to ich łączyło?
Może ona widziała w nim przyjaciel, ale on w tej chwili miał ją za osobę której coś jest winien. Która zrobiła dla niego bardzo wiele, a on musi to spłacić. Jeszcze za wcześnie... Jeszcze zbyt wcześnie by zobaczył jak jest naprawdę. Pytanie tylko, czy zdąży? Czy na czas zrozumie, co naprawdę ich łączy? To już zależy tylko od niego, bo i on coś ukrywa...
Podszedł do dziewczyny. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Wymusił uśmiech. Usiadł na pryczy. Głupie plotki sprawiły że zaczął wątpić. Ale to nie Aleksa musiała go przekonywać, to on sam musiał uświadomić sobie kto mówi prawdę.
-To... opowiadaj.
-No to..- usiadła bok.- Zacznijmy od tego że...
I tak opowiedziała mu całą historię. Poczynając od tego jak odezwał się pod dwóch latach, kończąc na dzisiejszym ranku. On słuchał. Ale nie przyswajał. Wciąż tylko się zastanawiał, dlaczego mu nie powiedziała i nad tym czy Edwardowi faktycznie się nie udało.
-Wiesz... Wkurza mnie to. Chciałabym o nim zapomnieć, wyrzucić go z swojego życiorysu. Gdy już się z tym godziłam, to on nagle wyskakuje z takim czymś... Powiedz, co ja mam teraz zrobić?- spojrzała w jego szmaragdowe oczy.
-Jesteś pewna że on nic dla ciebie nie znaczy?
-To trudne..- podrapała się w tył głowy- Bo...
-Czyli jednak coś znaczy.- odwrócił od niej wzrok.
-Znaczył.- nakreśliła.
-A jak jest teraz? Dlaczego płakałaś skoro nic dla ciebie nie znaczy?
-Chce tylko wiedzieć...
-Po co?
-Daj mi dojść do słowa!
-Po prostu nie umiem tego zrozumieć.
-... -zagryzła wargę. - Jasne.. przepraszam. Narzucam ci się pewnie... To trochę egoistyczne z mojej strony. Nawet nie spytałam czy masz czas.- wstała z łóżka.- Będę szła. Chciałabym tylko abyś mi czasem przypomniał, żeby już nie płakała.
-...
-To.. na razie!- uśmiechnęła się nerwowo i wyszła z pokoju.
Czy naprawdę Kentin nie rozumiał? A może nie chciał rozumieć? Jedno było pewne, Aleksa przez to poczuła się winna. Czuła się źle z tym że do niego przyszła. "Przecież trzeba sobie radzić samemu..". Była niepocieszona. Wyszła, tak jak weszła. A on? Tylko zaczął bardziej myśleć. Opierał się na własnym zrozumieniu. Nagle usłyszał dzwoniący telefon. Zobaczył na łóżku komórkę Aleksy.
-Pewnie jej wypadła...- wziął ją do ręki.- Nieznany numer...- odebrał. W tamtej chwili potwierdził, że w tej sprawie mnie chce opierać się na zdaniu przyjaciółki.- Tak słucham?
-Chyba nie zastałem Aleksy.
-Nie. Z kim rozmawiam?
-Edward. Nie martw się, nie wyskoczę z ekranu i cię nie zjem.- zacisnął dłoń w pięść.- Mogę wiedzieć kto jest moim rozmówcą i dlaczego masz jej telefon?
-Kentin. Jestem jej przyjacielem.
-Przyjacielem mówisz?- usłyszał zamyślony głos- To dobrze.
-Co proszę?
-Gdybyś był kimś więcej to byłby kłopot.
-Jaki kłopot?
-Skoro jesteś jej przyjacielem to pewnie wiesz co między mną a nią było.
-.. wiem.
-Ujmę to tak. Od kiedy pierwszy raz po latach do niej zadzwoniłem, już wiedziałem że jej nie puszczę.
-Co?
-Heh. - może i lepiej że nie widział olbrzymiego, a za razem okrutnego uśmiech Edwarda. .. - Będę ją trzymał i naciskał, puki nie usłyszę tego czego jeszcze od niej nie usłyszałem. Będę patrzył jak się męczy. Aż w końcu sama wpadnie mi w ramiona... Podoba mi się ta wizja. - jego głos brzmiał, jakby czerpał z tego przyjemność. A ton wskazywał na jego prawdziwe oblicze - okrutne i bezwzględne.
