Przez jakiś czas, tu rozdziałów nie będzie. Ale na sucho was nie zostawię!
Otóż jest blog, który wcześniej był zawieszony, ale powraca.
Zapraszam was na historię bardzo szaloną, a za razem zabawną. Takiego opowiadania, jeszcze prawdopodobnie nie było.
magicznelustrowpiwnicy.blogspot.com
To również FanFiction SF. Jednak... Troszkę przerobiony przez moją wyobraźnię...
Odważycie się pójść tam, gdzie wszystko jest inne, a jednocześnie takie samo?
Tego bloga nie porzucam. Rene, Lilo i ja, jeszcze tu wrócimy!
wtorek, 30 sierpnia 2016
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
[40] ?
*Dzień poprzedzający koncert*
-Ugh...
Aleksa zirytowana otworzyła oczy. Obudził ją dzwonek od drzwi. Z jękiem niezadowolenia przewróciła się na lewy bok. Zaczęła błądzić ręką po szafce w poszukiwaniu budzika, aby sprawdzić która godzina. Gdy go już znalazła, niezgrabnie go podniosła i spojrzała na tarczę ze wskazówkami. "5:30... Niech tylko dorwę tego kretyna który dobija się do drzwi..." Sturlała się z z łóżka. Wydobyła z siebie markotne "Ała...". Usiadła na ziemi. Oparła głowę o materac. Dzwonek stawał się coraz to bardziej natarczywy. Warknęła głośno oraz wstała z ziemi, po czym pomaszerowała na dół. Zła otworzyła drzwi. Źrenice jej się rozszerzyły.
-Debra?
-Ugh...
Aleksa zirytowana otworzyła oczy. Obudził ją dzwonek od drzwi. Z jękiem niezadowolenia przewróciła się na lewy bok. Zaczęła błądzić ręką po szafce w poszukiwaniu budzika, aby sprawdzić która godzina. Gdy go już znalazła, niezgrabnie go podniosła i spojrzała na tarczę ze wskazówkami. "5:30... Niech tylko dorwę tego kretyna który dobija się do drzwi..." Sturlała się z z łóżka. Wydobyła z siebie markotne "Ała...". Usiadła na ziemi. Oparła głowę o materac. Dzwonek stawał się coraz to bardziej natarczywy. Warknęła głośno oraz wstała z ziemi, po czym pomaszerowała na dół. Zła otworzyła drzwi. Źrenice jej się rozszerzyły.
-Debra?
~Koniec Części Pierwszej~
Część druga, już we wrześniu/październiku.
Do końca przygód Aleksy,
zostało około 15 do 20 rozdziałów.
zostało około 15 do 20 rozdziałów.
piątek, 26 sierpnia 2016
[39]
Rozdział trzydziesty dziewiąty
"Coś nie coś z Leo."
|
-Lysander, wstawaj.- powiedział Leo
Przelotem zapalił światło w jego pokoju. Wszedł do przestronnej kuchni z jadalnią i włączył expres do kawy. Mimo że Leonard i Lysander mieli specyficzny styl ubierania się, to ich dom wyglądał całkowicie zwyczajnie. Nawet w swoim domu się wyróżniali. Brunet wziął filiżankę kawy i poprawił coś w projekcie ubrań do zimowej kolekcji. Upił łyk czarnego napoju. Zgarnął włosy za ucho. Odłożył naczynie i nie odrywając wzroku od kartek leżących na blacie, zaczął wiązać żabot.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Westchnął odłożył fioletowy materiał na blat i skierował swe kroki ku drzwiom. Otworzył je. Rozalia pocałowała go w policzek. Lekko się zdziwił. "A prosiłem by były po szkole..."
-Jesteśmy teraz...- siłą zaciągnęła Aleksę do przedpokoju- I po szkole też wpadniemy, co nie Aleksa?
-Ale po co?- jęknęła cicho- Miałam w planach nudne popołudnie...
-To wykreślisz! A gdzie Lysio? Śpi jeszcze?
-Nie wiem.- wrócił do kuchni.
Napił się kawy i wrócił do wiązania żabotu. Gdy Rozalia pobiegła na górę, to Aleksa weszła do kuchni. Przyjrzała się brunetowi. Ciekawiło ją to, jak można mieć tak ciemne oczy. Jego źrenice były prawie że czarne. Zobaczyła kartki na blacie. Podeszła i obejrzała je.
-Rysujesz?- spytała
-Projektuję.- odparł z spokojem.
-Fajne. Ta kiecka jest super.- wskazała na jeden z projektów. - Bynajmniej dla mnie... Chyba się na tym nie znam.- podrapała się w tył głowy.- Roza jest niezła w te klocki. - odłożyła kartki
Spojrzał na nią. Wyglądała na co najmniej nie wyspaną. Jej włosy zostały splecione w luźny warkocz. Ziewnęła głęboko. Przetarła oczy. Miała w planach pomóc dzisiaj Nataniel'owi,a Rozalia zagnała ją do "dusiciela". Ubrana była w przetarte trampki, brązowy T-shirt i oliwkową bluzę. Do tego stare jeansy.
-Sama robiłaś sobie warkocza?
-Warkocz?- zdziwiona dotknęła tyłu głowy- A... Nawet nie wiem co mam na głowie... Pewnie Edward mi zrobił.
-Edward?
-Przyjaciel mojego brata. Nie wiedziałam że mi zrobił, bo nawet dzisiaj do lustra nie zajrzałam. Z resztą i tak nie jestem przy nim częstym gościem, więc to chyba nie robi różnicy.
"To tak idzie?"- pomyślał. Przyjrzał się jej. Drastycznie różniła się od Rozalii. Upił łyk kawy nie spuszczając z niej wzroku. Zastanawiał się dlaczego Lysander tak ją traktuje. Białowłosy był człowiekiem na którego zbyt nie wpływało toczenia, jednak Leo już zaczął się domyślać że to pomysł Kastiela.
-Chcesz kawy?- zapytał
-Jasne. Masz więcej tych no... rysunków?
-Chodzi o projekty?
-No tak.
-W szufladzie w przed pokoju.
-O, u mnie też chowają w takim miejscu mnóstwo papierów.- powiedziała podchodząc do drewnianej szafki.- Ale zazwyczaj wszystko jest pod kluczem.
-Czyli nie wiesz co tam jestem.
-Nie mam zielonego pojęcia.
Usiadła przy stole z kilkoma zeszytami pełnymi projektów. Spojrzał na nią. "Nie wygląda na amatorkę mody... Dlaczego to ogląda?" Dał jej filiżankę kawy. Podziękowała i łapiąc kubek w obie dłoni upiła łyk. Otarła usta nadgarstkiem i znowu zabrała się do oglądania. Zajrzał ukradkiem pod stół. Jedną nogę miała pod udami, a druga spokojnie zwisała z krzesła. Poza tym, trochę się garbiła. "Podobno przeciwieństwa się przyciągają... To tłumaczy dlaczego Roza się z nią przyjaźni."
-Moja siostra ma taką, tylko trochę krótszą.- pokazała na spódniczkę w jednym z zeszytów.
-Siostra?
-Debra. Była dziewczyna Kastiela, czyli przyjaciela twojego brata.
-Rozumiem. Lysander kiedyś chyba o niej mówił...
-Możliwe. - przerzuciła stronę- Wow... Ta jest genialna!
-Ta? - stanął obok niej i spojrzał do zeszytu- Przecież jest zwykła...
-I co z tego? Jest fajna! I jako jedyna jest narysowana na kartce w kratkę.
-...-" Że niby mój pierwszy projekt?"
-Może i się na tym nie znam, ale jak na moje jest ładna.
Uśmiechnął się. Usłyszał hałas na górze. Przypomniał sobie, że ma porozmawiać z Aleksą, na temat tego co robił Lysander. Chrząknął i usiadł na krześle obok. Spojrzała na niego. Wziął głęboki wdech.
-Widziałem was wczoraj w piwnicy...
-Serio?
-Tak. Nadal ma siną szyję.
-Ale nie boli. Poza tym obiecał...
-Obiecałem rodzicą, że go przypilnuje.
-Obiecał że mi to wyjaśni.
-Mi też. Jakby coś jeszcze zbroił, to mi powiedz.
-A co ja? Szpieg?
-Eh...
-Niech będzie. Pójdę go zwalić z łóżka.
-Uważaj na siebie...- szepnął patrząc jak idzie na górę.
_________________
Hej!
Dzisiaj trochę krócej....
Rene: Ale Misty ma dla was niespodziankę...
Lilo: I to dla niej również niespodzianka...
Ta... Jednak Lysander i Leo jeszcze trochę posiedzą nam na piedestale...
