Rozdział trzynasty
"Ale wtopa..."
|
-Mój ojciec tu jest!
-Ale wtopa...
Uśmiechnął się pod nosem. Sięgnął po komórkę z kieszeni i szybko napisał SMS do Lysandra. "Dobra robota. Jej stary już tu jest. Szykuje się akcja lepsza niż na tym filmie,." . Aleksa spojrzała na niego kątem oka. Próbowała coś wyczytać z jego twarzy, jednak chłopak zbyt dobrze ukrył zadowolenie. Chociaż być może, gdyby nie zżerał ja od środka stres, to by wyczytała. Jednakże na jego bladej twarzy widziała tylko beznamiętnie patrzące na ekran, szare oczy. Serce miała niemalże w gardle, nie wiedziała że jej ojciec przyjedzie tak wcześnie. Zazwyczaj wracał pod koniec października, a był początek września.
A teraz, słyszała jak powoli idzie ku górze, by przyłapać ja na tym jak ogląda film erotyczny. I powoli krok za krokiem. Słyszała jak podkowa buta w rozmiarze 45.5, stuka w kolejne stopnie, zakłócając jęki kobiety na filmie. Zacisnęła powieki. Dźwięk był głośniejszy i bliższy. Był bardzo blisko. I stop. Cisza. Był obok. Otworzyła niepewnie jedno oko. Zobaczyła twarz ojca kucającego przy niej. A także na oczy w kolorze dojrzałych kasztanów, dobrze zbudowaną szczękę o mocnych rysach. Kilka zmarszczek pod oczami, gęste wąsy i cudowne, choć dość krótkie, czekoladowe włosy. Otworzyła drugie oko. Dokładnie patrzyła jak mężczyzna zamyka oczy i otwiera usta, z których wydobywa się westchnięcie. Gdy powieki się unoszą, niczym kurtyna odsłaniająca scenę w teatrze, ukazują zatroskane spojrzenie ojca dla córki.
-Kochanie, co ty tu robisz?
-Ja...
Nie umiała od niego oderwać wzroku. Czuła się jak małe dziecko, które coś przeskrobało i czeka na burę od rodzica. Była troszkę pogubiona i zawstydzona. A najgorsze było to, że nie umiała ubrać swojego wytłumaczenia, w odpowiednie słowa.
-Mój Boże..- delikatnie pogładził jej rozczochrane włosy- Co ty najlepszego robisz?
-Bo...- zagryzła wargę- Chciałam pójść do kina z kumplem... ja no.. bo.. Mocno mam przechlapane?
-Trochę tak.Kara cię nie ominie.
-Wiem...
-Pożegnaj się z kolegą i wracamy do domu. Tam dokończymy rozmowę.
Ustawiła się do pionu wraz z ojcem. Rzuciła krótkie, ale pełne zażenowania"Przepraszam Kastiel" i zeszłą na dół.; Pewnie zastanawiacie się, dlaczego ojciec Aleksy nie nakrzyczał na nią, albo nie zrobił rabanu? Pan Eliasz Snow, gdyż tak właśnie się nazywał, był osobą z natury bardzo opanowaną. Można powiedzieć że cechował go stoicki spokój. Ale był też zdecydowany i konsekwentny. Aleksa wiedziała że czeka ją kara, ale że na pewno nie skrzyczy jej. Eliasz zawsze dbał o Aleksę wyjątkowo. Był dla niej bardziej troskliwy, przez co nagrabiła sobie u rodzeństwa. Było tak do ósmego roku życia dziewczynki, wtedy Max dowiedział się czegoś, co sprawiło że stał się dla niej miły. Ale o tym dużo później...
Ciekawska publiczność filmu patrzyła jak Aleksa wychodzi z ojcem z kina. Jedni się śmiali, drudzy plotkowali, a jeszcze inni puszczali to koło uszu. Niestety, ostatnia grupa była najmniejsza... Nie było to przyjemnie uczucie... Uczucie gdy większość patrzy i z ciebie otwarcie się naśmiewa. Jednak ku niezadowoleniu Kastiela, ona była nieugięta. Stąpała spokojnie, nijako dumnie. Nie wstydziła się i nie bała, jedyne czego było jej szkoda, to ojca. Wyszli z spowitej mrokiem, oraz dudniącej odgłosami "zabawy" na filmie, sali kinowej. Z dusznego holu w kolorze beżu, wyszli wyjściem głównym, na świeże powietrze. Stanęli przed zadbanym i drogim kabrioletem marki porsche, w kolorze wiśni. Dla nie obeznanych, ten model nie posiada dachu. Przypomina te z amerykańskich filmów.
-Wsiadaj.
-Jedziemy do domu?- spytała przeskakując przez drzwi (zamiast jak człowiek po prostu je otworzyć). Rozsiadła się na fotelu pasażera obitego w beżową skórę. Możecie mi uwierzyć, było bardzo wygodne.
-Nie. Chce cię jeszcze gdzieś zabrać po drodze.