-Czego od niej chcesz?!
-Ojej, nie wiesz? Nie powiedziała ci?
-Em..!
-Biedaczysko... Tak przyjaciele nie postępują...- rozłączył się.
Szatyn znowu dziwnie się czuł. Pozostały mu jeszcze smutek jako jedyny mógł jeszcze uratować sytuację. Jednak zmienił się on w złość. Nie był zły na tego kogo powinien. Zaczął żywić urazę do Aleksy, tej której powinien ufać. Nie pytał już siebie, dlaczego. Nie interesował go powód dla którego mu tego nie powiedziała. Tylko sam fakt że tego nie zrobiła. I na tym, polegał jego błąd...
Zaufanie. Tego właśnie zabrakło.
______________________________________
Rene: Ja zaczynam.
Proszę bardzo.
Rene: Ona będzie cierpieć.
Ej!
Rene: No taka prawda.
Zero taktu.
Rene: No i jeszcze jak spotka Lysandra w kolejnym rozdziale to już będzie normalnie bomba...
Jakbyś nie zauważył, w zgłoszeniu była wpisana kategoria "Dramat".
Rene: To dobrze. Lubię patrzeć jak szczęście powoli znika, a zastępuje je ból.. a potem wszyscy widzą, jakie okropne błędy popełniają.
Skoro tak ślicznie omówiłeś fabułę, to w sumie nie mam już co gadać.
Narazka!
Misty Blue
To rzeczywistości przywołał go głos Kuflona. Wyprostował się. Czuł że go mdli. Jakby węzeł przeniósł się na jego żołądek i tam właśnie zaczął się zaciskać. Myśli wirowały w głowie niczym tornado, sam nie wiedział już co czuje i co myśli. To tak jak kręcące się koło fortuny...
-Już wczoraj coś nie tak z tobą było, jak chcesz to wróć do pokoju.
I wtedy koło uczuć stanęło. Czuł złość. Zastanawiał się dlaczego wcześniej mu nie powiedziała. Zacisnął dłoń w pięść. Od razu wróciły mu siły. Spojrzał na generała.
-Wszystko ze mną w porządku.
-Szeregowy, nie zgrywaj bohatera. Po śniadaniu wracasz do pokoju. Jeszcze nam omdlejesz i tylko sprawisz problemu.
-Tak jest.- kiwnął głową.
Czas mijał mu zaskakująco szybko. Nim się obejrzał już było po śniadaniu. Skierował swe kroki w kierunku swojego pokoju. Chciał jej wszystko wykrzyczeć, spytać dlaczego. Miał taki samolubny plan. Jednak gdy wszedł do pokoju i zobaczył dziewczynę smutno patrzącą przez okno zawahał się.
Przyjaźń?
Czy właśnie to ich łączyło?
Może ona widziała w nim przyjaciel, ale on w tej chwili miał ją za osobę której coś jest winien. Która zrobiła dla niego bardzo wiele, a on musi to spłacić. Jeszcze za wcześnie... Jeszcze zbyt wcześnie by zobaczył jak jest naprawdę. Pytanie tylko, czy zdąży? Czy na czas zrozumie, co naprawdę ich łączy? To już zależy tylko od niego, bo i on coś ukrywa...
Podszedł do dziewczyny. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Wymusił uśmiech. Usiadł na pryczy. Głupie plotki sprawiły że zaczął wątpić. Ale to nie Aleksa musiała go przekonywać, to on sam musiał uświadomić sobie kto mówi prawdę.
-To... opowiadaj.
-No to..- usiadła bok.- Zacznijmy od tego że...
I tak opowiedziała mu całą historię. Poczynając od tego jak odezwał się pod dwóch latach, kończąc na dzisiejszym ranku. On słuchał. Ale nie przyswajał. Wciąż tylko się zastanawiał, dlaczego mu nie powiedziała i nad tym czy Edwardowi faktycznie się nie udało.
-Wiesz... Wkurza mnie to. Chciałabym o nim zapomnieć, wyrzucić go z swojego życiorysu. Gdy już się z tym godziłam, to on nagle wyskakuje z takim czymś... Powiedz, co ja mam teraz zrobić?- spojrzała w jego szmaragdowe oczy.
-Jesteś pewna że on nic dla ciebie nie znaczy?