Rene: Panie i... jeśli są jacyś panowie, to radujcie się!
Lilo: Święto narodowe.
Pozdrawia rozpisana Misty i niespodziankowi Lilo raz Rene.
czwartek, 25 sierpnia 2016
[38]
Rozdział trzydziesty ósmy
"Lysander wpada w kłopoty. - część druga"
|
Lysander z westchnieniem opadł na łóżko z szmaragdową pościelą. Zamknął oczy. Zaczął rozmyślać. Pomagało mu się to uspokoić. Ukoić nerwy i o prostu się odprężyć. Zaczął cicho nucić pod nosem. Potem, wystukiwał rytm, stukając palcami o ścianę. Usiadł na łóżku i sięgnął po notatnik. Zaczął pisać. A w głowie wciąż miał Aleksę.
Jedyne o czym umiał od poprzednich paru dni myśleć, to ona. O tym jak się zachowuje, jak stawia mu opór, o tym jak zrazem słuchać Kastiela i nie zrobić jej krzywdy... Z czego to z nierobieniem krzywdy nie za bardzo mu wychodziło. Miał już pewne postanowienia i pomysły, jak zrobić to lepiej. Ale teraz, wtedy gdy to pisał, myślał tylko o tym jak z nią porozmawiać i... o tym że mimo wszystko wolałby mieć ją tylko dla siebie.
I to go gryzło. Nie wiedział dlaczego tak bardzo pragnie by była tylko jego. By była tylko przy nim. Aby nie zbliżała się do Nataniela, Kentina, Alexy'ego i Armina... Aby nawet Rozalia nie miała z nią kontaktu. I strasznie go to bolało. To że stał się taki samolubny.
-Co piszesz?- Leo oparł się o framugę drzwi.
-To pytanie tabu...- odparł białowłosy
-Dobra... Wolisz pytanie, dlaczego dusiłeś tamta dziewczynę czy pytanie o to co piszesz?
-... Wiersz.
Brunet podszedł do niego i usiadł na brzegu łóżka. Spojrzał mu do notatnika. Nawet jemu Lysander nie pozwalał do niego zaglądać, więc trochę się zdenerwował. Jednak Leo po prostu martwił się o brat. A już szczególnie to, że znęcał się nad jakąś dziewczyną. A z ich rozmowy, wywnioskował, ze to nie pierwszy raz.
-Musisz patrzeć do mojego notatnika?
-Od kiedy zaczynasz ukrywać wiele rzeczy, to tak.
-...
-Niezły ten wiersz. Inny od reszty, którą podglądałem.
-Hm?- Lysander spojrzał na niego kątem oka.
-Skąd pomysł?
-... Aleksa.
-Aleksa..... Skądś kojarzę to imię... Rozalia chyba coś o niej mówiła...
-To ją dusiłem.- powiedział z stoickim spokojem.
-Podchodzisz do tego trochę za spokojnie.
Białowłosy tylko spojrzał na zegar. Wybiła szesnasta. O tej godzinie zawsze do niej dzwonił. Pytał dokładnie o to co robiła, robi i co zamierza robić. Gdy nie chciała mówić, to sowicie "wynagradzał" ją za to w szkole.
-Jedna chwila? - Leo zabrał mu telefon- Dzwonisz do niej?
-W celach towarzyskich.- wziął swoją komórkę. Włączył głośno mówiący.- Zaraz sam zobaczysz... Ciekawość jest brzydką wadą.
-Eh...
-Czego znowu chcesz?- usłyszał głos Aleksy
-Witaj księżniczko, co porabiasz?
-Nic. Wróciłam ze szkoły, Max zamówił jakąś dziwną pizze z... Em... No właśnie trudno powiedzieć z czym.
-Hm?
-Z czymś co miało przypominać... tuńczyka?
-Nie dobre? Jak chcesz to..
-Nie trzeba!- rzuciła szybko- Może nie jest aż takie złe...- W tle rozległ się głos mówiący " Damn it... Smakuje paskudnie."- Już nie ważne.
-To raczej nie był Max.
-Em... Zgadza się.
-Kto to?
-Przyjaciel Maxa.
-Jaśniej?
-Jej były.- usłyszał głos Maxa
-To nie jest mój były! Nie chodziliśmy ze sobą!- powiedziała zdenerwowana
-Będziemy musieli jutro pogadać...- spojrzał kątem na Leo. Mian mu zrzedła- M-muszę kończyć... Pa!- szybko się rozłączył.
Brunet patrzył na niego uważnie. Westchnął głęboko. Wyciągnął komórkę i napisał SMS do Rozy o treści "Wpadniesz jutro z Aleksą?". Szybko otrzymał odpowiedź. Odłożył telefon. Założył nogę na nogę i spojrzał na brata. Lys jak zwykle, starał się zachować spokój.
-Nie wiem co tu jest grane, ale dowiem się. Rodzice pozwolili ci do mnie przyjechać pod warunkiem, że nie zrobisz nic głupiego.
-Wiem.
-Odwiedzi nas jutro z Rozą. Chce z nią pogadać i ty, jak już zapowiedziałeś, też powinieneś.
-Rozumiem.
-A wiersz niezły. Tamta piosenka którą ostatnio napisałeś też mi się podobało.
-Taa...
-Jak to ujął Kastiel, masz talent do pisania gorących kawałków.- wstał i poczochrał go. Lysander uśmiechnął się.
Z bratem byli bardzo zżyci. Często łapią wspólny język. Jednak wizja tego, że Aleksa może mu opowiedzieć o tym co z nią robił, przyprawiało go... o rumieńce?
-Kastiel czasem.... Wiadomo.
-Tak. A no, ta Aleksa to twoja dziewczyna?
-Nie.- zrobił się cały czerwony
-... Serio muszę z nią pogadać o tym co wy wyrabiacie.
-A co z Rozą?
-To co zwykle.- spochmurniał trochę- Nic nowego.
-Wiesz, mimo że ona jest...
-Nie szkodzi. Nawet gdyby kiedyś odeszła, to... Lubię ją. Podoba mi się.
-Ale to strasznie.... kłopotliwe. Ta cała szopka...
-Nie szkodzi. Naprawdę.
*Damn it - z ang.; "cholera"
______________________________
Hej!
Rene: Wyszło inaczej niż chciała.
Lilo: Krócej niż chciała.
Ale mi się podoba|!
Rene: Kobieto, pisałaś ten rozdział pięć razy!
Lilo: A i tak wyszło najprościej i nie wygląda na to by go kilkakrotnie pisano.
Oj, cicho tam! Wam i czytelnikom, wydać się że kiepski. i faktycznie może taki być. Ale mi się podoba!
Pozdrawiam zadowolona Misty oraz krytycznie nastawieni tumpanowie.
sobota, 20 sierpnia 2016
Rozdział Specjalny
No dobra, wy sobie nagrody wybraliście, to teraz coś ode mnie ^^
Rene: Nie miałaś przypadkiem pisać 38 rozdziału?
Tak i piszę. Ale głowa mnie od niego boli... Mam 50 pomysłów, ale jak odpowiednio ich nie ułożę to wyjdzie grochówka.Musiałam się odprężyć. Poza tym, jutro i w poniedziałek usiądę do tego i będzie po niedzieli.
Lilo: Wolę czarninę.
Rene: Ble!
Ohyda...
Lilo: Nie dalej niż dwie godzin temu, rąbałaś kartofle, do których podczas gotowania, dosypałaś cukru zamiast soli. I zaczęłaś je w Nutelli, mówiąc "Dobre!"
Bo serio dobre.
Rene; I ty chcesz iść do technikum gastronomicznego... A potem na praktykach 'Szefie, a może zrobimy kartofle z Nutellą?"
Lilo: Haha!
Starczy tego! Przejdźmy do rozdziału specjalnego!
**********************
Kobieta spoglądała na okno. Jej błękitne oczy były pełne smutku i szkliły się od łez. Rozchyliła malinowe usta i zaczęła śpiewać kołysankę. Wzięła niemowlę na ręce i zakołysała nim. Po jej policzkach płynęły łzy. "Ah, śpij, kochanie..." śpiewała w ojczystym języku. Jej głos był łagodny, a zarazem pełen bólu. Gdyby miał smak, to byłaby to słodycz w której gdzieś czaiła się gorycz. Dziecko po chwili usnęło. Zapłakała żałośnie. Włożyła je do kołyski. Odgarnęła blond włosy z zapłakanej twarzy.
-Dziecko... jakże mam cię kochać? Jak mam cię pokochać?!- padła na kolana- Nie umiem... Ah, tak bardzo kocham Maxa i Debrę... Moje dzieci umiłowane... Ale jak mam kochać ciebie?!
Eliasz zajrzał do pokoju. Podszedł do żony i ukucnął przy niej Rzuciła mu się na szyję zapłakana. Maria strasznie cierpiała. Przecież Aleksa, była tylko niemowlęciem... Nikomu nie zawiniła. Szatyn delikatnie pogładził jej długie złote włosy, po czym spojrzał na bladą twarz kobiety.
-Skarbie..
-Eliasz, ja nie umiem jej kochać...
-...
-To nie moje dziecko, tylko twoje...
-Wiem...
-TYLKO TWOJE...
-...
-Jak ty to widzisz? - odsunęła się od niego- Dziecko, które tylko ty umiesz kochać....
-...Ty też ją kiedyś pokochasz.
***
-Max, puść...- szatynka była bliska łez.
-Nie jęcz!- mocniej pociągnął ją za włosy
-Boli...
-Ma boleć! Zasłużyłaś!
-To nie moja wina... A! Przypadek! Proszę nie tak mocno!
-Max!- Eliasz odsunął go od dziewczynki- Co ty robisz?
-Ona...!
-To twoja siostra!
-Nie chcę takiej siostry! Oddaj ją!
Dziewczynka pobiegła do pokoju, w którym prawie wszystko było niebieskie. Rozpuściła warkocza, za którego ciągnął ją brat. spojrzała na terrarium z żółwiem. Podeszła do dębowej szafki, na którym ono stało. Zapukała w szybkę.
-Skarbie nie pukaj....- Maria weszła do pokoju dziewczynka
-Dracula źle się czuje... Nie chce jeść.
-Bo niedawno jadł. Karmiłaś go trzy godziny temu.
-...Max mnie nie kocha.
-Alekso, nie mów tak...
-Jak taka prawda! Ciebie i taty prawie w ogóle nie ma! Zostawiacie nas z babcią, która lubi tylko Debrę i Maxa! A i mnie też nie lubią! Tylko Dracula mnie kocha...- spojrzała na żółwia.- Zawsze słucha...
-Tata cię kocha...- pogłaskała ją.
-A ty?
-... ja...
-Pokochaj mnie.
-Co?
Kobieta byłą w szoku. Dziwiło ją to, że mówi jej to sześcioletnia dziewczynka. I to, jak bardzo rozpoznawała to, co szargało człowiekiem. A także to jak pragnęła być kochana. Maria, nadal nie umiała pokochać Aleksy. Ciągle czuła, że to nie jej córka.
-Tak jak moje rodzeństwo.
-...
-Proszę...
-Jakże mam cię kochać?
-Jak chcesz.
-To nie takie proste.
-Jest. Dracula też na początku mnie nie lubił. Ale teraz go kocham. A on mnie lubi.
-To żółw...
-I co z tego?
-Dużo.
-Cukierek.- rzuciła nagle
-Cukierek?- uniosła jedną brew ku górze
-Jak karmię Draculę tym co lubi. I to go cieszy. Ja lubię cukierki.
Kobieta wyjęła z kieszeni metalowe pudełeczko o okrągłym kształcie. Otworzyła je.W środku było mnóstwo szmaragdowozielonych .. Dała jedną córce. Nadal nie rozumiała, jak w ten sposób ma ją pokochać, ale postanowiła spróbować.
-Ale ładny...- Aleks uśmiechnęła się szeroko. - Dziękuję mamo.
Przytuliła ją. Kobieta poczuła dziwne ciepło na sercu. Czułą że dała coś temu dziecku. Patrzyła jak dziewczyna wkłada cukierka do ust i zaczyna jeść. Była całą w skowronkach. Blondynka patrzyła jak mówi do żółwia, o tym co właśnie stało.
-Tato no...!
-Aleksa jest twoją siostrą, tak samo jak Debra!
W sercu Mari pojawił się chłód. Czułą że, nie umie dłużej okłamywać syna. Zbiegła na dół i odsunęła chłopca od mężczyzny.Eliasz spojrzał na nią zaskoczony. Nie rozumiał o co chodzi.
-Nie! Eliasz, Aleksa nie jest naszą córką jak Debra!- do jej oczu napłynęła
-Skarbie, nie przy Maxie...
-Już nawet on to widzi! Nie oszukujmy go już więcej! Nie umiem tego wszystkiego tak ukrywać!- zapłakała
-Mamo, dlaczego płacz?- chłopiec spojrzał na nią zmartwiony
-Eliasz, nawet ona coś czuje...
-Mamo!- potrząsnął jej ramieniem wystraszonym- Ja już nie będę, nie płacz!
-...Max, pozwól że wytłumaczę...- zaczął ojciec
***
-Cześć mamo...
Aleksa weszła do sali szpitalnej. Kobieta spojrzała na nią. Uśmiechnęła się słabo. Trzynastoletnia dziewczyna podeszłą do niej. Lekko ją objęła. Czuła, że traci ją... Czuła, że w jej matce jest coraz mniej sił. A Maria doskonale zdawała sobie sprawę, z owych przeczuć córki.
-Doktor mówił że z tobą ciężko... I że... jutro możesz już się nie obudzić...- powiedziała zagryzając wargę.
-... Jakże mam cię kochać?
-...- uśmiechnęła się. po jej policzkach popłynęły łzy. - Jak chcesz...
*************************
I... To by było na tyle! Wracam do robienie 38 rozdziału!
Lilo: Ta...
Rene: Yhym...
A wam co? Dobra, to ja za nich przegadam.
Rene i Lilo: Nic.
Aha...
Pozdrawia Misty oraz zamyśleni Rene i Lilo.
Rene: Nie miałaś przypadkiem pisać 38 rozdziału?
Tak i piszę. Ale głowa mnie od niego boli... Mam 50 pomysłów, ale jak odpowiednio ich nie ułożę to wyjdzie grochówka.Musiałam się odprężyć. Poza tym, jutro i w poniedziałek usiądę do tego i będzie po niedzieli.
Lilo: Wolę czarninę.
Rene: Ble!
Ohyda...
Lilo: Nie dalej niż dwie godzin temu, rąbałaś kartofle, do których podczas gotowania, dosypałaś cukru zamiast soli. I zaczęłaś je w Nutelli, mówiąc "Dobre!"
Bo serio dobre.
Rene; I ty chcesz iść do technikum gastronomicznego... A potem na praktykach 'Szefie, a może zrobimy kartofle z Nutellą?"
Lilo: Haha!
Starczy tego! Przejdźmy do rozdziału specjalnego!
**********************
Rozdział Specjalny
"Maria Snow, człowiek taki jak my - część pierwsza "
|
Kobieta spoglądała na okno. Jej błękitne oczy były pełne smutku i szkliły się od łez. Rozchyliła malinowe usta i zaczęła śpiewać kołysankę. Wzięła niemowlę na ręce i zakołysała nim. Po jej policzkach płynęły łzy. "Ah, śpij, kochanie..." śpiewała w ojczystym języku. Jej głos był łagodny, a zarazem pełen bólu. Gdyby miał smak, to byłaby to słodycz w której gdzieś czaiła się gorycz. Dziecko po chwili usnęło. Zapłakała żałośnie. Włożyła je do kołyski. Odgarnęła blond włosy z zapłakanej twarzy.
-Dziecko... jakże mam cię kochać? Jak mam cię pokochać?!- padła na kolana- Nie umiem... Ah, tak bardzo kocham Maxa i Debrę... Moje dzieci umiłowane... Ale jak mam kochać ciebie?!
Eliasz zajrzał do pokoju. Podszedł do żony i ukucnął przy niej Rzuciła mu się na szyję zapłakana. Maria strasznie cierpiała. Przecież Aleksa, była tylko niemowlęciem... Nikomu nie zawiniła. Szatyn delikatnie pogładził jej długie złote włosy, po czym spojrzał na bladą twarz kobiety.
-Skarbie..
-Eliasz, ja nie umiem jej kochać...
-...
-To nie moje dziecko, tylko twoje...
-Wiem...
-TYLKO TWOJE...
-...
-Jak ty to widzisz? - odsunęła się od niego- Dziecko, które tylko ty umiesz kochać....
-...Ty też ją kiedyś pokochasz.
***
-Max, puść...- szatynka była bliska łez.
-Nie jęcz!- mocniej pociągnął ją za włosy
-Boli...
-Ma boleć! Zasłużyłaś!
-To nie moja wina... A! Przypadek! Proszę nie tak mocno!
-Max!- Eliasz odsunął go od dziewczynki- Co ty robisz?
-Ona...!
-To twoja siostra!
-Nie chcę takiej siostry! Oddaj ją!
Dziewczynka pobiegła do pokoju, w którym prawie wszystko było niebieskie. Rozpuściła warkocza, za którego ciągnął ją brat. spojrzała na terrarium z żółwiem. Podeszła do dębowej szafki, na którym ono stało. Zapukała w szybkę.
-Skarbie nie pukaj....- Maria weszła do pokoju dziewczynka
-Dracula źle się czuje... Nie chce jeść.
-Bo niedawno jadł. Karmiłaś go trzy godziny temu.
-...Max mnie nie kocha.
-Alekso, nie mów tak...
-Jak taka prawda! Ciebie i taty prawie w ogóle nie ma! Zostawiacie nas z babcią, która lubi tylko Debrę i Maxa! A i mnie też nie lubią! Tylko Dracula mnie kocha...- spojrzała na żółwia.- Zawsze słucha...
-Tata cię kocha...- pogłaskała ją.
-A ty?
-... ja...
-Pokochaj mnie.
-Co?
Kobieta byłą w szoku. Dziwiło ją to, że mówi jej to sześcioletnia dziewczynka. I to, jak bardzo rozpoznawała to, co szargało człowiekiem. A także to jak pragnęła być kochana. Maria, nadal nie umiała pokochać Aleksy. Ciągle czuła, że to nie jej córka.
-Tak jak moje rodzeństwo.
-...
-Proszę...
-Jakże mam cię kochać?
-Jak chcesz.
-To nie takie proste.
-Jest. Dracula też na początku mnie nie lubił. Ale teraz go kocham. A on mnie lubi.
-To żółw...
-I co z tego?
-Dużo.
-Cukierek.- rzuciła nagle
-Cukierek?- uniosła jedną brew ku górze
-Jak karmię Draculę tym co lubi. I to go cieszy. Ja lubię cukierki.
Kobieta wyjęła z kieszeni metalowe pudełeczko o okrągłym kształcie. Otworzyła je.W środku było mnóstwo szmaragdowozielonych .. Dała jedną córce. Nadal nie rozumiała, jak w ten sposób ma ją pokochać, ale postanowiła spróbować.
-Ale ładny...- Aleks uśmiechnęła się szeroko. - Dziękuję mamo.
Przytuliła ją. Kobieta poczuła dziwne ciepło na sercu. Czułą że dała coś temu dziecku. Patrzyła jak dziewczyna wkłada cukierka do ust i zaczyna jeść. Była całą w skowronkach. Blondynka patrzyła jak mówi do żółwia, o tym co właśnie stało.
-Tato no...!
-Aleksa jest twoją siostrą, tak samo jak Debra!
W sercu Mari pojawił się chłód. Czułą że, nie umie dłużej okłamywać syna. Zbiegła na dół i odsunęła chłopca od mężczyzny.Eliasz spojrzał na nią zaskoczony. Nie rozumiał o co chodzi.
-Nie! Eliasz, Aleksa nie jest naszą córką jak Debra!- do jej oczu napłynęła
-Skarbie, nie przy Maxie...
-Już nawet on to widzi! Nie oszukujmy go już więcej! Nie umiem tego wszystkiego tak ukrywać!- zapłakała
-Mamo, dlaczego płacz?- chłopiec spojrzał na nią zmartwiony
-Eliasz, nawet ona coś czuje...
-Mamo!- potrząsnął jej ramieniem wystraszonym- Ja już nie będę, nie płacz!
-...Max, pozwól że wytłumaczę...- zaczął ojciec
***
-Cześć mamo...
Aleksa weszła do sali szpitalnej. Kobieta spojrzała na nią. Uśmiechnęła się słabo. Trzynastoletnia dziewczyna podeszłą do niej. Lekko ją objęła. Czuła, że traci ją... Czuła, że w jej matce jest coraz mniej sił. A Maria doskonale zdawała sobie sprawę, z owych przeczuć córki.
-Doktor mówił że z tobą ciężko... I że... jutro możesz już się nie obudzić...- powiedziała zagryzając wargę.
-... Jakże mam cię kochać?
-...- uśmiechnęła się. po jej policzkach popłynęły łzy. - Jak chcesz...
*************************
I... To by było na tyle! Wracam do robienie 38 rozdziału!
Lilo: Ta...
Rene: Yhym...
A wam co? Dobra, to ja za nich przegadam.
Rene i Lilo: Nic.
Aha...
Pozdrawia Misty oraz zamyśleni Rene i Lilo.
piątek, 19 sierpnia 2016
Kiedy rozdział?
Otóż... tym razem nie wiem kiedy będzie rozdział, bo ten 38 jest bardzo trudny do napisania... Na dodatek muszę w nim zawrzeć sporo treści, czyli to nie jest praca na 509 słów, tak jak to jest w przypadku 35. ( Nie liczyłam tego "ręcznie", w Open Office jest taka opcja. xD)
Ja nie będzie w tym tygodniu, to będzie do środy przyszłego tygodnia.
I to tyle!
PS. Rene i Lilo jeszcze śpią...
Pozdrawia Misty i śpiący tumpanowie!
Ja nie będzie w tym tygodniu, to będzie do środy przyszłego tygodnia.
I to tyle!
PS. Rene i Lilo jeszcze śpią...
Pozdrawia Misty i śpiący tumpanowie!
środa, 17 sierpnia 2016
[37]
Rozdział trzydziesty siódmy
"Tak dużo, a jednak tam mało. - część pierwsza "
|
Spoglądała na zdjęcie, na którym... Była ona przytulona do Edwarda. Oboje byli szczęśliwi. Uśmiechali się, a oczy Aleksy aż błyszczały. Wydawały się wtedy srebrne, a nie bure... Pociągnęła nosem i wytarła łzy mankietem bluzy. Zobaczyła nagranie. Włączyła je.
-Gwiazdko... Wstawaj.
-Idź... Spać mi się chce...
-Gwiazdo ty moja, będziesz siedzieć w łóżku cały dzień?- usiadł na materacu
-A co w tym złego?- rozchyliła powieki- Ty to nagrywasz?!- podniosłą się do siadu, tak szybko, że omal nie spadła z łóżka.
-Haha!
-Pff...
Wytknęła język do kamery, a potem szeroko się uśmiechnęła. Rzuciła się na niego. Wtuliła policzek w jego klatkę piersiową. Chłopak ustawił telefon na poduszce tak, aby wciąż rejestrował obraz. Ujął twarz dziewczyny w dłonie i pocałował ją. Zdziwiła się lekko. Po chwili zaśmiała się w jego usta. Oderwał się od niej. Opadła na łóżko obok niego.
-Znowu... Po co to robisz?
-Dla zabawy... Lubię to.- zawisł nad nią.
-Weź no...- spojrzała mu w oczy- Jak chcesz się zabawić to pograj sobie.
-TY wydajesz dźwięki piękniejsze od jakiegokolwiek instrumentu...- oparł swoje czoło o jej.
-Ściemniasz.
-Skądże.
-Jaki normalny człowiek gada jak Szekspir w zwykłej rozmowie?
-Ja nie jestem normalnym człowiekiem, a to nie jest zwykła rozmowa...
-Ta, od początku podejrzewałam że jesteś kosmitą. - uniósł jedną brew ku górze
-Kosmitą?
-Yhym... Byłeś zielony, ale cała zieleń wpłynęła ci do tęczówek.
-Ciekawa teoria...
-Bo jest o tobie, kosmito...- powiedziała do siebie cicho, zatrzymując wideo.
Odłożyła telefon. Opadła na łóżko i rozpłakała się. Przytuliła się od poduszki. Edward wszedł do pokoju. Usiadł na brzegu łóżka. Spojrzał na nią. Odwróciła się do niego plecami. Zagryzł wargę.
Bruknęła coś w stylu "Idź sobie". Wtuliła się w pościel.
- Jesteś gwiazdą, najpiękniejszą w całym kosmosie. Jeśli mogę być kosmitą, to chcę do ciebie polecieć...
-Ale ty dobrze wiesz, że nie można mieć gwiazdki z nieba...
-Dla ciebie, umiem wszystko.
Tak dalej, toczyła się rozmowa w wideo. Tam się kończyło. Kolejna, urwana w pół rozmowa. Edward, nie umiał jej wtedy powiedzieć tych ważnych słów. Czuł się rozdarty, nie mniej niż Aleksa. Objął dziewczynę. Gdyby mógł, to już nigdy by jej nie puścił.
-Puść.- powiedziała zapłakana.
-Kochałem cię...
-To dlaczego mi tego WTEDY nie powiedziałeś?!
-Bałem się.- obrócił ją na plecy i zawisł nad nią.
-Czego?
-Tego, że to możliwe. Tego, że mnie odrzucisz.
-... wtedy, bym tego nie zrobiła.- odepchnęła go. Odsunęła się i przewróciła na lewy bok.
-...
-Tęskniłam za tobą... Naprawdę. Wiesz ile nocy płakałam? Jak bardzo cierpiałam? Ile razy na myśl mi przyszło, że po prostu mnie wykorzystałeś? Wiesz?!
-...nie.
-Jesteś tchórzem...
-Wiem.
-No proszę! Chociaż coś wiesz!- prychnęła.
Zapłakała gorzko. Nie chciała robić tego przy nim, ale już nie mogła wytrzymać Była w nim zakochana... Po co było utrudniać? "Nie komplikuj, wal prosto z mostu." Często, tak łatwo to powiedzieć, napisać, wykrzyczeć i wyśpiewać! Ale, zarazem z straszną łatwością, zapominamy o tym. I nie ma co, mówić, tłumaczyć. Nikt z nas, nie jest doskonały.
-... kocham cię...- powiedział ściszonym głosem.
-Nie uważasz.. że za późno... na to?- wychlipiała
-Może...- przysunął ją do siebie- Ale mam to głęboko w dupie.
Pocałował ją namiętnie. Zamknęła oczy. Płakała i jęczała cicho w jego usta. Oderwała się od niego i zapłakała żałośnie. Oparła czoło o jego miękką piżamę. Waliła pięścią w jego klatkę.
-Znam cię lepiej
Niż ktokolwiek inny
Płacz, kochanie, płacz
Bo ty o to nie dbasz
Łzy spadają na ziemię
Pozwalasz im tonąć...
Nucił jej cicho, nie zwracając uwagi na to, że zaczyna boleć go brzuch od tego walenia.Opadła z sił. Nie mogła już nawet płakać. Zakołysał nią.
-Nie.... Przestań...
-Dlaczego?
-Przez ciebie staję się słaba...
-Nie stajesz się słaba, tylko zaczynasz rozumieć, że nikt nie jest ze stali.
-Nie...
-Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Nie cierpiałaś mnie... Uciekałaś, chowałaś się przede mną... Raz nawet ugryzłaś.
-Nie, lubiłam cię Po prostu się ciebie bałam.
-Serio?
*5 minut później*
-.... Ty płaczesz?- spojrzała na niego.
-...
-Płaczesz...
Delikatnie otarła jego łzy nadgarstkiem. Spojrzała mu prosto w oczy. Nigdy nie widziała jak płakał. Czuła, ze mimo że kiedyś byli przyjaciółmi, że znali się jak dwa łyse konie... To jednak tak mało widzieli słyszeli... Tak mało zobaczyli.
-Jesteśmy głusi, ślepi i niemi... Istne dno...
-...Muszę ci coś powiedzieć.
______________________
Hej!
Lilo: No! W końcu płaczą!
Płakali już wcześniej!
Rene: Ale tak jak teraz, nie. Takie sprzeczności. Zarazem tyle miłości i nienawiści... Tyle bólu i wytchnienia...
Poeta się znalazł... Spokojnie, dopiero z tym bólem się rozkręcam. Wprawy w pisaniu takich rzeczy jeszcze nie mam, ale na boku ćwiczę.
Lilo: Przydadzą ci się. Puki co tak na trójkę jest... Z minusem.
Rene: Nom.
Pozdrawia ćwicząca Misty i rozentuzjazmowani Rene oraz Lilo.
-...
-Tęskniłam za tobą... Naprawdę. Wiesz ile nocy płakałam? Jak bardzo cierpiałam? Ile razy na myśl mi przyszło, że po prostu mnie wykorzystałeś? Wiesz?!
-...nie.
-Jesteś tchórzem...
-Wiem.
-No proszę! Chociaż coś wiesz!- prychnęła.
Zapłakała gorzko. Nie chciała robić tego przy nim, ale już nie mogła wytrzymać Była w nim zakochana... Po co było utrudniać? "Nie komplikuj, wal prosto z mostu." Często, tak łatwo to powiedzieć, napisać, wykrzyczeć i wyśpiewać! Ale, zarazem z straszną łatwością, zapominamy o tym. I nie ma co, mówić, tłumaczyć. Nikt z nas, nie jest doskonały.
-... kocham cię...- powiedział ściszonym głosem.
-Nie uważasz.. że za późno... na to?- wychlipiała
-Może...- przysunął ją do siebie- Ale mam to głęboko w dupie.
Pocałował ją namiętnie. Zamknęła oczy. Płakała i jęczała cicho w jego usta. Oderwała się od niego i zapłakała żałośnie. Oparła czoło o jego miękką piżamę. Waliła pięścią w jego klatkę.
-Znam cię lepiej
Niż ktokolwiek inny
Płacz, kochanie, płacz
Bo ty o to nie dbasz
Łzy spadają na ziemię
Pozwalasz im tonąć...
Nucił jej cicho, nie zwracając uwagi na to, że zaczyna boleć go brzuch od tego walenia.Opadła z sił. Nie mogła już nawet płakać. Zakołysał nią.
-Nie.... Przestań...
-Dlaczego?
-Przez ciebie staję się słaba...
-Nie stajesz się słaba, tylko zaczynasz rozumieć, że nikt nie jest ze stali.
-Nie...
-Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Nie cierpiałaś mnie... Uciekałaś, chowałaś się przede mną... Raz nawet ugryzłaś.
-Nie, lubiłam cię Po prostu się ciebie bałam.
-Serio?
*5 minut później*
-.... Ty płaczesz?- spojrzała na niego.
-...
-Płaczesz...
Delikatnie otarła jego łzy nadgarstkiem. Spojrzała mu prosto w oczy. Nigdy nie widziała jak płakał. Czuła, ze mimo że kiedyś byli przyjaciółmi, że znali się jak dwa łyse konie... To jednak tak mało widzieli słyszeli... Tak mało zobaczyli.
-Jesteśmy głusi, ślepi i niemi... Istne dno...
-...Muszę ci coś powiedzieć.
______________________
Hej!
Lilo: No! W końcu płaczą!
Płakali już wcześniej!
Rene: Ale tak jak teraz, nie. Takie sprzeczności. Zarazem tyle miłości i nienawiści... Tyle bólu i wytchnienia...
Poeta się znalazł... Spokojnie, dopiero z tym bólem się rozkręcam. Wprawy w pisaniu takich rzeczy jeszcze nie mam, ale na boku ćwiczę.
Lilo: Przydadzą ci się. Puki co tak na trójkę jest... Z minusem.
Rene: Nom.
Pozdrawia ćwicząca Misty i rozentuzjazmowani Rene oraz Lilo.
Summa Summarum...
Pierwszą propozycją, która bardzo mi się spodobała, to rozdział z perspektywy Lyśka. Bo i z Edwardem takowy był, a i potem miał sporo swoich momentów. Z perspektywy Maxa też było parę momentów. No a nawet Kazika. Z tego co pamiętam top Lys miał chyba tylko dwa bardzo króciutkie momenty... Tak więc takowy rozdział powstanie i będzie to bodajże 38 i 39, z czego ten drugi będzie pół na pół z Leo.
Rene: To powiedz przy okazji, dlaczego nie w 37?
Przeznaczyłam go na drugą propozycję, czyli uchylę wam rąbka tajemnicy i przeznaczę na to by troszkę opowiedzieć o tym, jak Aleksa poznała Edwarda no i co razem robili.
Lilo: Lody...
Rene: Hahaha!
Co proszę?!
Lilo: Mam ochotę na lody... Czekoladowe.
Boże drogi....
Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, to piszcie pod tamtym postem, jest spora szansa że znajdzie się dla nich miejsce w opku ;)
Rene: Tak ze 75%...
Lilo: A nie 82%?
Rene: Czekaj... Fakt, źle wyciągnąłem pierwiastek w pierwszym działaniu.
Pozdrawia rozpisana Misty, głodny Lilo i matematyczny Rene.
Rene: To powiedz przy okazji, dlaczego nie w 37?
Przeznaczyłam go na drugą propozycję, czyli uchylę wam rąbka tajemnicy i przeznaczę na to by troszkę opowiedzieć o tym, jak Aleksa poznała Edwarda no i co razem robili.
Lilo: Lody...
Rene: Hahaha!
Co proszę?!
Lilo: Mam ochotę na lody... Czekoladowe.
Boże drogi....
Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, to piszcie pod tamtym postem, jest spora szansa że znajdzie się dla nich miejsce w opku ;)
Rene: Tak ze 75%...
Lilo: A nie 82%?
Rene: Czekaj... Fakt, źle wyciągnąłem pierwiastek w pierwszym działaniu.
Pozdrawia rozpisana Misty, głodny Lilo i matematyczny Rene.
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
[36]
Rozdział trzydziesty szósty
"Edward zajmuje się tym co nie trzeba."
|
Nerwowy jeszcze Edward wszedł do domu. Max spojrzał na niego. Brunet oparł się o ścianę krzyżujące ręce na piersi.Uznawał, że tylko on ma prawo do Alesky. Był najzwyczajniej we wszechświecie zazdrosny. I to było dla niego nowe. Zawsze z łatwością dostawał to co chciał, Tym razem po prostu nie mógł. Jej nie można było kupić cz zmusić. Prawdziwych uczucia tak się nie zdobywa.
-Chcesz herbaty?- spytał blondyn.
-Ta.
Maksymilian wstał i poszedł do kuchni. Edward westchnął. Kopnął regał. Wyleciały z niego dokumenty. Spojrzał na nie.
-Co ty tam robisz?- spytał z kuchni Maksymilian
-Em... potknąłem się.- ukucnął.
-Cały jesteś?
-Tka, tak...
Zaczął zbierać papiery i je układać. Burknął pod nosem coś w stylu, jak to głupio trzymać dokumenty w szafce w przedpokoju. Nagle zatrzymał swój wzrok na jednej z kartek. Zmierzył ją wzrokiem. Źrenice mu się rozszerzyły. Lekko rozchylił usta.Wstał i poszedł do kuchni.
-Dziki...
-Hm?
-.... Ona o tym wie?- Edward pokazał mu dokument.
-Skąd ty to masz?!- nerwowy zabrał kartkę
-Poślizgnąłem się na niej i upadłem. Chociaż przez pierwsze 10 sekund myślałem że potykam się o własne nogi.
-Byłoby lepiej. To nie powinno leżeć na ziemi!
-Nie krzycz. Czy ona wie o tym?
-Nie.
-Powinieneś jej powiedzieć.
-Nie!
-Cały czas ją okłamujecie!
-Nie. Ten świstek nic nie zmienia...
Zdenerwowany i lekko przestraszony Maksymilian wyszedł z kuchni. Schował kartkę do szafki i zamknął na klucz, który potem powiesił na haku. Brunet zagryzł wargę.
-To dlatego tak ją traktujesz...
-Może. Nie mów jej nic. Debrze też.
-Źle robicie.
-Przecież wcale nie musi się dowiedzieć..
-Problem w tym że ona mimo że nie wie, to tak się czuje!
-Ojciec jak wróci to jej powie. Niedługo jej osiemnaste urodziny. To tylko kilka miesięcy.
-...
-Hej.- Aleksa weszła do domu.- Max, co na obiad?
-Em... Zamówimy pizze.
-Super.
Zdjęła buty i poszła na górę do pokoju, nie zwracając uwagi na Edwarda, który jako jedyny został jeszcze na cztery dni. Brunet odprowadził ją wzrokiem. Westchnął głęboko. Mimo że byli pod tym samym dachem, to jednak tak daleko od siebie. Tęsknił za nią cały czas. Za jej dotykiem, bliskością... Burymi oczami, uśmiechem, Za nią całą.
*Wieczorem*
-Proszę, niech pan się uspokoi... To pewnie tylko jelitówka.
Aleksa patrzyła na brata rozmawiającego z ojcem Edwarda. Który po zamówionej pizzy, dostał biegunki i co chwila wymiotował. Nie tyle cierpiał na tym jego żołądek, co duma. Aleksa cieszyła się tylko, że ona tej pizzy nie jadła. "Skąd on wytrzasnął ta pizze? Nawet wyglądała nie teges..."
-Nie, nie! Nie trzeba przyjeżdżać!
-Mój Boże, Max daj to!- dziewczyna zabrała mu telefon.- Dobry Wieczór panie Baltimore, Aleksa przy telefonie.
-W końcu ktoś normalny! Kamień z serca!
Trzeba wam wiedzieć. że pan Baltimorte nie przepadał za rodziną Snow. Ale Aleksę, naprawdę lubił. Uważał ją za mądra i prawdomówną dziewczynę.No i kilka innych cech, które dodał jej albo wyolbrzymił Edward, w swoich opowieściach. A Aleksa uważała go za spoko faceta, z którym łatwo się dogadać.
-Dlaczego pan dzwoni?- usiadła na stoliku kawowym.
-Zadzwoniłem do Edwarda, jak co wieczór by spytać czy wszystko w porządku. A potem, usłyszałem jak wymiotuje.
-Rozumiem. Pewnie pizza była nie dobra. Ja jej nie jadłam, Max z resztą też.
-A mój syn zjadł?
-Tam jeden kawałek, potem stwierdził ze ohydna. Ale niech pan się nie martwi, krzywda mu się tu nie dzieje.
-Przypilnujesz go?
-Em... Ja?
-Tak ty. Facet i leczenie pasują do siebie tylko wtedy, gdy ten jest lekarzem.
-Em.. Może...
-Mogę z nim pogadać?
-Nie za bardzo... Jest w kibelku.
-Aha... Alekso, to jak będzie?
-No... Dobra, coś tam mu dam.
-Wyśmienicie! Żeby reszta twojej ro..
-Dobranoc!- szybko się rozłączyła- Z jednego bagna w drugie...- jęknęła
-Powodzenia.- blondyn przytulił ją.
-Przyda się...- poszła w kierunku łazienki- Rzygacz! Żyjesz?- oparła się o futrynę drzwi do łazienki.
Edward spłukał wodę i wstał z ziemi. Gdyby mógł, to padłby na podłogę i nie wstał. Westchnęła głęboko. Złapała go za rękę i zaprowadziła do kuchni. -Siadaj sobie.
Chłopak usiadł na krześle przy stole. Oparł czoło o blat. Szatynka zaczęła przeszukiwać szafki. Wzięła krople żołądkowe i herbatę miętową. Wstawiła wodę i usiadła na blacie kuchennym. Niepewnie spojrzała na Edwarda. "Może specjalnie się podtruł tą pizzą?". Woda zagotowała się. Zgasiła płomień pod czajnikiem i zeskoczyła z swoje siedziska. Zapała herbatę. Do kieliszka wlała wody i krople. Wszystko dała chłopakowi.
-Nie chcę. To zbędne, przejdzie mi.
-Jak chcesz.- usiadła obok niego.- Ale to twojego dobra.
-Ta...
-Weź, herbaty ode mnie nie wypijesz? - uśmiechnęła się - Tatuś będzie zły... Ciekawe czy dostaniesz szlaban..
-Nie wygłupiaj się. Pewnie znowu coś mu naobiecywałaś głuptasie.
-Ugh... To cholery pij to!
-A jakaś zachęta?
-Brzuch cię przestanie boleć!- podniósł głowę z blatu- Czego ty jeszcze chcesz?!
-Nic...- napił się herbaty.- No może...- pocałował ją krótko.- Tego.
-...- zarumienił się- Pacan... Gdybyś nie był chorym, to dostałbyś w mordę. A, jedzie od ciebie rzygami.
-Yhym..- spojrzał na nią kątem oka.-Wiesz że smakujesz miętą?
-Hannibal Lecter...- czerwona kopnęła go w kolano. Zadławił się.
*Koło północy*
-Niech pan już się tak Nie martwi. Śpi.- powiedział ściszonym głosem Aleksa.
-Toi dobrze... Szkoda że tak długo się z tobą nie kontaktował.
-Ta...
-Po prostu zostawił u ciebie telefon. Cieszę się że znowu się spotkaliście.
-... zostawił?
-Mówił że na poddaszu, gdy oglądaliście gwiazdy,
-Aha...
-Dobra, dobranoc. Jutro szkoła, powinnaś iść spać.
-Tak.. Dobranoc.
Rozłączyła się. Rzuciła komórkę na łóżko.Wyszła na korytarz. Weszła na drabinkę przymocowaną do ściany i uchyliła klapę do poddasza. Weszła do zakurzonego pomieszczenia. Wszędzie było pełno starych skrzyni i mnóstwo kartonów. Podeszła do okna dachowego.Rozejrzała się po podłodze. Zobaczyła komórkę. "No proszę... Nie kłamał.." Podniosła ją. "Długo tu leżała..."
Po pięciu minutach znowu była w swoim pokoju. Podłączyła komórkę do ładowarki, po czym włączyła urządzenie. "Działa." Niepewnie zaczęła przeglądać jej zawartość. Uśmiechnęła się smutno czytają wiadomości wysyłane do niej. Po jej policzku popłynęła łza. Weszła do galerii zdjęć. Zaczęła płakać. Przejechała kciukiem po ekranie.
-To przecież nie było wcale aż tak dawno..
Spoglądała na zdjęcie, na którym...
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
NIEDŁUGO...
______________________
Hej~!
Rene: No proszę, trochę lepiej piszesz.
Lilo: A szło pisać gorzej?
Rene: Tak.
Ejejej!
Lilo: A ja wiem co Edward znalazł!
Rene: Tego idzie się domyślić, no błagam... Ja wiem co było na zdjęciu.
Lilo: Tego też idzie się domyślić.
Rene: W sumie racja.
Bo zaraz stwierdzę że jest o dwa tumpany za dużo i was wywalę za drzwi!
Pozdrawia nerwowa Misty i świetnie dogadujący się Lilo oraz Rene.
10000 wyświetleń!
WoW! Ale mam podjarkę! Nie no, super! Dobliliśmy do bardzo dużej ilości wyświetleń. A dokładnie do...
Jest genialnie! Naprawdę bardzo się cieszę. Od pierwszego do dziesięciotysięcznego wyświetlenia, dużo się działo! Wystarczy spojrzeć na nagłówki (buttony).
( aktualne )
Podczas pisania, towarzyszyli mi dwaj tum-panowie: Rene i Lilo.
Lilo |
Rene |
Rene: Hej.
Lilo: Pika!
Napisałam w tym czasie 35 rozdziałów. Każdy starałam się napisać tak, aby podobał się zarówno mi jak i wam. Nie każdy wychodził tak jak planowałam i chciałam, no i do dziś myślę że można było to zrobić lepiej. Ale mówi się trudno, żyje się dalej.
A no... 35 rozdział... Nieubłaganie, jesteśmy już bardzo blisko końca, trochę po półmetku. Opowiadanie najprawdopodobniej zakończy się jeszcze w tym roku. I to nie w grudniu, a w listopadzie albo nawet październiku. NO, ale zobaczymy co los mi przyniesie.
No ale 10000 wyświetleń.. Nie wiem, jak wam podziękować więc,,. Sami wymyślcie, co wy byście chcieli. Napiszcie w komentarzach. Jeśli nikt nie skomentuje to smutasek, no ale wtedy sama coś wykombinuje. Daje wam... Hm... cztery dni.
W tym czasie, może pojawi się rozdział 36.
A no, Jeśli po zakończeniu opowiadania ( a kiedyś to nastąpi ), będziecie chcieli kolejnej części, to może coś kiedyś się ukarze.
I to tyle!
Na razie!
Pozdrawia Misty.
Rene. : Oczywiście również, ja, Rene. Powóciłem i raczej szybko cię ucieknę.
Lilo: Wasz ukochany Pikachu, Lilo!
Aleksa: No niech będzie... Ja też was pozdrawiam.
Na razie!
sobota, 13 sierpnia 2016
[35]
Rozdział trzydziesty piąty
"Lysander wpada w kłopoty - część pierwsza"
|
-Nie twoja sprawa...- odwróciła wzrok od białowłosego.
-A ja myślę ze bardzo moja..
Lysander przyszpil ją do ściany. Syknęła. Zrobił to mocniej niż planował i niemalże wbił ją w ścianę. Już chciał spytać czy wszystko w porządku, jednak w porę się opamiętał. Spojrzała na niego wściekła. Zaczęła się wiercić. Chciała od niego uciec.
-Ejej... Grzecznie skarbie.
-Jak żeś mnie nazwał?!- nerwowa ugryzła go w rękę.
-Oj nie ładnie... Będę musiał cię ukarać...
-Puść! Jesteś jakiś nienormalny! Ty dzi...
Pocałował ją. Źrenice jej się rozszerzyły. "Nie... Nie, nie, nie!" Ugryzła go w wargę Syknął cicho. Po jego brodzie popłynęła krew. Oderwał się od niej. Zaczęła się rzucać. Czuła się jak ryba uwięziona w sieci. Miała go dość. Nawet nie wiedziała dlaczego to jej robi.
-Teraz to mnie wkurzyłaś...
Spojrzała mu prosto w oczy. Widziała w nich tyle spokoju... i smutku? "Ja... Ja już nic nie rozumiem..." Złapał ją za szyję. Nie oderwała wzroku od jego tęczówek. "On tego nie chce..." Ścisnął jej szyję. Zacisnęła powieki.
-Dlaczego robisz to wszystko...- wydukała
Zamknął oczy. Czuł że nie umie już dłużej. Puścił ją. Opadła na zimną podłogę. Złapała się za posiniaczoną szyję i zaczęła łapać nierówne wdechy.. Ukucnął przy niej.Niepewnie pogładził jej włosy.
-N-nie dotykaj mnie!- odsunęła się.- Powinnam to zgłosić na policję...
-...
-Ja nie rozumiem..- odsunęła się jeszcze- Dlaczego ty mi to robisz? Nic ci nie zrobiłam... To nie fair!
-..
-Powiedź coś!
-.Jeśli nie ja, to zrobi to ktoś inny.
-... Kto?
-Ja...
-Um...- odwróciła wzrok- Zrobimy tak.- Przysunęła się do niego odrobinę.- Jak to wszystko mi wyjaśnisz, to nikomu nie powiem.
-Nawet gdy wszystko powiem, to nie będę mógł przestać.
-Gdy powiesz, może coś na to poradzimy... - dotknęła dłonią obolałej szyi- Albo mnie to będzie mniej boleć.
-Nie rozumiesz.- wstał.
-A jak mam to rozumieć?!- również wstała.- Ja nic już nie rozumiem! To wszystko jest chore! Jak z jakiegoś chorego filmu!
-Dobra!- spojrzał na nią- Ale nie teraz, ani nie tutaj.
-... też powiem "dobra"! Przyjdę do ciebie po koncercie. Czyli... Za trzy dni.
-Co?
-Ciekawe czy przy barcie i rodzicach też będziesz mnie dusić.
-... Nie przychodzi się do kogoś bez pytania.
-Ależ ty się zgodziłeś. Powiedziałeś przecież "Dobra! Ale nie teraz, ani tutaj."
Zaczęła iść w kierunku wyjścia z piwnicy. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Poczuła się silna. Dawno się tak nie czuła. Ostatnio, przed pojawieniem się Edwarda. Czułą że może góry przenosić.
Za to Lysander był w zupełnie innym humorze. Był zdziwiony, zmieszany i... pogubiony. Dopiero po chwili zrozumiał w co się wpakował. "Kastiel obierze mnie ze skóry... Co tam on! Ona mnie zabije!"- pomyślał.
-Ewangelio, poczekaj!
-Ewangelio?- zatrzymała się
-...
-Jak tam sobie chcesz.- wzruszyła ramionami i wyszła.
-... W co ja się wpakowałem...
Nagle usłyszał hałas obok rozstawionej sceny. Zobaczyła się wyłaniającego się zza kartonów brata - Leo. Jego czarne włosy miały kilka dłuższych kosmków z przodu. Ubrany był podobnie do swojego brata - w stylu wiktoriańskim. Miał na sobie czarny jak noc frak, białą koszulę i ametystowy żabot. Spojrzał na przestraszonego białowłosego.
-O, Leo... Witaj.- uśmeichnął się nerwowo
-Mam pewne pytanie...
_________________________________________________
AAA~!
Lilo: A tobie co?
Nie wyszło tak jak chciałam... A już trzeci raz piszę!
Lilo: Trudno. Ty nawet po stu próbach, nie napisałabyś lepiej. Ewentualnie gorzej.
Niby dlaczego gorzej?
Lilo Bo zmieniłabyś temat o 360 stopni.
Być może.
Lilo: Dobra, kiedy kolacja?
Za 30 minut. Po co pytasz?
Lilo: Głodny, kuchnia, jestem...
A ni,mówiłam że cenzura k**** na kuchnia jest genialna?
Lilo:Ta...
Pozdrawia Misty o głodny Lilo.
piątek, 12 sierpnia 2016
[34]
Rozdział trzydziesty czwarty
"Friendzone i gęsta atmosfera w pokoju gospodarzy"
|
-Aleksa, ja...
-Tak?
-Przepraszam.
-... spoko. - uśmiechnęła się.- ... Zostaniemy przyjaciółmi? Znowu?
-A co jeśli znowu będziesz coś do mnie czuć?
-Ja nadal czuję.
-Ale...
-Wystarczy jedno wezwanie
Pojawię się by ocalić dzień
Supermen przy mnie jest nikim
Wystarczy jedno wezwanie
Kiedy jesteś słaby ja będę silna
Będę cię trzymać mocno
Nie martw się, nie będzie to trwać długo
Kochanie, jeśli się czujesz jak by nadzieja odeszła
Po prostu biegnij w moje ramiona...
-One Call Away?
-Taa..- zaczęła bawić się palcami- Po prostu... Chciałabym być obok ciebie...
-Zgoda. Ale tylko przyjaźń.
-Super!- mocno go przytuliła.
Cieszyło ją to, że mogła spędzić z nim chociaż trochę czasu.Tylko czy zakochanemu, sercu, te parę chwil, czysto przyjacielskich, wystarczy? Czy róży, wystarczy kropla wody, na cały rok? Czy człowiek może przeżyć dzień, na jednym wdechu?
Chłopak zarumienił się i objął ją Czuł, że to źle się skończy. A za razem wiedział, że gdyby postąpił inaczej, to też by cierpiała. Czegokolwiek by nie zrobił, to i tak ona by była poszkodowana. Westchnął głęboko.
*Poniedziałek, trzy dni później*
Ziewnęła głęboko. Oparła czoło o blat stolika. Nie wyspała się. Była bardziej potargana niż zwykle. Worki pod jej oczami były niemalże czarne. Istny wrak człowieka. Nataniel spojrzał na nią.
-Zmęczona?
-Nie wyspana...- zamknęła oczy.- Max urządził w weekend imprezę... Tata znowu wyjechał.
-Czyli nie będzie go dziś w szkole?
-Yhym... Pewnie zalecza kaca z Guciem i Hadesem i...
-Z kim?- spojrzał na nią zdziwiony
-Z Adrianem, taki mądrala z Anglii... No to Gucio. A Hades to Edward... Taki debil, też z Anglii. I jest jeszcze Dakota... Taki kretyn z Australii.
-Ciekawe opisy...
-Gucio ma syndrom Ważniaka z smerfów, Edek ma talent do kłamania, a Dake to casanova
.... A Max jest sadystą.
-Interesujące towarzystwo. A Debra to twoja siostra bliźniaczka?
-Na papierach.- wyprostowała się i podrapała po karku - Ogólnie nie pasuję do mojej rodzinki.
-Yhym...
-A ty? Masz rodzeństwo?
-Siostra, ojciec, matka.
-O. Ile ma lat twoja siostrunia?
-Tyle samo co ja. Ja jestem z stycznia, ona z listopada.
-Chodzi do tej szkoły?
-Do naszej klasy. Nie kojarzysz? Amber.
-Amber? Czekaj... Amber, Amber... Nie.
-... Ciężko jej nie zauważyć.
-Pokaż mi ją potem.- ziewnęła - Zaraz zasnę... Która godzina?
-7:30.
-Idę w kimę.
-Co?!
-Papiery zrobione, co nie?
-No tak...
-I prawilnie.- położyła mu głowę na kolanach.
-Co ty...- zrobił się cały czerwony.
-Cicho bądź poduszka.
-Zachowujesz się iracionalnie!
-Bo cię zaknebluję.
-Nie...- włożyła mu palec do buzi- Fu!- odsunął jej rękę
-Teraz cisza.- zamknęła oczy. - Branoc.
Przełknął ślinę. Nataniel nigdy nie był pewny co Aleksa zrobi. Co chwila wyskakiwała z czymś nowym. Czuł, że stąpa po kruchym lodzie. Była nieprzewidywalna. Co chwila go zawstydzała, zaskakiwała, czasem obrzydzała... Wywoływała w nim uczucia, których on sam nie znał. To wszystko było dla niego takie nowe, egzotyczne.
-Istny z niej ewenement...
*Tego samego dnia po lekcjach*
-Zabiję cię!- Aleksa przytargała Edwarda do pokoju gospodarzy. -Ty podły kłamco!
-Hm?- uśmiechał się rozbawiony
-Powiesz mi dlaczego...- Nataniel wszedł o pomieszczenia
-Cicho blondyn!
-Gwiazdko, nie wiem o co ci chodzi...- brunet poczochrał ją
-Nie nazywaj mnie tak! -przywarła go do ściany- Dlaczego na ściemniałeś dyrektorce że jestem twoja dziewczyną?!
-A jak inaczej bym się dowiedział, dlaczego przylazła do twojego domku?
-Kiedy przyszła do mojego domu?!
-Trochę po twoim upiciu się...
Spoliczkowała go. Spojrzał na nią zdziwiony. Nigdy żadna dziewczyna go nie uderzyła. Dotknął czerwonego od uderzenia policzka. Oczy miał szeroko otwarte, patrzące na wściekłą twarz szatynki. Gdyby mogła to by go zabiła.
-Jesteś pacan, krętacz i idiota! Gdybym mogła to bym cie zabiła! Skórę wygarbowała i powiesiła na ścianie! Twoje flaki bym, spaliła, wypchała ich popiołami misia, a potem dała go na cele charytatywne!
-...
-CO tak się gapisz jak szpak w gnat?!
-Aleksa, starczy...- Nataniel siłą ją odsunął.
-Zostaw! Puść!- zaczęła się wiercić.
-Na lekcje! Już!
-Nie!- ugryzła go w rękę
-Nie gryź!- pacnął ja w głowę. O dziwo uspokoiła się. - Pies jesteś?!
-... nie...
-Do klasy! -Odeszła burcząc coś pod nosem.- Coś ci nie pasuje!
-On!- wskazała na Edwarda
-Znowu chcesz po głowie?!
-Sam pytałeś! -trzasnęła drzwiami i wyszła
-Nie zachowuj się jak dziecko!
-Bo co?!
-Jak cię...
Szybko odeszła od drzwi. Edward wybuchł śmiechem. Blondyn spojrzał na niego zdziwiony. "A temu co?"
-Nic się nie zmieniła...- uśmiechnął się
-Proszę cię o opuszczenia budynku szkoły. Tu mają wstęp tylko nauczyciele, personel szkolny, uczniowie i ich rodzice.
-Ale jesteś sztywny.- poczochrał go.- Aleksia pewnie tu z tobą umiera z nudów...
-Pff...- przygładził włosy
-Za karę ją tu dyrka wygnała?- zielonooki podszedł do drzwi.
-Sama tu przychodzi. Nikt jej nie zmusza.
Edward stanął. Był zły. Zagryzł wargę. "Już jeden blondyn podszedł do niej zbyt blisko..." Podszedł do Nata i złapał go za koszulę. Gospodarz jednak zachował spokój. Jedyne co go zastanawiało, to to, co taki człowiek jak Edward, ma z nią wspólnego.
-Na twoim miejscu uważał...
-A ja na twoim, uważałbym na kogo innego. Bo to nie ja się wczoraj z nią całowałem tylko Kastiel.
-Phi...- puścił go - CO ja się będę męczył... Taki nudny gospodarz, a ja się przejmuję.
Wyszedł. Nataniel poprawił koszulę. Czuł, że jeszcze się spotkają. A Aleksa, ledwo wychodząc z jednego problemu, właśnie wpadła na drugi... Na Lysandra.
________________________________________________
Ten rozdział jest słaby...
Lilo:Ta.
Ale nie chce mi się pisać od nowa.
Lilo: Yhym.
Ale mógłby być lepszy...
Lilo: Lysio, który ostatnio wygrał, będzie w kolejnym rozdziale. Od razu ranga skoczy w górę.
Toż kuchnia, nie spojleruj.
Lilo:Kuchnia?
No chyba nie będę przeklinać, co nie? Kuchnia = k****
Lolo: O...
Dobra, idę spać...
Pozdrawia śpiąca Misty i spojlerujący ( znowu ) Lilo.
poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Dlaczego mnie ( i rozdziału ) nie ma?
No własnie... Dlaczego?
Obecnie się przeprowadzam. Moja skromna osoba pół dnia spędza na ustawianiu mebli, pomaganiu tacie i rozpakowywaniu pudeł. A wieczorem modlę się o łóżko.
Lilo: Ale nowe mieszkanie cholernie ci się podoba.
No...
Lilo: Więc o to ten krzyk?
O moje biedne plecy!
Lilo: Lepiej powiedz kiedy rozdział.
Tak za dwa trzy dni... Może cztery, zależy.
Lilo: W tym tygodniu?
Tak.
Pozdrawia obolała Misty i Lilo.
Obecnie się przeprowadzam. Moja skromna osoba pół dnia spędza na ustawianiu mebli, pomaganiu tacie i rozpakowywaniu pudeł. A wieczorem modlę się o łóżko.
Lilo: Ale nowe mieszkanie cholernie ci się podoba.
No...
Lilo: Więc o to ten krzyk?
O moje biedne plecy!
Lilo: Lepiej powiedz kiedy rozdział.
Tak za dwa trzy dni... Może cztery, zależy.
Lilo: W tym tygodniu?
Tak.
Pozdrawia obolała Misty i Lilo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)