-UŁ...hmm... no niech będzie.- wzruszyła ramionami z obojętną miną, ale z wielką ciekawością w oczach.
Mężczyzna wsiadł w przeciwieństwie do córki, normalnie, otwierając drzwi. Włożył srebrne klucze do stacyjki i ruszył. Zgrabnie wyjechał z parkingu i ruszył w kierunku obrzeży miasta. Aleksa zamknęła oczy i oparła się o tył siedzenia. Czułą jak wiatr bawi się jej włosami i jak ochładza jej ramiona i twarz. Wiatr był dość zimny, wskazywał że idzie nieunikniona jesień. Po chwili rozchyliła powieki i spojrzała kątem oka na tatę.
-.. Niepraktyczny ten samochód.
-W Hiszpanii jest w sam raz. Tylko na zimę stoi w garażu.
-Dlaczego tak szybko przyjechałeś?
-To miała być niespodzianka. Godzinę temu ktoś do mnie zadzwonił i opisał sytuację w jakiej się znajdowałaś.
-Kto to był?- spytała zaskoczona
-Niestety nie wiem. Przekonało mnie dopiero zdjęcie przez tą osobę wysłane. Pokazywał jak wchodzisz do sali kinowej na tamten film.
-Aha...
-Nie chcę o tym rozmawiać w domu przy Maksymilianie. To będzie tatka rozmowa rodzica z córką.
*** 15 minut później***
-Grób mamy?- spytała Aleksa patrząc na samotny nagrobek za miastem.
Była to piękna polana, na której był mały cmentarz jej rodziny, kupiony już zanim się urodziła. A samotnie na szczycie, był grób jej matki. Słońce zachodziło, oświetlając kamienną tablicę z napisem "Maria Snow". Data była już zatarta, a po inskrypcji zostały tylko słowa "zawsze w naszej pamięci". Mężczyzna położył obok tablicy białą różę.
-W Paryżu poznali się moi pradziadkowie. I zawsze tu chcieli zostać pochowani. Więc wykupili tu ziemię. Maria, twoja matka, nigdy nie chciała zostać pochowana w swojej ojczyźnie. Zawsze marudziła że w Polsce cmentarze są jak pokazy nagrobków. Kto ma piękniejszy i lepiej zadbany, ten lepszy. Tu, są tylko kamienne płyty, pod którymi można zostawić kwiaty.
-.... Jak ją poznałeś?
-W mieście nad morzem. W Polsce rzecz jasna. Byłem wakacjach z siostrą. Latem jest tam pełno ludzi. A ona, była na studiach i pracowało dorywczo w jednym z plażowych barów. Była naprawdę piękna. Zauroczyłem się w niej, gdy tylko ją zobaczyłem. Ta kobieta miała złote serce. Nie nadawała się do pracy za barem, co od razu zauważyłem. Była kobietą niezwykle skromną i nie była zamożna. Ale bardzo nieśmiała...
-Od razu tyle się o niej dowiedziałeś na jednym spotkaniu?
-Skądże. Przychodziłem tam codziennie przez tydzień.Ale nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. Widzisz, ona zawsze bardzo kochała swoje dzieci. Ciebie, Max'a i Debrę. Każde z was równo. Zawsze starała się by niczego wam nie brakowało. Jednak zachorowała i niedługo potem umarła. Zanim to nastało, zawsze prosiła bym dbał o was jak najlepiej.
-...
-Proszę Alekso, bądź uważna. Aby to, o co tak starała się twoja matka, nie przepadło na dobre. Wiem że prawie w ogóle nie ma mnie w domu i że kiepski ze mnie ojciec oraz..
-Rozumiem.- powiedziała z delikatnym smutkiem w głosie.- Obiecuję że zrobię co w mojej mocy, by nie zawieść ciebie i matki.
-Ale jak się domyślasz, to nie była kara.
-Ta...
-Muszę się zastanowić. Powiem Ci dziś p kolacji.
_______________________________________________________
Hejo!
Końcówka dość smutna prawda?
No i obrazek... nie miałam innego pomysłu więc jest tablica ;-;
Trochę kiepski, ale naprawdę nie umiem rysować nagrobków... xD
I jak wam podoba się rozdział? Jest więcej opisów i mniej błędów!
Szablon zmieniony, stronka o której mówiłam jest już prawie gotowa. Postanowiłam że będę na niej też zamieszczać te obrazki.
Rene: Nie ma ta jak na starcie narysować nagrobek. Serio, pomysł wręcz idealny!~*mówi z sarkazmem*
Znajdź lepszy pomysł.
Rene: Mogłaś narysować tatę Aleksy?
... Za dużo roboty. Poza tym, mam pełno spraw na głowie i mało czasu.
Rene: Gdybyś tak wstawała szybciej, zamiast spać 10 godzin dziennie, nie licząc drzemek...
Pff! Mam już cię dość. Muszę zrobić kolejny obrazek do rozdziału.
No i to by było tyle! Narazka!
Misty Blue