-To trudne..- podrapała się w tył głowy- Bo...
-Czyli jednak coś znaczy.- odwrócił od niej wzrok.
-Znaczył.- nakreśliła.
-A jak jest teraz? Dlaczego płakałaś skoro nic dla ciebie nie znaczy?
-Chce tylko wiedzieć...
-Po co?
-Daj mi dojść do słowa!
-Po prostu nie umiem tego zrozumieć.
-... -zagryzła wargę. - Jasne.. przepraszam. Narzucam ci się pewnie... To trochę egoistyczne z mojej strony. Nawet nie spytałam czy masz czas.- wstała z łóżka.- Będę szła. Chciałabym tylko abyś mi czasem przypomniał, żeby już nie płakała.
-...
-To.. na razie!- uśmiechnęła się nerwowo i wyszła z pokoju.
Czy naprawdę Kentin nie rozumiał? A może nie chciał rozumieć? Jedno było pewne, Aleksa przez to poczuła się winna. Czuła się źle z tym że do niego przyszła. "Przecież trzeba sobie radzić samemu..". Była niepocieszona. Wyszła, tak jak weszła. A on? Tylko zaczął bardziej myśleć. Opierał się na własnym zrozumieniu. Nagle usłyszał dzwoniący telefon. Zobaczył na łóżku komórkę Aleksy.
-Pewnie jej wypadła...- wziął ją do ręki.- Nieznany numer...- odebrał. W tamtej chwili potwierdził, że w tej sprawie mnie chce opierać się na zdaniu przyjaciółki.- Tak słucham?
-Chyba nie zastałem Aleksy.
-Nie. Z kim rozmawiam?
-Edward. Nie martw się, nie wyskoczę z ekranu i cię nie zjem.- zacisnął dłoń w pięść.- Mogę wiedzieć kto jest moim rozmówcą i dlaczego masz jej telefon?
-Kentin. Jestem jej przyjacielem.
-Przyjacielem mówisz?- usłyszał zamyślony głos- To dobrze.
-Co proszę?
-Gdybyś był kimś więcej to byłby kłopot.
-Jaki kłopot?
-Skoro jesteś jej przyjacielem to pewnie wiesz co między mną a nią było.
-.. wiem.
-Ujmę to tak. Od kiedy pierwszy raz po latach do niej zadzwoniłem, już wiedziałem że jej nie puszczę.
-Co?
-Heh. - może i lepiej że nie widział olbrzymiego, a za razem okrutnego uśmiech Edwarda. .. - Będę ją trzymał i naciskał, puki nie usłyszę tego czego jeszcze od niej nie usłyszałem. Będę patrzył jak się męczy. Aż w końcu sama wpadnie mi w ramiona... Podoba mi się ta wizja. - jego głos brzmiał, jakby czerpał z tego przyjemność. A ton wskazywał na jego prawdziwe oblicze - okrutne i bezwzględne.
-Czego od niej chcesz?!
-Ojej, nie wiesz? Nie powiedziała ci?
-Em..!
-Biedaczysko... Tak przyjaciele nie postępują...- rozłączył się.
Szatyn znowu dziwnie się czuł. Pozostały mu jeszcze smutek jako jedyny mógł jeszcze uratować sytuację. Jednak zmienił się on w złość. Nie był zły na tego kogo powinien. Zaczął żywić urazę do Aleksy, tej której powinien ufać. Nie pytał już siebie, dlaczego. Nie interesował go powód dla którego mu tego nie powiedziała. Tylko sam fakt że tego nie zrobiła. I na tym, polegał jego błąd...
Zaufanie. Tego właśnie zabrakło.
______________________________________
Rene: Ja zaczynam.
Proszę bardzo.
Rene: Ona będzie cierpieć.
Ej!
Rene: No taka prawda.
Zero taktu.
Rene: No i jeszcze jak spotka Lysandra w kolejnym rozdziale to już będzie normalnie bomba...
Jakbyś nie zauważył, w zgłoszeniu była wpisana kategoria "Dramat".
Rene: To dobrze. Lubię patrzeć jak szczęście powoli znika, a zastępuje je ból.. a potem wszyscy widzą, jakie okropne błędy popełniają.
Skoro tak ślicznie omówiłeś fabułę, to w sumie nie mam już co gadać.
Narazka!
Misty Blue
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz